Rozdział 2.

147 25 2
                                    

Jest sobota wieczór. Laura nocuje u mnie dzięki czemu możemy się lepiej przygotować do planu,który mamy zacząć realizować już w poniedziałek,czyli zemsta na naszej kochanej Talce. Bardzo się stresowałam ale tłumaczyłam sobie,że nie mogę dać tego po sobie poznać żeby ona nie czuła się zbyt pewnie.

-No...to wszystko jest już ustalone.Tylko żeby ta żmija nie domyśliła się co robimy,a połowa sukcesu będzie już za nami. Z Alanem pójdzie Ci bardzo łatwo,widzę jak na Ciebie patrzy-rzekła z szyderczym uśmiechem moja przyjaciółka . Nie wiem co ona sobie wymyśliła...Alan..na mnie? Wątpię. Udałam,że tego nie słyszę.
-To może obejrzymy jakiś film?-zagadnęłam na co ta zgodziła się z wielką chęcią.

  Postawiłyśmy na "Kwiaty na poddaszu". Bardzo wciągający melodramat!Opowiada o małżeństwie z czwórką dzieci. Pewnego popołudnia ojciec rodzeństwa zginął i matka była zmuszona przeprowadzić się do swojej matki skutkiem czego "porcelanowe lalki",czyli dzieci Dollangangerów zostały zamknięte na poddaszu.

Kiedy pierwsza z pięciu części tej ciekawej historii dobiegła końca była godzina 23;45,a że byłyśmy strasznie zmęczone,stwierdziłyśmy,że na dzień dzisiejszy odpuścimy sobie kolejne części filmu.Poszłyśmy się wykąpać,a zaraz potem odleciałyśmy do Krainy Morfeusza.

 W niedzielę rano obudziłam się ze straszliwą gorączką,która nie wiem skąd się wzięła. Z jednej strony poczułam ulgę wiedząc,że będę miała więcej czasu na to by przygotować się psychicznie na zemstę i będę musiała choć przez chwilę patrzeć na Alana,lecz z drugiej strony nienawidzę być chora..chyba jak każdy. Laura spojrzała na mnie litościwym wzrokiem.
-No nic...zemstę zaczniemy kiedy będziesz w pełni na siłach. Ja lecę do domu! Mama kazała mi wrócić żebym zajęła się Kubą.
Wcześniej wspomniany chłopiec to 2 letni braciszek mojej "siostry".Laura nigdy nie narzeka kiedy ma się nim opiekować.Sama bardzo go lubię i gdybym nie miała tej głupiej gorączki to również bym z nią poszła. 

  No świetnie! Tydzień w domu sama ze sobą to nie jest najlepszy pomysł. Będę się biła z myślami zastanawiając się czy dobrze robię mszcząc się na tej dziewczynie.Jest czwartek a nie ma już żadnych oznak choroby..."Jeszcze teraz wytrzymać do poniedziałku i się nie rozmyślić " powtarzałam sobie w myślach,gdy nagle do mojego pokoju wpadła...dosłownie wpadła zdyszana Laura.                                                               -Jezu...Co Ci się stało? Gonił Cię ktoś czy co?- spytałam powstrzymując śmiech.
-Zuzka! Jutro 20;00. Impreza u jakiegoś Damiana. Dzisiaj przyszedł do mnie sam Alan i powiedział,że fajnie by było gdybyś przyszła-wyklepała szybko.
Mnie nie powiem,zdziwił trochę fakt,że nawet sam Alan chciał żebym przyszła.No ale pomyślałam,że skoro tak jest to łatwiej nam pójdzie.  
-No okej,będę. A wiesz chociaż gdzie mamy iść?-spytałam
-Podałam Alanowi twój numer telefonu..mam nadzieję,że nie jesteś zła ale mojego nie chciał -mówiła niepewnie
-Uhh...no dobraa..

Nadszedł ten dzień. Kiedyś w końcu musiał. Raz kozie śmierć!
Ubrałam na siebie obcisłą białą sukienkę z przezroczystymi elementami i czarne niewysokie szpilki. Włosy standardowo wyprostowałam, na powiekach kreski eyelinerem ,a na ustach krwistoczerwona szminka. Przed domem czekała już na mnie Laura. Ona również miała biała sukienkę tyle że rozkloszowaną i koronkową. Jej dlugie blond wlosy były zakręcone w dokładne loki. Kiedy zaczęłyśmy rozmawiać mój telefon wydał z siebie dźwięk

Nieznany:
Cześć piękna! Mam nadzieję,że pamiętasz o imprezie? Tu masz adres: ************** .Czekam na Ciebie! :*

Rzygać mi się chciało po przeczytaniu tego.Już miałam zamiar mu napisać coś w stylu "Daruj sobie...nie kręcą mnie tacy jak ty" ale przypomniałam sobie,że nie mogę bo z zemsty byłaby jedna wielka porażka.Moja przyjaciółka spojrzała na mnie po czym powiedziała tylko słynne słowa "A nie mówiłam? ".Tyrpnęłam ją w ramię po czym zadzwoniłyśmy po taksówkę.
Na miejscu byłyśmy w niecałe 15min.
Weszyłyśmy do budynku,którym unosił dym i pot...Najwidoczniej wszyscy dotarli wcześniej niż planowano. Kiedy przyzwyczaiłam moje oczy do swiatła panującego w pomieszczeniu zaczęłam szukać wzrokiem mojej "ofiary". Mój wzrok stanął na dużej sofie przy ścianie naprzeciwko. Natalka siedziała na kolanach swojego boga i mizdrzyła się do niego. Boże co się stało z tą dziewczyną?
Alan widząc na sobie mój wzrok szybko usunął z kolan swoją zabawkę po czym zaczął iść w moją stronę. Niestety...ktoś był szybszy i zabrał mu mnie z przed nosa.
Był to równie wysoki chłopak. Blondyn i pięknych niebieskich oczach i cudownym uśmiechu.
-Cześć piękna!  Dominik jestem!-krzyczał mi do ucha abym cokolwiek mogła usłyszeć
-Cześć! Ja jestem Zuza!-odpowiedziałam
-Chyba jesteś tu nowa bo nigdy cie nie widziałem!
-Zgadza się!
Tańczyliśmy i śmialiśmy się. Przystojny blondyn nie odstępował mnie na krok,co chyba przeszkadzało naszemu biednemu Alankowi bo zaczął iść w naszą stronę i....

Jak myślicie co będzie dalej? Zuza ulegnie urokowi Dominika czy może postanowi,że zemsta jest ważniejsza?  Piszemy propozycje w komentarzach!💕

It's over? [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz