Rozdział 18.

54 16 1
                                    

Byłam zajęta zgadywaniem zapachu, który przypominał mi czasy, kiedy byłam młodsza i przyjeżdżałam na wieś - do babci...

Dotarliśmy na miejsce.

- Kochanie, poczekaj chwilę. - powiedział.

Nic nie odpowiedziałam. Usłyszałam tylko trzaśnięcie drzwi. Później Dominik otworzył moje...

- Podaj rękę. Nie bój się.

Był taki delikatny i spokojny wobec mnie...

Prowadził mnie w jakieś dziwne miejsce. W pewnym momencie potknęłam się. To było straszne! Poczułam jakby całe życie przeleciało mi przed oczami!
Ale na szczęście był ze mną on...
Nie zdążyłam upaść, bo chłopak mnie złapał...

- Jejku Zuza! Nic ci się nie stało?! - spytał przejęty.

- Nie! Przecież mnie złapałeś. - powiedziałam spokojnie.

Podeszłam do niego i go przytuliłam.

- Dziękuję. - szepnęłam.

Staliśmy tak przez chwilę...
To było cudowne. On jest taki kochany...

Po krótkiej chwili zaprowadził mnie w jakieś miejsce i kazał usiąść, a on sam gdzieś poszedł...

- Kochanie! Możesz zdjąć już tę opaskę! - krzyczał.

Zrobiłam to, o co mnie poprosił...

- Jejku! Ale tu pięknie!

Rozglądałam się dookoła, z niedowierzaniem. Tam było cudownie! Wszędzie były drzewa i kwiaty. Słońce próbowało przebić się przez małą górkę, która była nieopodal.
Przed sobą ujrzałam małe jezioro...
Rozmarzyłam się...
Wszystko to przerwał mi Dominik...
Stanął przede mną i poprosił, abym podała mu rękę. Zrobiłam to. Zaprowadził mnie na koc, który rozłożony był na trawie.
Usiadłam, a Dominik postawił obok mnie koszyk pełen jedzenia...

- To...od czego zaczynamy najpierw? - zapytał.

- Hm...a co tu mamy?

- Obiad, soczek, kanapki, ciastka...- ciągnął dalej. - To na co masz ochotę?

- Obiad. - powiedziałam.

- Już się robi kochanie.

Chłopak wyciągnął wszystko z koszyka i rozłożył na kocyku. Było tak romantycznie...

- Dlaczego to wszystko przygotowałeś? - zapytałam.

- No jak to czemu? - zapytał zdziwiony. - Bo cię kocham głuptasie!

- Ja ciebie też!

Powiedziałam, po czym wtuliłam się w mojego, najukochańszego Dominisia.

Leżeliśmy w tej pozycji bardzo długo

Nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi. Będąc przekonana ,że to mój towarzysz spojrzałam na niego. W moich oczach momentalnie pojawiło się przerażenie...
To nie był Dominik!

To był... Oskar!! Zaczęłam się wyrywać i szarpać, ale nie przyniosło to oczekiwanych efektów...

Co prawda postawił mnie na ziemię, ale tylko po to, by za chwilę mnie uderzyć.

Moje pośladki zetknęły się z podłożem i zrobiło mi się ciemno przed oczami.

-Co ja ci zrobiłam?! - krzyczałam przez łzy.

-To ty jeszcze nie wiesz słodziutka? -zaśmiał się szyderczo

-No tak się składa, że nie! Daj mi normalnie żyć!

Tym razem nie miałam zamiaru się poddać! Ostrożnie podniosłam jakiś duży kamień, który leżał obok i zaczęłam się podnosić.

Kiedy stanęłam na równe nogi mężczyzna zaczął do mnie podchodzić.

-Nie zbliżaj się!

Uniosłam dłoń, w której trzymałam kamień, po czym celnie trafiłam w brzuch chłopaka. Kiedy ten zaczął krzyczeć i zwijać się z bólu ja szybko rzuciłam się do ucieczki.

Już myślałam, że się uda! Ale nie! Musiał mnie złapać!

Na moje nieszczęście byliśmy bardzo blisko tego jeziorka...

Oskar zaczął mnie szarpać i w taki sposób znaleźliśmy się na moście.

Tym razem zaczęliśmy się szarpać obydwoje, ponieważ on chciał mnie utopić!

Szamotaliśmy się tak jeszcze chwilę i nie mam zielonego pojęcia jakim cudem, ale to nie ja tylko mój przeciwnik znalazł się w wodzie. Zręcznie wykorzystałam tę sytuację i znów zaczęłam uciekać. Czułam się jak w jakimś amoku.

-Dominik!! Dominik! Błagam Cię pomóż mi!- zaczęłam krzyczeć a w moich oczach pojawiły się łzy. Wiedziałam, że nie mam zbyt wiele czasu.

Ku mojemu zdziwieniu zza drzewa wyłoniła się postać, której tak zawzięcie poszukiwałam. 

Resztkami sił  podbiegłam do niego.

-Jak dobrze, że jesteś...-powiedziałam cicho drżącym głosem.

Miałam zamiar się do niego przytulić, lecz odepchnął mnie swoimi dużymi, silnymi dłońmi,w wyniku czego upadłam.

-Dlaczego to zrobiłeś?! Chciałam Cię tylko przytulić..

-Ale ja nie chciałem? - odpowiedział oschle.

"Co się stało z MOIM Dominikiem? " pomyślałam

-T-to na pewno wszystko przez nich!  Nagadali Ci jakichś bzdur prawda?- Patrzyłam na niego ze łzami w oczach.

-Boże dziewczyno ogarnij się! Nikt mi nic nie mówił.

-To dlaczego taki jesteś?

-Pamiętasz co chciałaś zrobić Alanowi? Jak chciałaś go wykorzystać? Zabawić się nim?... No to teraz ty jesteś ofiarą gry, której zasady wymyśliłaś sama - zaśmiał się szyderczo i zaczął iść w moją stronę...

-Nie! To nie może być prawda! Niee! - krzyczałam  zrozpaczona.


Cdn...



It's over? [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz