Rozdział 14.

57 19 0
                                    

  Jednak się tak nie stało. Zostałam zupełnie sama z tym zwyrodnialcem. Podszedł do mnie i wydarł z niej mój jedyny ratunek..nóż...

Tak naprawdę do tej pory nie wiem dlaczego on mnie tu przetrzymuje i za co mnie tak katuje. Nic mu nie zrobiłam. No...poza tą akcją na imprezie u Damiana. Ale wtedy uratował mnie Alan, więc jego zachowania nie rozumiem jeszcze bardziej.

Moje pośladki znowu zetknęły się z okropnie brudną i zimną posadzką. To miejsce było odrażające. Nie wiem czego ja oczekuje? Pałacu? Pff..Przecież to absurdalne. Chłopak podszedł do mnie i kopnął mnie w brzuch. Zaczęłam zwijać się z bólu głośno przy tym sycząc. Widząc to Oskar powtórzył czynność tyle, że dużo mocniej. Zamknęłam oczy i od razu pojawiły się w nich pierwsze łzy, które szybko spłynęły po moich policzkach. Niech ten koszmar się w końcu skończy błagałam wciąż w duchu. Czy ja zawsze muszę przyciągać do siebie jakieś problemy? Miałam już dosyć! Chciałam  wrócić do domu. Do Laury! Do Dominika...może nawet do ojca. Brakowało mi go trochę.  Mimo, że nie mamy zbyt dobrych relacji to jest w końcu moim tatą. Kocham go. 

Ból trochę ustał. Znowu miałam zamiar podjąć próbę walki. Oparłam dłonie o podłoże i zaczęłam się powoli podnosić. Moje oczy wciąż były zamknięte. Tak naprawdę to bałam się je otworzyć. Wolałam myśleć, że mój porywacz sobie gdzieś poszedł i już nigdy nie wróci. 

"Otwórz te oczy! Pokaż mu,że się go nie boisz!", ciągle powtarzałam bezgłośnie to zdanie. Bardzo się go bałam!! No ale trudno. W końcu i tak będę musiała to zrobić. Policzyłam w myślach do trzech i otworzyłam oczy...

Dziwne..pokój faktycznie był pusty. Czyżby moje prośby zostały wysłuchane i spełnione? Mogę spokojnie wrócić do domu? Takiej okazji nie można przepuścić! Trzeba działać! Tylko, że...Ja nie mam zielonego pojęcia jak wydostać się z tego budynku. Kiedy zostałam tu przywieziona miałam przecież zasłonięte oczy. 

Kiedy w końcu się podniosłam przypomniałam sobie, że mam przecież telefon! Wyciągnęłam go z kieszeni i bez namysłu wybrałam numer Laury i od razu wcisnęłam zieloną słuchawkę.

-Halo? Zuza?! - Wykrzyczała przejęta po czym ciągnęła dalej - Co się z tobą dzieje? Gdzie ty w ogóle jesteś? My tu z Dominikiem od zmysłów odchodzimy!!

-Potrzebuję...po...

-Czego potrzebujesz?? 

Nie dane było mi dokończyć bo mój koszmar wrócił. Szybko schowałam urządzenie do kieszeni i zaczęłam się cofać, lecz przeszkodziła mi w tym ściana. Chłopak podszedł do mnie i zaczął mnie dusić. Na początku krzyczałam i się wyrywałam, lecz później zupełnie opadłam z sił.

Laura

Siedziałam z Dominikiem rozmyślając gdzie mogła podziać się moja przyjaciółka. Naprawdę zaczynałam się o nią  martwić. Od kilku dni nie dawała znaku życia. To do niej w ogóle niepodobne. Nagle mój telefon zaczął wydawać z siebie dźwięki. Spojrzałam na wyświetlacz. Widoczne było na nim zdjęcie Zuzy. Nie czekając na nic odebrałam i od razu włączyłam tryb głośnomówiący, aby Domin też mógł słyszeć rozmowę.

-Halo? Zuza?! - Wykrzyczałam -Co się z tobą dzieje? Gdzie ty w ogóle jesteś? My tu z Dominikiem od zmysłów odchodzimy!! - kontynuowałam.

Nagle dziewczyna się odezwała.

-Potrzebuję...po...

Wydawało mi się przez chwilę, że któraś z nas straciła zasięg, więc spytałam czego potrzebuje, lecz nie otrzymałam odpowiedzi.Myślałam, że się rozłączyła ale kiedy spojrzałam na telefon połączenie dalej trwało. Posłałam chłopakowi pytające spojrzenie. On chyba też nic nie rozumiał.

- Zuza? Jesteś tam? Haalooo!!

Znowu nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. To zaczynało robić się dziwne. Już miałam się rozłączyć, lecz przeszkodził mi w tym krzyk mojej przyjaciółki.

- Zostaw mnie!! Zostaw...- błagała

W pewnym momencie odezwał się jakiś facet mówiąc "zamknij się małolato!". Zaraz po tych słowach błagania ucichły. Szybko zakończyłam połączenie bo wiedziałam, że to w niczym jej nie pomoże. 

- Trzeba zacząć działać!- krzyknęłam do Dominika 

- Wiem! Tylko pytanie co mamy robić?- odpowiedział po czym dodał- Jak spotkam tego przez, którego moja Zuzia cierpi to uwierz, że zabije zwyrodnialca!

- Dominik to w niczym nie pomoże! Uspokój się! Ubieraj się! Wychodzimy!

- Gdzie ty chcesz iść?!

- No jak to gdzie?! Na policję idioto!- krzyknęłam oburzona

- Taa...pewnie... oni na pewno nam pomogą!

- A masz jakiś inny pomysł panie wszystkowiedzący?

- No...w sumie to nie... - odpowiedział zrezygnowany po czym spuścił głowę.

- No heej...nie załamuj się! Znajdziemy ją! - powiedziałam mimo, że sama w to nie wierzyłam. Przy pomocy naszej policji szanse były marne, ale nadzieje warto mieć. 

Szybko się ubraliśmy i wybiegliśmy z mieszkania. Czułam taką presję. Ten człowiek mógł ją zabić w każdej chwili. Nie wiadomo co siedziało mu w głowie. 

 W pierwszej kolejności udaliśmy się do domu Zuzy, aby poinformować jej tatę. Mimo, że się nią nie interesuje to ta informacja chyba nim wstrząsnęła. Powiedzieliśmy mu, aby się nie martwił i udaliśmy się na posterunek. 

Oczywiście 2 godziny czekania na jakiekolwiek zainteresowanie się naszymi osobami, lecz kiedy już weszliśmy do pokoju, w którym znajdowała się dwójka policjantów czekała na nas tona papierów do wypełniania!

-  Ludzie! Moja przyjaciółka potrzebuje pomocy, a wy mi każecie odpowiadać na jakieś durne pytania?! No litości! - krzyczałam im w twarze

- Proszę pani takie są procedury. - odpowiedział jeden z nich ze spokojem

- Wie pan co? W dupie mam procedury! Macie ją znaleźć!

- Zrobimy co w naszej mocy.

Pff...Polska policja...

Zuza

Chyba straciłam przytomność. W sumie to nie wiem. Wiem jedynie, że było mi dobrze. Nie czułam bólu, byłam w jakimś pięknym miejscu. 

Znowu to uczucie! Okropny ból! Pieczenie! Byłam sparaliżowana strachem, ale tym razem otworzyłam oczy od razu. Nade mną stał Oskar z nożem w ręku...


Czeeeeść! To znowu ja! Gwiazdki i komentarze mile widziane ^-^ <3 

It's over? [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz