Rozdział 11 - RNA

4.2K 227 9
                                    

Dialogi w języku polski
Rozmowy telefoniczne w języku polskim
__________
Właśnie jadę wprostpaszczy rekina. Choć może  nie... Nie wiem jak to określić. Po prostu jadę na wieś, aby odwiedzić dziadków... A raczej jedziemy, bo oprócz mnie w samochodzie jest Zayn, który siedzi obok, na tylnym siedzeniu, oraz Gabrysia i Marcin, który prowadzi samochód z taką wprawą jakby znał całą drogę na pamięć. To nawet ja jej nie pamiętam, a jeździłam tyle razy tą trasą. Może powodem jest to, że nigdy nie zwracałam uwagi na to, w którym kierunku jedziemy. Zazwyczaj patrzyłam nieprzytomnie przez okno, albo po prostu spałam. 
A teraz... Teraz to zupełnie inna bajka. Jest mi nie wygodnie, przez co cały czas się wiercę, szukając odpowiedniej dla mnie pozycji i myślę jak potoczy się akcja w moim domu rodzinnym. Podejrzewam, że nie obejdzie się bez kłótni między mną a ojcem mojej kuzynki, który uważa, że jest idealny pod każdym względem. Nie znosi mnie, bo zawsze się stawiałam, jak nauczył mnie mój tata. O Boże... Powinnam jechać do dziadków od strony ojca. To znaczy samego dziadka, babcia pracuje we Włoszech i przyjeżdża do Polski raz na rok. Chciałabym też odwiedzić moją chrzestną, a zarazem młodszą siostrę taty. Ale nie wiem czy to dobry pomysł. Ciocia zawsze mnie lubiła, jednak to może się zmienić, gdy dowie się o całej sytuacji. Cholera... Zepsułam sobie życie. Po co w ogóle się dałam wplątać w ten cały związek z Zaynem? 
Czy żałuję? 
Nie. 
Czy zmieniłabym coś? 
Owszem. Gdybym mogła cofnąć się w czasie, to nie doszło by do... Hm... Jak to nazwać... Do tego co było po weselu Anki. Wtedy nie byłabym w ciąży i nie miałabym teraz zmartwień dotyczących mojego spotkania z bliskimi. 
Boże, co ja robię? Nie powinnam tak myśleć. Przecież posiadanie dziecka to coś pięknego. Choć nie ukrywam, że to wszystko jest zdecydowanie za wcześnie. 
Pokręciłam  głową, chcąc wypędzić z niej to całe gówno. Bo tak to wszystko można nazwać. Spojrzałam przez okno, w momencie kiedy mijaliśmy tabliczkę z nazwą miejscowości, do której jechaliśmy niecałe pięć godzin. 
Gdy tylko wysiedliśmy z samochodu, zasłoniłam brzuch za dużym swetrem, aby nikt nie widział tej części ciała. 
-Moje słoneczka wróciły!- to były pierwsze słowa babci na nasz widok. Zayn z Marcinem zostali na zewnątrz aby wziąć nasze rzeczy, dlatego miałam chwilę żeby to wszystko rozegrać. Starsza kobieta przytuliła nas z osobna, jednak gdy przyszła moja kolej, uścisnęłam ją tak aby nie czuła zmiany w moim ciele. - Marcin też przyjechał? Nie wiem na dla ilu osób mam naszykować łóżka. 
-Tak. Ale mamy jeszcze jednego gościa.- oznajmiła moja kuzynka, dzięki czemu poczułam małą ulgę. Niestety to był tylko początek. 
-Och. To wasza wspólna znajoma? 
-Nie. To... 
-A gdzie reszta?- zapytała Gabrysia. Muszę jej później podziękować za pomoc w tej chwili. 
-Dziadek w salonie, a pozostali na górze.- skinęłam głową, po czym poszłam przywitać się z dziadkiem, który całą swoją uwagę poświęcał "Modzie na sukces". Słysząc, że ktoś wchodzi do kuchni, wróciłam do niej i pierwsze zobaczyłam, to zaszokowany wyraz twarzy babci, która patrzyła się w jeden punkt. Skierowałam wzrok w tą samą stronę. Jak się okazało była wpatrzona w zagubionego mulata. 
Odchrząknęłam, chcąc by babcia skierowała całą swoją uwagę na mnie. 
-A kim jest ten młody człowiek?
No to się zaczyna. 
-Babciu... To jest Zayn... Mój narzeczony...- odpowiedziałam, nie mając odwagi spojrzeć kobiecie w oczy. 
-Narzeczony?- powtórzyła, jakby trawiąc tą informację w głowie. Skinęłam głową i chwyciłam dłoń Malika, splatając nasze palce razem. Poczułam lekki uścisk, dlatego popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się lekko. 
-Zayn Malik - przedstawił się i wyciągnął rękę w stronę siedemdziesięciolatki. 
-Janina Kotań - babcia podała chłopakowi swoją dłoń, którą lekko ucałował. 
-Miło mi panią poznać - kobieta popatrzyła na mnie pytająco, dlatego przetłumaczyłam jej na polski, to co powiedział Zayn. 
Usiedliśmy przy stole. Gabrysia z Marcinem ulotnili się na górę, jakby przeczuwali, że zaraz rozpocznie się piekło. 
-Dlaczego nic nie powiedziałaś, że kogoś znalazłaś?- zapytała z wyrzutem babcia, na co się zaśmiałam. Musiała wiedzieć wszystko o wszystkich członkach rodziny i nie tylko. Teściowa mojego chrzestnego i równocześnie starszego brata mojej mamy, była niczym monitoring wiejski. 
-Myślałam, że mama ci powiedziała. 
-Nie. Odkąd wyjechała, rozmawiamy o wiele rzadziej.  - Tak. Wiele się zmieniło odkąd mieszkają w Niemczech. Myśląc nad tym, mój humor pogorszył się jeszcze bardziej. - Zayn, może chcesz coś zjeść lub napić się herbaty? 
Dzięki ci babciu za zmianę tematu. 
-Nie, dziękuję. Jeśli będę czegoś potrzebował, zapytam się Ronnie. - Chyba zatrudnię się jako tłumaczka. To dobry pomysł. I zarobię o wiele więcej niż w kawiarni. 
-Więc jak się poznaliście? 
-W kawiarni w której pracowałam. Potem czystym przypadkiem spotkaliśmy się kilka razy. Okazało się, że moja przyjaciółka z którą mieszkałam i pracowałam jest z przyjacielem Zayna. 
-I ile jesteście razem? 
-Ponad rok - odpowiedziałam, dając czas babci na przyswojenie wszystkich informacji. Spojrzałam na mulata, który nie wiedział co zrobić. Miał obojętny wyraz twarzy, jednak w oczach mogłam zobaczyć zagubienie, zdenerwowanie i zdezorientowanie. Oboje byliśmy kłębkami nerwów, ale nie z tych samych powodów. Ja się bałam reakcji rodziny na ciążę, za to Zayn nie wiedział jak się zachować, aby nie urazić żadnej bliskiej mi osoby. I to wszystko przez nasze różnice kulturowe. 
-Jakie macie plany na przyszłość?
Nie chciałam słyszeć tego pytania, ponieważ nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć. "No wiesz babciu, weźmiemy ślub i wychowamy nasze jeszcze nienarodzone dziecko"? Nie, to nie przejdzie. Gdyby Malik wiedział o co chodzi, powiedziałby prawdę. Niestety nie jest na moim miejscu, tylko siedzi niczego nieświadomy obok mnie. 
-Chcemy wziąć ślub. A potem się zobaczy - nie znoszę kłamać. Choć to można nazwać bardziej ukrywaniem prawdy... Chyba. 
-Nie powinno być problemu jeśli jesteś katoliczką, a Zayn protestantem. Ciocia twojej mamy wyszła przecież za mąż za protestanta. 
-Tak... Tylko że Zayn nie jest protestantem...-  wymamrotałam. Żeby tylko nie dostała zawału, ani nic w tym stylu. 
-Świetnie. Czyli trzeba tylko wybrać kościół. 
-Nie, babciu. On jest muzułmaninem. 
-Jak to? 
-Od strony ojca jest Pakistańczykiem.-  wyjaśniłam spokojnie, czekając na to, że babcia zacznie mi mówić, iż to terrorysta. W Polsce niestety panuje przekonanie, że każdy muzułmanin ma pod ubraniami bombę, i tak dalej. 
-Czyli pozostaje tylko ślub cywilny. 
-Nie masz zamiaru prawić mi kazań, ani tego typu rzeczy?-  zapytałam zdziwiona. Wow, tego się nie spodziewałam. 
-Nie. Widać, że się kochacie. Poza tym spodziewałam się tego po tobie. Wiedziałam, że zrobisz to co uważasz za słuszne, nawet jeśli miałabyś stawić czoło całej rodzinie, a szczególnie mamie - uśmiechnęła się do mnie, a w jej oczach mogłam zobaczyć babciną miłość. Kocham ją za to, że nigdy mnie nie osądzała, choć wiadomość, którą chcę jej przekazać, może zmienić to wszystko. 
-Babciu, ale ja... Ja jestem w ciąży... 
-Wiem, kochanie. Myślisz, że skoro jestem stara to również ślepa? Cały czas trzymałaś sweter na brzuchu. Który to miesiąc? 
-Połowa szóstego. 
-Będzie dobrym ojcem. Przypomina mi nawet twojego tatę. Cały czas opiekował się Kasią, tak jak Zayn tobą. -  Och. Może i tak jest, ale nie chciałabym by nasze małżeństwo skończyło się po siedemnastu latach i to w taki sposób, jak moich rodziców. 
-Kocham cię, babciu. 
-Ja ciebie też, kochanie -  złapałam jej dłonie i uścisnęłam, po czym zaczęłyśmy plotkować o każdym ze wsi, a  Zayn... Zayn po prostu siedział i czekał aż skończymy. 

ZAYN 
W drodze do dziadków Ronnie, dziewczyna znów zamknęła się w sobie. Zawsze tak jest, gdy coś ją trapi. Kopie wokół siebie fosę i nie dopuszcza do siebie nikogo. Nawet mnie. Nigdy nie wiem jak mam się zachować. Za każdym razem to dla mnie nowość, ponieważ zazwyczaj jest pełną energii i uśmiechniętą dziewczyną. Nie pokazuje, że coś się dzieje. Muszę wręcz z niej wyciągać pewne informacje, ale wiem, że po jakimś czasie wszystko wraca do normy. A Ronnie staje się na powrót... Po prostu Ronnie. Ta dziewczyna ma wiele twarzy i czasami trudno załapać, o co jej chodzi. 

RONNIE 
-Nie bądź babą i chodź tu!- krzyknęłam do mulata, idąc w stronę rzeczki. Po wczorajszej rozmowie z babcią czułam się o wiele lepiej. Stwierdziłam, że nie ma sensu ukrywać ciąży, bo wcześniej czy później, każdy by się dowiedział. 
A teraz jesteśmy w Roztoczańskim Parku Narodowym, nad rzeką Sopot. Jak na październik, było ciepło, dlatego wybraliśmy się aby pospacerować i odetchnąć świeżym powietrzem, które jest o wiele czystsze niż w Krakowie czy Londynie. Zero spalin, wieżowców czy tłumów spieszących się ludzi. Tylko cisza, spokój... Nie, jednak nie ma spokoju. 
Słysząc znajomą melodię, wyciągnęłam komórkę z kieszeni i odebrałam.
-Co ty sobie myślisz?!- to były pierwsze słowa wypowiedziane przez moją matkę. 
-W jakim sensie? 
-W takim, że jesteś w ciąży z jakąś gwiazdeczką! Nawet nie macie ślubu!- krzyknęła. Nie chciałam aby Zayn słyszał naszą kłótnię, dlatego poszłam na drugi koniec ścieżki. 
-Jesteśmy zaręczeni - na moje słowa, mama prychnęła pogardliwie. 
-Tylko dlatego, że spodziewasz się jego dziecka. Mogłam się domyślić, że zrobisz wszystko, aby go przy sobie zatrzymać. A razem z nim zostaną jego pieniądze, prawda? 
-Do czego zmierzasz? 
-Do tego, że jesteś taka sama jak twoja babcia. Egoistka i materialistka. Nigdy nie musiałaś zapracować na pieniądze. 
-Tylko że to ty mnie zostawiłaś samą i wyjechałaś z Lilką do Niemiec! Więc do cholery, nie mów mi, że nie musiałam pracować, bo robię to odkąd uciekłaś! - rozłączyłam się, czując jak po moich policzkach płynął łzy. Niech ich wszystkich diabli! Mam dość tego cholerstwa! Własna matka uważa mnie za naciągaczkę i porównuje do swojej znienawidzonej teściowej! Wytarłam mokre policzki i odwróciłam się w stronę z której przyszłam. Lecz zanim zdążyłam zrobić krok, poczułam poczułam uderzenie.
A potem ciemność.

DNA/RNA (seria DNA, Zayn Malik fanfiction) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz