Rozdział 11 - DNA

9.7K 284 3
                                    

Jak na razie jest 16:30, a ja zaczynam się szykować na spotkanie z Zaynem. Z tego co wiem... Choć, dobra. Nie będę nikogo kłamać ale nie znam szczegółów tego spotkania. Mam być gotowa na 18:00 a później ma się wszystko potoczyć zgodnie z "planem" mulata. Przez pół nocy wymienialiśmy się wiadomościami w których cały czas się pytałam gdzie dziś idziemy, jednak jego wymówką było jedno słowo: niespodzianka. Ten jeden wyraz z wielu mnie wkurza. Nie znoszę niespodzianek. Może to dlatego że zawsze się źle kończyły w moim życiu. Taa... Mam udane te 19 lat życia. Ale co mam począć.
W każdym razie, teraz stoję przed szafą i nie wiem co na siebie ubrać. Lepiej by było gdyby dzisiaj było jutro, a jutro było dzisiaj. Yyy... Nie poplątałam się w tym? Chyba nie... Więc dziś jest niedziela, a że jest wolne to jak idiotka stoję półtorej godziny przed spotkaniem, wpatrując się bardzo ciekawe wnętrze mojej szafy. Czujecie ten sarkazm? Bo co jest ciekawego w zawartości "garderoby" która w większej połowie jest w odcieniach szarości? No właśnie.
A więc dostałam przebłysku z pomysłem w co się ubrać. Więc wybrałam zwykły biały podkoszulek z dekoltem w serek i podwiniętymi rękawami, do tego jeansowa kamizelka, wytarte czarne rurki i glany. Wzięłam wybrane rzeczy i skierowałam się do łazienki gdzie się odświeżyłam, ogarnęłam i inne rzeczy które się robi rano. Pominęłam chyba fakt że w weekendy, gdy nie mam planów to siedzę w pidżamie ile tylko się da. Ale wracając do wątku, gdy wyszłam z łazienki była już 17:30. Coś mi długo zajęło to wybieranie ciuchów. Wyszłam z łazienki kierując się w stronę salonu, gdzie jak zakładałam były moje szlugi. Jak się okazało nie miałam racji. Jakimś magicznym sposobem (czyt. Sophie), MOJA paczka papierosów znalazła się na balkonie, a MÓJ szlug był palony przez Soph.
-Mogę wiedzieć jakim prawe bierzesz mi szlugi?- zapytałam udając oburzenie. Choć może nie udawałam? No dobra, udawałam. Ale wkurzona byłam.
-Yyy, takim że jeśli dasz mi spokój to nie będę ci wypominać tego że stroisz się na spotkanie, które jest z... Nawet nie wiem s z kim jest!!- oznajmiła, wiercąc mi dziurę w czaszce.
-Ok, dam ci spokój z tym szlugiem, więc nie pytaj- odpowiedziałam wyciągając papierosa z paczki, po czym go odpaliłam.
-Ej! Miałam ci nie wypominać strojenia się. Za to chcę wiedzieć z kim moja psiapsiółeczka idzie na randkę- powiedziała gasząc peta.
-To nie jest randka. I nieważne z kim.- powiedziałam, zaciągając się. Och, jak ja uwielbiam to uczucie, gdy dym dociera do płuc.
-Dobra pomyślmy... Czy przypadkiem nie idziesz na randkę czy jak to nazywasz "spotkanie" z brunetem o ciemnej karnacji ps. "Bradford Bad Boy"?- zapytała podnosząc brew do góry i patrząc na mnie wzrokiem "mam cię i nawet nie waż się kłamać".
-Yyy, nie?- może jednak spróbuję? Może jest jeszcze takie coś jak fart w moim życiu?
-Kłamiesz- jednak nie ma. Nadziej matką głupich jak to się mówi.
-Daj mi kobieto spokój- jęknęłam gasząc szluga. Dlaczego ona się mnie tak uczepiła? Ja nie wypytuję jej o spotkania z jej chłopakiem. Możliwe to jest dlatego że, jak narazie Soph nie spotkała się ze Stylesem. No oprócz wczoraj.
-Ok. Na tą chwilę będę siedzieć cicho. Ale potem masz mi opowiedzieć wszystko ze szczegółami.- powiedziała uśmiechając się podstępnie.
-Soph, czy ty liczysz że od razu będzie dziki seks?- zapytałam prosto z mostu, wiedząc co może chodzić po tej zboczonej główce.
-Yyy, nie?- powtórzyła po mnie.
-Kłamiesz- odpowiedziałam biorąc paczkę papierosów i wchodząc do mieszania. Popatrzyłam na zegar 17:58. Oj się troszkę zagadałyśmy. Usłyszałam domofon, więc podniosłam słuchawkę pytając kto tam.
-Schodź już- odpowiedział mi Zayn, którego poznałam po głosie.
Ubrałam na siebie ramoneskę, wzięłam torbę do której schowałam szlugi, telefon, portfel i klucze, po czym wyszłam z mieszkania. Po chwili już byłam na dole. Zobaczyłam mulata opierającego się o samochód. Cholera. Kurwa. Ja pierdole. On wygląda za seksownie. Kurwa. Dlaczego ja tak myślę? Dobra Ronnie, otrząśnij się.
-Hej- przywitał się, uśmiechając lekko, na co odpowiedziałam mu tym samym. Chłopak otworzył mi drzwi od strony pasażera na co podziękowałam, następnie obszedł samochód aby zająć koło mnie miejsce kierowcy.
-Mogę się ciebie o coś zapytać?- zadałam pytanie, mając malutką nadzieję że powie mi gdzie jedziemy. Zaśmiał się pod nosem, wiedząc o co mi chodzi.
-Jeśli chodzi o pytanie pod tytułem "Gdzie jedziemy?", to muszę ci odmówić odpowiedzi. Zamiast tego możesz na ten temat usłyszeć "niespodzianka"- odpowiedział z cwaniackim uśmiechem, który w tej chwili miałam ochotę zlikwidować z jego ślicznej buźki.
-Jeśli nie pamiętasz, w co wątpię, to nienawidzę niespodzianek- odpowiedziałam, patrząc na widok za oknem.
-Znając mnie polubisz je- powiedział. Czułam na sobie jego wzrok, co nie jest dobre w tej sytuacji ze względu na to że prowadzi.
-Wątpię- stwierdziłam, po czym nastała cisza, dzięki której mogłam pomyśleć o tym co będzie. Po około 20 minutach, zatrzymaliśmy się na parkingu przy lesie. Jeśli mam być szczera to trochę się przestraszyłam. Moją głowę zapełniły czarne scenariusze, przez co nie zauważyłam że Zayn czeka z otwartymi drzwiami czekając aż wysiądę, co też natychmiastowo uczyniłam. Moment później byłam już prowadzona między drzewami. Przez całą wędrówkę odwracałam głowę we wszystkie strony orientując się czy nie nadchodzi zagrożenie. po około 10 minutach wędrówki pieszo, znaleźliśmy się na polance, na której było wzgórze, jak się później okazało, jego szczyt był naszym celem wycieczki. Gdy już byliśmy na szczycie wzgórza, mogłam zobaczyć cały las z góry, co było przepięknym widokiem. Mulat rozłożył swoją ramoneskę, po czym na niej usiadł, wyczekując aż zrobię to samo, co postąpiłam.
-Piękne miejsce- oznajmiłam, wpatrując się w widok przed nami.
-Też tak myślę. To moje drugie miejsce gdzie mogę pomyśleć nad życiem- powiedział lekko się uśmiechając. Zakładam że pierwszym miejscem, jest polana na której się spotkaliśmy. -Opowiedz mi coś o sobie.
Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią, lecz po chwili słowa same wypłynęły z moich ust.
-Więc, jestem Veronica Lisowska, mam 19 lat, pracuję w kawiarni w której właścicielem jest brat moje przyjaciółki. Przyjechałam tutaj pół roku temu, znam w miarę angielski ale nie na tyle aby mówić jak prawdziwy Brytyjczyk. Słucham rock'a. I chyba tyle, teraz twoja kolej.
-No to tak, mam na imię Zayn, mam 20 lat, chyba nie muszę mówić w jaki sposób zarabiam na życie. Pochodzę z Bradford. Moim całym życiem jest muzyka. Słucham wszystkich rodzajów muzyki, i to na tyle.- po tym zaczęliśmy rozmawiać o naszych ulubionych rzeczach. Czasami się sprzeczaliśmy o to co jest lepsze ale zawsze stawiałam na swoim, co szczerze mówiąc było ciężko, bo mulat również jest bardzo uparty.
Po około 2 godzinach siedzenia zrobiło się zimno, więc stwierdziliśmy że czas wracać do domu. Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się z głupot. Przy nim mam uczucie że znam go od paru lat, nie od kilku dni. Mogę powiedzieć że Zayn powoli staje się moim przyjacielem, pomimo krótkiego czasu znajomości.

_____________

Jutro planuję dodać kolejny rozdział :)

DNA/RNA (seria DNA, Zayn Malik fanfiction) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz