18 - Wyrzucona Z Hogwartu?

308 34 14
                                    

Lotta

Długo nie mogłam zasnąć. Widziałam minę McGonagall, kiedy uzdrowiłam Remusa. Doskonale wiedziałam, że to zaklęcie jest uważane za wytwór czarnej magii, ale co ja miałam zrobić? Stać i patrzeć jak się wykrwawia? Przecież to mój przyjaciel!

Nie. To nie jest mój przyjaciel. Ja nie zasługuję na takie osoby. Zrobiłam już wystarczająco wiele złego w moim życiu by mieć tak bliskie osoby. Nie mogę tak o nim myśleć. Nie mogę tak o nikim myśleć. Po policzkach popłynęły mi łzy, kiedy wpatrywałam się w księżyc. Usłyszałam wycie. Dzisiaj pełnia i przemiana Lunatyka. On jako jedyny z czwórki huncwotów nie patrzył na mnie krzywo. No może jeszcze Peter nie miał do mnie jakichś większych obiekcji, ale to właśnie Remi przesiadywał ze mną w bibliotece, i kiedy Evans była czymś zajęta odrabiał ze mną prace. On i Lily byli w całym Hogwarcie najbliższymi mi osobami, a ponieważ wiedziałam, że zapewne mnie wywalą chciałam się z nimi pożegnać.

Wstałam z łóżka i narzuciłam na plecy cienki sweterek, a kiedy zbliżałam się do drzwi usłyszałam czyjś szept:
- Lumos.
Oswietliło mnie niewielkie światełko. Odwróciłam się jednak nie widziałam twarzy dziewczyny, która zapaliła różdżkę. Po chwili jednak, kiedy ją obniżyła ujrzałam ogniste włosy rozrzucone we wszystkie strony. Lily podeszła do mnie i dotknęła mojego policzka.
- Płakałaś?
- Nie.
Odpowiedziałam chyba odrobinę zbyt szorstko. Bądź co bądź martwiła się o mnie.
- Lotta, co jest?
- Nic.
- Przecież widzę, że coś jest. O co chodzi?
Westchnęłam głęboko. Ruda nie jest głupia. Widzi, kiedy kogoś coś trapi.
- Widziałaś minę McGonagall?
- Tak. Chyba, każdy tak zareagował.
- Nie Lily. Ona w jakimś stopniu się mnie bała.
- Ale dlaczego?
- Bo użyłam bardzo rzadkiego zaklęcia, które jest uważane z A jedno z najsilniejszych. Wiesz co ono oznacza?
- Nie.
- Podaruję ci życie. Lily, ono może przywrócić zmarłą osobę do życia.
- Nadal nie widzę powodu, żeby się bać. Przecież skoro jest rzadkie, a ty je znasz to chyba dobrze.
- Właśnie w tym problem, że nie. Ponoć wymyślił je wielki czarnoksiężnik by przywrócić do życia swoją rodzinę. Rzeczywiście powstali zza grobu, ale srogo zemścili się na nim za to, że wyrwał ich ze spoczynku. Lily, to zaklęcie jest uważane za zrodzone z czarnej magii. Co oznacza również za zakazane w użytku. Próby o wykrzyknieniu go z użytkowania prawie całkowicie napotkały sukces. Nadal jest kilku czarnoksiężników, którzy to praktykują.
- Ale Remus jeszcze żył.
- No właśnie. Ja go tylko uzdrowiłam. Nie ożywiłam. Ale to nie zmienia faktu, że użyłam zaklęcia zakazanego. Podgodzącego pod kategorię zaklęć niewybaczalnych!
Ostatnie zdanie rozpaczliwie krzyknęłam. Na ten odgłos Whitney poruszyła się w łóżku, a Wonson podniosła się i spojrzała na nas szeroko otwartymi oczami.
- Co jest? Czemu nie śpicie?
Blondynka patrzyła na nas szczerze zdziwiona. Zresztą nic dziwnego.

Wyobraź sobie, że smacznie spisz w wygodnym łóżku, a tu nagle budzi cie jakiś krzyk. Ponosisz się gwałtownie, a przy drzwiach zamiast jakiegoś zagrożenia widzisz dwie koleżanki, które zamiast spać gadają i to wcale nie tak cicho.
- Przepraszam Marga. Nie chciałam Cię obudzić.
Powiedziałam cicho na co ta zmarszczyła brwi i podeszła.
- Hej co jest?
Spojrzałam błagalnie na Evans, która szybko zaczęła tłumaczyć dziewczynie czemu jestem w takim stanie.
-... I chodzi o to, że to zaklęcie jest zakazane. Pewnie niedługo znajdzie się w kategorii zaklęć niewybaczalnych. I McGonagall była świadkiem jak Lotta go używa więc krótko mówiąc prawdopodobnie zostanie wydalona ze szkoły.
Mimo, że ognistowłosa mówiła szeptem to usłyszałam jak powiedziała ostatnie zdanie.
Wydalona ze szkoły. Wydalona ze szkoły. Te trzy słowa chodziły mi po głowie nie chcąc uciec. Dlaczego mnie to spotyka?
- Dlaczego zawsze jak chcę komuś pomóc to i tak ktoś ponosi za złe konsekwencje?
Na moje pytanie retoryczne dziewczyny spojrzały na mnie ze współczuciem. Nie! Jedyne czego teraz potrzebuję to spokój i cisza. Bez zbędnego pocieszania, które i tak nic nie zdziała. Odwróciłam się i wyszłam, a w Pokoju Wspólnym usiadłam ciężko na kanapę przy kominku. Patrzyłam w ogień, który po wielu minutach zaczął przekształca się w wydarzenia z minionych lat. Zaczęło się od tego okropnego wydarzenia, a potem te wszystkie szpiegostwa, moja niesamowicie szczegółowa nauka. Wiedziałam tak wiele rzeczy, że sama zastanawiałam się jak to możliwe. Nagle usłyszałam dźwięk czyichś kroków. Odwróciłam się, a w wejściu zobaczyłam Remusa podpieranego przez James'a, a za nimi szli Syriusz i Peter. Lunatyk dyszał ciężko po nieprzyjemnej nocy. Huncwoci szli do dormitorium nie rozglądając się. Wstałam, żeby wrócić do siebie, kiedy Glizdogon zauważył ruch.
- Lotta?
Zatrzymałam się przed schodami i odwróciłam się w ich stronę. Cała czwórka patrzyła na mnie.
- Hej.
Odparłam zmęczonym tonem i już miałam pójść na górę, kiedy zatrzymał mnie głos Luniaka.
- Poczekaj!
Ponownie spojrzałam w ich stronę z wyczekującym wyrazem twarzy.
- Chcę ci podziękować. Gdyby nie ty teraz byłbym martwy.
Powiedział cicho, a w jego oczach ujrzałam wdzięczność. On mi dziękował. Ale dlaczego? Przecież ja nic nie zrobiłam.
- Nie ma za co.
Odparłam bezmyślnie, jak każdy kiedy ktoś od ciebie pożycza i dziękuje. Nie czułam potrzeby, żeby ktokolwiek wyrażał swoją wdzięczność. Po moich najgluoszych słowach jakich w życiu wypowiedziałam z oburzeniem odpowiedział Wąchacz.
- Nie ma za co? Czy Ty siebie słyszysz? Gdybyś go nie uratowała stracilibyśmy Lunatyka! Wtedy huncwoci przestaliby istnieć! Uratowałaś nie tylko Remiego, ale też całą naszą czwórkę. To nie jest byle co.
Stwierdził poważnie. Uśmiechnęłam się blado bez cienia wesołości.
- Taak. Szkoda tylko, że to prawdopodobnie moja ostatnia noc w tych murach. Idę z tego skorzystać.
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Co? Ale jak to ostatnia?
Zapytał nic nie rozumiejąc Rogacz. Westchnęłam głęboko siląc się na swobodny ton, żeby nie wyczuli w nim żalu i niepewności.
- Znając życie i moje szczęście wyrzucą mnie.
Powiedziała tak jak zamierzałam, obojętnie.
- Co? Ale dlaczego?!
- Ponieważ użyłam zakazanego zaklęcia.
Patrzyli na mnie niepewnie. Spojrzałam na nich zmęczonym i udręczonym wzrokiem.
- Zakazane zaklęcia zostały tak nazwane, ponieważ według Ministerstwa Magii zostały stworzone przez czarną magię.
Wyjaśniłam cierpliwie, a w ich oczach dostrzegłam iskierki zrozumienia. Jednak ani śladu potępienia czy pogardy. Czemu oni wszyscy tak dziwnie reagują? Aż zabrakło mi tych wrzasków, kiedy robiłam coś źle.
- Cześć. Idę się wyspać przed śniadaniowymi ogłoszeniami.
Powiedziałam cicho i zaczęłam wspinać się po schodach.

Szpieg |W Trakcie Poprawy|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz