26 - Zakład, Marga I Krew, Czyli Wszystko Się Komplikuje

226 25 8
                                    

Lotta

To chyba nie był dobry pomysł. Chwila, wróć.
To był bardzo zły pomysł.
Huncwoci biegali po całej kuchni i wrzeszczeli, a wszystkie skrzaty ze strachu chowały się po kątach. Peter już próbował zupy, James biegał po schodach, Remus przeglądał wszystkie książki kucharskie nie odkładając ich na miejsce, a Syriusz biegał od jednego skrzata do drugiego i starał się nawiązać kontakt, poprzez szczerzenie się psychicznie i machanie ręką. No ten gest stworzenia teleportowały się w inny zakątek pomieszczenia. W końcu straciłam cierpliwość.
- DOSYĆ!
Cała czwórka podskoczyła i spojrzała na mnie z zaskoczeniem.
- To ty jeszcze tu jesteś?
Spytał głupio Potter, a ja posłałam mu takie spojrzenie, że się zaczerwienił.
- Tak, jeszcze tu jestem i dziwię się tylko, że cała szkoła się tu jeszcze nie zleciała.
Wycedziłam groźnie przez zęby patrząc wściekle na chłopaków.
- Nie przyprowadziłam was tu po to, żebyście doprowadzili do tego, że nie będziemy mieli co jeść, ale...
- Ale dlatego, żebyśmy mogli robić żarty. W zamian za to, my do końca roku nawet cie nie dotkniemy. Taka była umowa. Co my tu robimy to już nasza sprawa, nie twoja.
Powiedział rzeczowym tonem Black, a ja posłałam mu świdrujące spojrzenie.
- Nie patrz tak na mnie. To nie ja zawsze wrzeszczę, kiedy ktoś się o coś zakłada.
Parsknęłam lekceważąco.
- Tak się składa, że nie mam nic przeciwko zakładom.
- Doprawdy? To co powiesz na mały zakładzik.
Szarooki podszedł do mnie i zatrzymał się na wyciągnięcie ręki. Oparłam się wygodnie o framugę i zmrużyłam powieki.
- Zależy jaka jest stawka.
Mruknęłam niechętnie. Odezwał się ten przygłupi okularnik:
- Większa niż życie.
Peter zachichotał wraz z brunetem, ale widząc, że zachowałam kamienną mimikę twarzy skończyli.

Black parsknął.
- Duża.
- A o co niby mamy się zakładać?
- Mogę się założyć, że jestem bardziej arogancki i podły niż ty.

Po oświadczeniu chłopaka zapadła długa cisza, którą wreszcie przerwał mój śmiech.
- Czyli uważasz... Że możesz to wygrać?
Wydusiłam nie mogąc się powstrzymać przed wyśmianiem go.
- Tak.
Odparł twardo, a ja spojrzałam w jego szare oczy. Może być zabawnie.
- A niby na czym ma on polegać i jaka ma być nagroda?
- Będziemy sobie nawzajem robić upokarzające żarty, chamskie, nieprzyjemne. Nagroda będzie taka, że na początku roku zwycięzca wymyśla dwa zadania, a przegrany musi je zrobić.
Czarnowłosy wyciągnął rękę przed siebie, a ja niewiele myśląc ją uścisnęłam.
- Zgoda.
Przecież w przyszłym roku i tak nie będzie mnie w Hogwarcie. Zamierzam stąd uciec i nikomu więcej nie pokazywać się na oczy. Nie będę już współpracowała z Voldemortem, ale przez moją obecność przy huncwotach, nie chcę ich narażać.

Razem wyszliśmy z kuchni, a Peter, James i Remus wyglądali na mocno zszokowanych. Szliśmy sobie spokojnie korytarzami, kiedy usłyszałam szept od strony ściany po naszej lewej stronie. Gwałtownie się zatrzymałam, kiedy dotarła do mnie treść:
- Zabiję Cię... Ssss
Dopiero po chwili zauważyłam, że Syriusz macha mi ręką przed twarzą, a pozostali zadają mi różne pytania.
- Rany, Lot. Co się stało?
- N-nic.
Odpowiedziałam roztrzęsiona, a oni zmarszczyli brwi. Ponownie odezwał się Lupin:
- Przecież ślepi nie jesteśmy. Co się stało?
- To wy tego nie słyszeliście?
- Ale czego?
Spytał nic nie rozumiejąc Potter.
- Niczego.
Powiedziałam szybko i ruszyłam przed siebie, ale kiedy minęłam zakręt mimo woli krzyknęłam. Chłopcy szybko do mnie dobiegli i stanęli zaskoczeni. Na szarej, kamiennej posadzce leżała Marga z wytrzeszczonymi ze strachu oczami.
- Komnata Tajemnic została otwarta. Strzeżcie się wrogowie Dziedzica. Czemu to jest napisane krwią?
Odezwał się Syriusz, a ja dopiero potem skierowałam wzrok na ścianę i zamarłam. On mi to mówił. Mówił, że w ostatecznym wypadku wypuści najgorsze stworzenie jakie kiedykolwiek istniało. I w ten sposób pozbędzie się wszystkich szlam. Ale Wonson żyła, była spetryfikowana.
- Lotta? Ty wiesz co się stało? Czy wiesz kto to zrobił?
Nie odpowiedziałam. Byłam zbyt zszokowana. To nie mogła być prawda, a na domiar złego korytarzem maszerowali uczniowie z Gryffindoru i Slitherynu, a na ich czele szła Whitney. Wszyscy zatrzymali się patrząc na naszą piątkę dziwnie. Potem ich wzrok skierował się na posadzkę i rozległy się przerażone okrzyki, które nasiliły się na widok krwawego napisu. Wzrok Ashley natychmiast spoczął na mnie.
- Co ty do cholery zrobiłaś!? Co jej jest!?
- Jest spetryfikowana.
- Zamieniłaś ją w kamień?!
- Nie!
- Dziewczyny spokojnie.
Zaoponował Remus, ale my nadal mierzyłyśmy się spojrzeniami.
Blondynka po chwili wyciągnęła różdżkę i wycelowała ją we mnie.
- Od kiedy TY przyszłaś do Hogwartu dzieją się same złe rzeczy! Huncwoci prawie zginęli, dementorzy zaatakowali szkołę i zginęło kilka osób, a teraz znajdujemy na podłodze martwą uczennicę, nad której głową jest jakiś krwawy napis!
- Marga żyje!
- Nie zmieniaj tematu, bo i tak się nie wymigasz od należnej ci kary! Oni są świadkami!
Wrzasnęła pokazując na huncwotów, a ja uniosłam brwi. Już chciałam się odezwać, kiedy uprzedził mnie Syriusz.
- Niemożliwym jest to, żeby Lotta to zrobiła. Od rana przebywała z nami, a kiedy już tu przyszliśmy Wonson była w tym stanie.
- Ale mogła to zrobić wcześniej!
Ta dziewczyna niezwykle zaciekle broni własnych teorii.
- Może i tak, ale krew jest jeszcze świeża i dopiero zaczyna zasychać, co oznacza, że to stało się całkiem nie dawno!
Odparł Peter. Dalej swoje trzy grosze dorzucił James:
- A poza tym Marga dzisiaj rano siedziała przy kominku i odrabiała lekcje! Nie było szans, żeby zrobiła to Lotta.
- Chyba, że ktoś jej pomógł.
- Niby kto?!
Krzyknęłam rozkładając ręce, ale dziewczyna nie odpowiadała przez dłuższą chwilę.
- Ktoś.
- A masz dowody?
Spytał logicznie Remus.
- Znajdę.
Powiedziała pewnie, a ja parsknęłam. Spojrzała na mnie groźnie.
- Nie parskaj tak Famous, bo ci wszystkie zęby wylecą, a mogą Ci się jeszcze przydać. Skoro ten temat jest już nie ważny chciałabym sprawdzić twoje umiejętności.
- Doprawdy? Niby jakie?
Spytałam kpiąco.
- Pojedynkowe.
- Sądzę, że wiem całkiem sporo.
- Może i tak, ale napewno nie tak dużo jak ja.
Odparła pewnie.
- Jasne.
- Słuchaj Famous, mam pomysł. Wznowimy Klub Pojedynków i się zmierzymy. Lepiej się dobrze przygotuj.
- Jasne. To załatw to i powiedz, kiedy niby miałabyśmy walczyć.
- Przyszła sobota ci pasuje?
- Oczywiście.
Powiedziałam, a jakiś chłopak wziął Wonson na ręce i zabrał do Skrzydła Szpitalnego.

Kiedy już wszytko uprzątnięto poszłam do dormitorium odpocząć i pomyśleć. To będzie ciężki rok. Położyłam się na łóżku i spojrzałam w sufit. Czemu wtedy, tamtej pełni ten nowy od OPCM tak bardzo nie chciał, żebym wychodziła? Czy on też jest śmierciożercą? Z tym pytaniem krążącym po mojej głowie zasnęłam.

Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Wiem, że dawno nie było rozdziału, ale miałam sprawdzianów od pyty i cały czas myślałam jak połączyć płynnie te trzy wątki, żeby nie rozbijać tego na trzy, i żeby nie wyszły za krótkie rozdziały. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Pozdrawiam Blackwolf1118 oraz BlackMoon1995!
Lighteagle15

Szpieg |W Trakcie Poprawy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz