Epilog.

62 5 1
                                        

"Bardzo mi przykro zrobiliśmy,co w naszej mocy."

Jedno zdanie, a zmienia całe dotychczasowe życie każdego człowieka. Te słowa błądziły po mojej głowie non stop. Nie dawały mi spokoju. Wiedziałam, że przez to nie będę mogła spać nocami, żyć i normalnie funkcjonować.

Stałam jeszcze chwilę patrząc przed siebie, lecz po chwili wybiegłam z płaczem z budynku. Zupełnie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Znów udałam się do tego parku. Opadłam na ławkę chowiąc twarz w dłonie.

Czułam w sobie taką ogromną pustkę. Jego już tutaj nie ma! Już nigdy się do niego nie przytulę! Nie usłyszę od niego jak bardzo mnie kocha i jaka jestem wspaniała! 

Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam ikonkę z wiadomościami, po czym zaczęłam pisać.

Ja: Hej...

Ja: Wiem, że to dziwne, że piszę..

Ja: Sama się sobie dziwię, bo na dobrą sprawę to nie mam zielonego pojęcia kim jesteś

Ja: Ale chyba potrzebuję rozmowy, bo siedzę sama w parku przed szpitalem i nie mam się do kogo odezwać ;cc

Ja: Dominik...On...

Ja: On umarł. Nie żyje!!

Ja: A to wszystko przeze mnie

Ja: Ile ja bym dała, by móc cofnąć czas...

Nie dostałam żadnej odpowiedzi. A przecież on zawsze odpisywał w ciągu kilku sekund.

Ja: Ale Ciebie chyba nie ma, więc... Lepiej będzie jak przestanę.

Ja: Przepraszam, że zrobiłam ci spam.

Ja: Cześć.

Położyłam telefon obok siebie i znów zaczęłam przeraźliwie płakać. Ludzie patrzyli na mnie jak na jakieś stworzenie z innej planety. Co oni nigdy nie byli w takiej sytuacji?! Szczerze to nikomu tego nie życzę.

Przymknęłam oczy próbując się uspokoić i opanować myśli. Nagle poczułam szybki oddech jakiejś osoby nad moim uchem. Na początku to zignorowałam, bo myślałam, że ktoś tutaj biega i postanowił odpocząć, lecz  to nie to! Ten ktoś po chwili mnie przytulił!! Automatycznie otworzyłam oczy i spojrzałam na osobę siedzącą obok mnie.

-Alan?! Co ty tutaj robisz?! Czego ode mnie chcesz?! - szybko wyrwałam się z jego uścisku i wstałam.

- Zuzia, spokojnie, to ja. To ze mną pisałaś. Kiedy tylko przeczytałem te wiadomości od razu przyjechałem.

-Dlaczego ty do mnie pisałeś?! Co ja ci takiego zrobiłam?! Nie wystarczył ci fakt, że mnie porwałeś?!

-Ale...To nie tak. Ja zacząłem do Ciebie pisać, ponieważ nadal Cię kocham. Myślałem, że jak nie będziesz wiedziała kim jestem to bardziej się przede mną otworzysz i przynajmniej polubisz za to jaki jestem. Pewnie dalej bym się ukrywał, ale teraz. Kiedy Dominik umarł... Nie mogłem zostawić Cię tutaj samej, gdy potrzebowałaś bliskości drugiej osoby. Wiem, że teraz całkowicie mnie znienawidzisz. Przepraszam..

Chłopak popatrzył na mnie tak jakby prosił o litość, ale ja mimo, że faktycznie potrzebowałam jakiejś osoby obok to nie mogłam z nim dłużej przebywać. Nie potrafiłam i nie chciałam. Nie po tym co mi zrobił...

-Wiesz co... Odwal się! - krzyknęłam przez łzy i zaczęłam biec.

Po chwili wybiegłam z parku i nieświadomie wbiegłam na ulicę. Byłam w tak dużym amoku, że kompletnie tego nie zauważyłam.

W pewnym momecie usłyszałam jeden wielki pisk opon i poczułam straszliwy ból.

Dopiero po dłuższym zastanowieniu dotarło do mnie, że wpadłam pod samochód!

-Matko boska! Zuzia! Co ty najlepszego zrobiłaś?! - usłyszałam głos przerażonego Alana.

Próbowałam się podnieść, lecz to wszystko na nic. Moje ciało zupełnie nie chciało ze mną współpracować, a  przy najmniejszym ruchu czułam się jakby coś w środku mnie pękało. Przymknęłam oczy i włuchiwałam się w dźwięki jadącej z oddali karetki, który mimo, że powinny stawać się coraz głośniejsze, były coraz bardziej ciche...

3 tygodnie później

-Panie doktorze! Wybudza się!- usłyszałam krzyk jakiejś kobiety.

Otworzyłam oczy, lecz po niemiłym spotkaniu ze światłem szybko je zamknęłam wnioskując, że to był zły pomysł.

Po chwili jednak podjęłam kolejną, tym razem udaną próbę.

Chwila....Co tutaj robi...MOJA MATKA?!

-Co tu się dzieje? - spytałam zdezorientowana.

-Byłaś w śpiączce kochanie.

-Kochanie?! Jak ty w ogóle śmiesz tak do mnie mówić?! Zostawiłaś mnie kiedy najbardziej Cię potrzebowałam! Wyjdź stąd!

-Ale...

-Powiedziałam coś! - odwróciłam twarz, bo nie mogłam na nią patrzeć.

Kobieta już nic nie powiedziała. Po prostu wyszła.

Czyli znowu sama...

Drzwi ponownie się otworzyły się, a ja usłyszałam ciche "hej".

No, chyba jednak nie na długo...

Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Laurę.

- O, hej. - odpowiedziałam.

- Jak się czujesz? - spytała zmartwiona.

- W sumie to chyba dobrze. Tylko...kiedy mnie stąd wypuszczą? Wiesz, chciałabym pójść na pogrzeb Dominika.

-Na co? - spojrzała na mnie jakbym była z innej planety.

- No...Na pogrzeb. To chyba normalne, że chciałabym pożegnać swojego chłopaka, prawda?

-Zuzia, pogrzeb był jakieś 2 tygodnie temu. Ty po tym wypadku leżałaś w śpiączce.

-C-co? Ale jak to? - do moich oczu momentalnie napłynęły łzy.

-Przykro mi, pójdę lepiej.

I wyszła. Znów zostałam sama! Tyle, że teraz nie chce być sama do cholery!

Szybko odpięłam od siebie wszystkie kable, chwyciłam z szafki telefon w dłoń i wybiegłam z sali. Błądziłam po korytarzu szukając tych jednych drzwi, lecz zamiast nich znalazłam Alana.

-Zuzka?! Co ty tutaj robisz? Ty nie powinnaś leżeć?

- Alan, proszę, nie teraz. Szukam czegoś. To bardzo pilne. - wyminęłam go i zaczęłam szukać dalej.

Tak! W końcu są! Otworzyłam je i weszłam do pomieszczenia, którym była łazienka. Były tam 4 kabiny toaletowe, lecz nie po to tam poszłam!

Podeszłam do okna i spojrzałam przez nie w dół. Wysoko. Bardzo wysoko. I dobrze.

Odblokowałam telefon, wybrałam numer mojej przyjaciółki i wcisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrała bardzo szybko.

-No halo? Co tam?

-Wybacz, ale dłużej tak nie mogę, pa. -powiedziałam powstrzmując łzy, po czym się rozłączyłam.

Otworzyłam okno i stanęłam na parapecie.

- Nie martw się kochanie, za chwilę już zawsze będziemy razem.

Skoczyłam...

Po chwili poczułam ogromny ból przez co jęknęłam, lecz później zapanowała kompletna cisza, a ból ustał.

Tam, z nim będzie mi lepiej...

Koooooniec! Nie bijcie, proszę ❤

It's over? [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz