Rozdział 11

1.4K 133 2
                                    

Wracałam do mieszkania i zastanawiałam się co z tą lalką. Gada, ale się nie rusza. Jest strasznie wkurzająca.

-Ej Kuro, dał byś mi w końcu oręż? Nie mam ochoty zbierać więcej energii wampirów.-jęczałam idąc do jakiejś knajpy.

-Niech ci będzie.-Powiedział i w ludzkiej postaci usiadł naprzeciw mnie prze stole-zamknij oczy.

Zrobiłam jak mi kazał. Znów zobaczyłam jego siłę, jest inna niż Lawlessa. Sładki kotek.

-Sto lat! Choć dostańcież prezent urodzinowy specjalnie dla ciebie! A teraz największy z dylematów. Wybór prezenty!-Powiedział i zaprowadził mnie na stos prezentów.

-Hmm... a jak bym chciała ciebie?-Powiedziałam i kucnęłam przed nim

-E-ee to raczej nie możliwe.

-A szkoda. Więc biorę wszystkie!Mogę co nie? W końcu jestem jego panią i wiem jak wyciągnąć cię  z niego.

-e-em... Chyba...możesz. Żadne Eve jeszcze nie zadało takich pytań.

-Ha...Haha...hahahahihhhiehiehieee ech. No dobrze zabieram co dla mnie i się zmywam.

Po czym wróciłam myślami do kawiarenki. Kuro siedział i zajadał zamówione jedzenie.  Czarny coś pojawił się mi w ręce, a później zmienił w skrzypce, flet, niezidentyfikowane coś i osiadł mi na rękach, tworząc od dłoni do łokci tatuaże.

-Ojacie.-Powiedziałam oglądając dzieło na dłoniach. Kuro patrzył się na mnie z szokiem wypisanym na twarzy.-Co jest Kuro?

-N-nic, po prostu zazwyczaj oręż przyjmuje postać cienkiego wzorku na nadgarstku, a ty masz wzory na obu przemienianiach.

-Nie powinno cię to dziwić. Przecież wiesz, że nie jestem do końca człowiekiem.

-Oja oja? Pokonał mnie człowiek bez oręża wampira, który okazuje się nie do końca być człowiekiem-usłyszałam i aż podskoczyłam z wrażenia. Na stole siedziała lalka-wampir i chichotała.

-Przymknij się pluszaku!-Warknęłam i wsadziłam go głowa do szklanki.

-bulbulbul- tylko tyle było słychać. Zapłaciłam za zamówienie i biorąc mokra lalkę wyszłam z lokalu z kotem.

-a tak właściwie to czyja podklasa jesteś?-Zapytała Przemoczona lalkę

-Hohoho...zaraz zobaczycie...-zdziwiłam się nieco.

Po chwili otoczyła nas czerwień. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk drewnianych chodaków a następnie tuż za uchem:

-dobry wieczór.-Odskoczyłam w bok, a jegomość znalazł się kawałek przede mną. - Dziękuję, że zaopiekowaliście się moja zgubą.-Dopiero teraz zauważyłam, że zabrał mi lalkę.

-Oh~Co tak długoo~ Tsubakyun~

-Tsuba - kyun?-Zapytałam jednocześnie z kuro.

Nie martw się, to nie boli.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz