Lotta
Po skończonej grze w butelkę wróciłam do dormitorium obmyślając przy okazji ten genialny kawał. Wybrałam wyzwanie, bo byłam pewna, że ten idiota Black spyta mnie o bogina, a gdybym miała dać mu fanta prawdopodobnie poprosiłby o coś zboczonego. Pokręciłam głową. Huncwoci mimo przerażającego idiotyzmu byli naprawdę inteligentni i bardzo przyjaźni. Sądzę, że gdybym nie była tym kim jestem pewnie bym się z nimi spokojnie zaprzyjaźniła. Właśnie. Tylko, że jest taki drobny problem, który stoi na przeszkodzie. Mam do wykonania zadanie, przez które nie mogę zbytnio nawiązywać kontaktów, a napewno nie nazbyt bliskich. Bardzo brakowało mi tego rodzinnego ciepła, a tutaj w Hogwarcie mogłam go doznać dzięki tej nienormalnej paczce. Byli wspaniałymi ludźmi. Gdybym tylko mogła nawiązać z nimi bliższe relacje niż to co teraz przedstawiam to napewno byłoby mi lżej. I jeszcze ta Whitney. Wkurzająca, wściubiająca wszędzie swój nos gdzie popadnie by tylko wywęszyć czyjeś sekrety i pomóc mu się pogrążyć. Kiedy doszłam do pokoju przywitała mnie krzywym spojrzeniem na co zmierzyłam ją wzrokiem od góry do dołu przez co odwróciła się. To zadziwiające, że dzięki takiej prostej sztucce można kogoś zbić z tropu. Poszłam do łazienki z piżamą i wzięłam szybki prysznic, a potem usiadłam na łóżku. Muszę wymyślić ten głupi kawał na poziomie huncwotów, a nawet na wyższym jak im to zapowiedziałam. Co mnie trafiło, żeby przyjąć to durne wyzwanie? Mogłam już dać tego głupiego fanta. Westchnęłam i otworzyłam ich notes z żartami. Zwinęłam go już tydzień temu, a oni się nie skapnęli. Co my tutaj mamy:
358 - zamienić podłogę w WS, żeby wszyscy poupadali364 - wybuchnąć Ślimakowi eliksir w twarz - zaliczone
395 - zawiązać Wycierusowi piękne kokardki
399 - zamienić McSztywnej włosy na różowy
Wszystkie te dotychczas były słabe. Muszę znaleźć coś mocnego.
453 - wysadzić toaletę Jęczącej Marty
462 - wrzucić Smarkerusa do łazienki dziewcząt
Chwila. Jęcząca Marta? Coś mi mówi, że może się przydać. Jutro złożę jej wizytę.
488 - podrzucić Malfoyowi fretki - zaliczone
497 - zabawić włosy Bellatrix na zgniłozielony (naturalny kolor)
Odłożyłam notes. Chyba lepiej będzie połączyć kilka z tych rzeczy w jedno. Może użyję też mojego autorskiego pomysłu. Została jeszcze McGonagall. Po chwili namysłu uśmiechnęłam się złośliwie. O tak. Dla niej przygotuję coś specjalnego.
Rano obudziłam się cała zesztywniała. Zasnęłam w bardzo niewygodnej pozycji i teraz muszę przez to pocierpieć. Szybko wstałam i ubrałam się od razu w szatę szkolną, żeby zdążyć na czas. Najpierw poleciałam do sypialni nauczycieli od transmutacji. Wylałam na jej głową gęstą, tęczową maź i dodałam kilka efektów specjalnych, a potem ruszyłam biegiem do lochów.
- Podaj hasło.
- Czysta krew?
- Nie.
- Śmierć huncwotom?
Obraz dalej nie chciał mnie wpuścić.
- Slitherin władcą Hogwartu?
Syknęłam zniecierpliwiona na co ściana się rozsunęła. Uśmiechnęłam się sama do siebie i weszłam. Bardzo szybko odnalazłam dormitorium Snape'a i wylałam na jego włosy zjajczałego gluta oraz wymalowałam mu na twarzy uśmiechnięty ryjek pawiana. Na tyle jego szaty wiernie odwzorowałam jego niebieski tyłek, a buty zmieniłam w dwa balony, które pierdziały, przy każdym kroku. Dodatkowo wlałam mu do ust środek przeczyszczający oraz amortensje. Miał wyznać miłość pewnemu jednorożcowi. Jako ostatni efekt spryskałam go specyfikiem od Zonka, który sprawiał, że popsikana nim osoba udaje zwierzę. Akurat wypadło na osła. Szybko uciekłam z PW Ślizgonów i ruszyłam do Wielkiej Sali na śniadanie. Może być zabawnie. Kiedy dosiadłam się do huncwotów spojrzeli na mnie z wyższością.
- Nie masz szans.
Stwierdził Black na co tylko się lekko uśmiechnęłam. Jeszcze mnie nie znasz piesku, jeszcze nie. Nagle do sali wszedł Severus ze skwaszoną miną, a wszyscy natychmiast zatkali sobie nosy. Ni cóż, glutek rzeczywiście odrobinkę śmierdział. Kiedy szedł kapcie wydawały niesmaczne dźwięki, a i on czasem bekał na całą komnatę. Po chwili wszyscy już zwijali się ze śmiechu. Ja uśmiechnęłam się. Poczekajcie na deser. Potter uśmiechnął się zwycięsko.
- Nie ma McGonagall.
Powiedział szczęśliwy na co ja tylko posłałam mu słodki uśmieszek. Wszyscy zmarszczyli brwi i zwrócili wzrok w kierunku wejścia. Słychać było z tamtej strony tętent kopyt. Po chwili w jakby zwolnionym tempie wybiegła pani profesor w stylu konia z tęczowymi włosami i sztucznym ogonem doczepionem do szaty, z rogiem na czole. Szaty także przybrały bardzo barwny kolor. Nagle zakrzyknęła:
- Iha! Jestem jednorożcem!
Wtedy z miejsca jak najprędzej podniósł się Smark.
- Poczekaj, iha, moja ukochana, iha, istoto!
Krzyczał w kierunku McGonagall zachowując się jak osioł z ubiorem małpy. Ta posłusznie stanęła i uraczyła go łaskawy spojrzeniem. Wycierus uklęknął przed nią na jedno kolano.
- Wyjdziesz za mnie?
Potem już nikt nie dokończył śniadania gdyż wszyscy pokładali się ze śmiechu po zgodzie McGonagall.I jak? Napiszcie czy wyszedł mi kawał, bo ja nie jestem co do niego przekonana. Czekam na wasze opinie i serdecznie pozdrawiam.
Lighteagle15
CZYTASZ
Szpieg |W Trakcie Poprawy|
FanfictionJedno wydarzenie Jedno zaklęcie Jeden błąd Może odmienić całe życie Na szóstym roku w Hogwarcie dołącza nowa dziewczyna. Owiana tajemnicą, nie lubi się dzielić swoimi przeżyciami. Życie ma wypełnione kłamstwami. Lecz kto tu rzeczywiście jest zły...