20 - Bal Bożonarodzeniowy

293 36 7
                                    

Lotta

Za namową Lily przerzuciłam wszystkie ubrania w mojej szafie, a Evans zrobiła wielkie oczy i zaczęła jeszcze raz wszystko przewalać.
- Lot! Ile ty masz tutaj świetnych ciuchów! Czemu ich nie nosisz?
- Bo są zbyt jaskrawe.
Mruknęłam niechętnie, a już po chwili na mojej głowie wylądowała sukienka to kolan koloru błyszczącej żółci. Miała długi rękaw i tylko z tego powodu ją zaakceptowałam. Do tego ruda pożyczyła mi żółte leginsy. Patrzyłam na nią jak na kretynkę, ale ta nawet na mnie nie spojrzała. Zaczęła przekopywać swoje ubrania, a ja moje składałam i wciskałam tam gdzie były przed tym napadem tornado, który zwał się Lily Evans. W łazience wcisnęłam na siebie kreację i bez słowa wyszłam. Nie znosiłam sukienek, a ku mojemu ubolewaniu zajmowały one połowę moich rzeczy. Usiadłam na łóżku i z rozbawieniem patrzyłam jak ognistowłosa rozpaczliwie szuka potrzebnych ubrań. Westchnęłam i podeszłam do niej. Spod wielkiej góry wyciągnęłam przypadkowo piękną zieloną sukienkę. Mogła sięgać tak do kolan, z rękawami ¾. Na rozkloszowanej spódnicy błyszczały drobinki złotego proszku. Szturchnęłam dziewczynę, a kiedy ta zobaczyła co trzymam zrobiła wielkie oczy.
- Wow, Lotta! Jest piękna! Skąd ją masz?
- Znalazłam pod twoimi swetrami. Pakujemy coś i już nie pamiętasz co?
- Ale ja tego nie pakowałam. Nigdy nie miałam takiej ślicznej sukienki!
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam w miejsce gdzie powinna być metka. Zamiast tego widniał tam napis:
Pójdziesz ze mną na Bal, Evans?
Uniosłam brew.
- To chyba twój tajny wielbiciel.
- Co?
Ruda wzięła ubranie do ręki, a kiedy zobaczyła co tam zostało wyszyte złotymi nićmi w jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia.
- Ojej. James to dla mnie zrobił.
Powiedziała rozczulona.
- Tylko się nie rozpłacz.
- Co? Nie! To tak tylko. No... To poprostu było miłe z jego strony.
Zaśmiałam się cicho, a ona się zaczerwieniła.
- To teraz Ty bądź miła i załóż tą sukienkę.
Powiedziałam i poszłam szukać butów.

Trampki? Nie, raczej coś elegantszego, ale bez przesady. Adidasy także odpadają. Wiem! Balerinki będą w sam raz. Nałożyłam na bose stopy czarne buty i wzięłam szczotkę. Chyba sobie koka zrobię. Nagle ktoś wyrwał mi rzecz z rąk. Wściekła odwróciłam się i zobaczyłam Black'a. Uniosłam brew.
- Nie powinieneś zjechać po tych schodach?
- Marga mnie wpóściła.
Odpowiedział uśmiechając się złośliwie.
- Jasne. Oddaj szczotkę.
- Nie.
- Black, do cholery oddaj!
- Co to za brzydkie słowa w taki piękny dzień.
- Nie denerwuj mnie.
- Pozwól, że ja cię uczeszę.
- Chyba Cię pogięło. Oddawaj!
- Chyba czy napewno?
Spytał bezczelnie, a ja miałam ochotę go walnąć w ten pusty łeb. Po chwili do pokoju wyparowała pozostała trójka huncwotów.
- Co się stało Lot, że chcesz zamordować Syriuszka spojrzeniem?
Spytał słodko James, a ja już wiedziałam, że oni razem to uknuli. Ale ja mam sposób na te ich spiski.
- Zabrał mi szczotkę, ale to chyba nie jest takie ważne, bo Lily właśnie przymierza piękną, czerwoną sukienkę, którą dostała prąd chwilą od jakiegoś Krukona.
Powiedziałam patrząc Rogaczowi prosto w oczy.
- Czego chcesz?
Spytał zrezygnowany, a ja z uśmiechem wskazałam na Moją rzecz, którą w górze trzymał Black.
- Moją szczotkę.
Lecz wtedy, o zgrozo, z łazienki wyszła Lily w pięknej, zielonej sukience od okularnika. Kiedy go zobaczyła uśmiechnęła się szeroko, a on poszedł do niej. Po chwili jednak odwrócił się z poważną miną i łobuzerskim błyskiem w oku.
- To miło z twojej strony Lot, że przydzielasz mnie Ravenclaw'u. Czuję, że moja mądrość wreszcie została doceniona.
Rzekł wesoło, a we mnie się gotowało.
- Wygląda na to, że jednak ja cię uczeszę.
Powiedział mi do ucha Syriusz, a ja wyprostowałam rękę w taki sposób, że oberwał w nos.

Chłopak zaskoczony złapał się dwiema dłońmi za nos, a ja szybko zabrałam moją szczotkę. Uśmiechnęłam się zwycięsko, ale jak to zwykle w realnym świecie bywa, nie na długo. Black ponownie wyrwał mi szczotkę i popchnął na krzesło. Walnęłam o nie z impetem oraz zgromiłam go spojrzeniem. Jednak Syriusz, który wcale nie wydał się zgromiony wyszczerzył się i zaczął mnie czesać. Ku mojemu zdziwieniu robił to delikatnie. Potem złapał moje włosy i zaczął coś z nich pleść. Kiedy skończył dotknęłam ich i pod palcami poczułam fryzurę zwaną kłosem, która wcale taka łatwa nie była. Spojrzałam zdziwiona na niego, a ten mrugnął do mnie wesoło. Nie jestem pewna co w niego wstąpiło, ale jak dla mnie mógłby już taki zostać. Wstałam i spojrzałam jak Lily z cierpiętniczą miną znosi wizytę w zakładzie fryzjerskim James'a na co się zaśmiałam. Rogaś wiązał swej ukochanej warkocza, który nawet mu wychodził. Kiedy skończył dziewczyna pobiegła do łazienki. Wyszła z niej względnie zadowolona, ale z jej miny łatwo było wywnioskować, że nie jest jakoś bardzo szczęśliwa. W towarzystwie chłopaków zeszłyśmy do PW, a potem do WS. Tam ich miny zmarkotniały. Syriusz pochylił się i wyszeptał mi do ucha:
- Obiecaj, że nie będziesz z nikim tańczyła.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Co mu do tego czy będę z kimś tańczyła cz nie?
- Jasne.
Powiedziałam wbrew sobie, nawet nie wiedziałam dlaczego. Jednak on chyba zadowolił się moją odpowiedzią i póścił moją rękę. Nawet nie zauważyłam, kiedy ją złapał. Nagle wkurzona Lily wciągnęła mnie do pomieszczenia, a ja rzuciłam czarnowłosemu przeoraszające spojrzenie. On tylko delikatnie się uśmiechnął i odwrócił do Remusa.

Szpieg |W Trakcie Poprawy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz