Dialogi w języku polski
Rozmowy telefoniczne w języku polskim
__________
Właśnie jadę wprostpaszczy rekina. Choć może nie... Nie wiem jak to określić. Po prostu jadę na wieś, aby odwiedzić dziadków... A raczej jedziemy, bo oprócz mnie w samochodzie jest Zayn, który siedzi obok, na tylnym siedzeniu, oraz Gabrysia i Marcin, który prowadzi samochód z taką wprawą jakby znał całą drogę na pamięć. To nawet ja jej nie pamiętam, a jeździłam tyle razy tą trasą. Może powodem jest to, że nigdy nie zwracałam uwagi na to, w którym kierunku jedziemy. Zazwyczaj patrzyłam nieprzytomnie przez okno, albo po prostu spałam.
A teraz... Teraz to zupełnie inna bajka. Jest mi nie wygodnie, przez co cały czas się wiercę, szukając odpowiedniej dla mnie pozycji i myślę jak potoczy się akcja w moim domu rodzinnym. Podejrzewam, że nie obejdzie się bez kłótni między mną a ojcem mojej kuzynki, który uważa, że jest idealny pod każdym względem. Nie znosi mnie, bo zawsze się stawiałam, jak nauczył mnie mój tata. O Boże... Powinnam jechać do dziadków od strony ojca. To znaczy samego dziadka, babcia pracuje we Włoszech i przyjeżdża do Polski raz na rok. Chciałabym też odwiedzić moją chrzestną, a zarazem młodszą siostrę taty. Ale nie wiem czy to dobry pomysł. Ciocia zawsze mnie lubiła, jednak to może się zmienić, gdy dowie się o całej sytuacji. Cholera... Zepsułam sobie życie. Po co w ogóle się dałam wplątać w ten cały związek z Zaynem?
Czy żałuję?
Nie.
Czy zmieniłabym coś?
Owszem. Gdybym mogła cofnąć się w czasie, to nie doszło by do... Hm... Jak to nazwać... Do tego co było po weselu Anki. Wtedy nie byłabym w ciąży i nie miałabym teraz zmartwień dotyczących mojego spotkania z bliskimi.
Boże, co ja robię? Nie powinnam tak myśleć. Przecież posiadanie dziecka to coś pięknego. Choć nie ukrywam, że to wszystko jest zdecydowanie za wcześnie.
Pokręciłam głową, chcąc wypędzić z niej to całe gówno. Bo tak to wszystko można nazwać. Spojrzałam przez okno, w momencie kiedy mijaliśmy tabliczkę z nazwą miejscowości, do której jechaliśmy niecałe pięć godzin.
Gdy tylko wysiedliśmy z samochodu, zasłoniłam brzuch za dużym swetrem, aby nikt nie widział tej części ciała.
-Moje słoneczka wróciły!- to były pierwsze słowa babci na nasz widok. Zayn z Marcinem zostali na zewnątrz aby wziąć nasze rzeczy, dlatego miałam chwilę żeby to wszystko rozegrać. Starsza kobieta przytuliła nas z osobna, jednak gdy przyszła moja kolej, uścisnęłam ją tak aby nie czuła zmiany w moim ciele. - Marcin też przyjechał? Nie wiem na dla ilu osób mam naszykować łóżka.
-Tak. Ale mamy jeszcze jednego gościa.- oznajmiła moja kuzynka, dzięki czemu poczułam małą ulgę. Niestety to był tylko początek.
-Och. To wasza wspólna znajoma?
-Nie. To...
-A gdzie reszta?- zapytała Gabrysia. Muszę jej później podziękować za pomoc w tej chwili.
-Dziadek w salonie, a pozostali na górze.- skinęłam głową, po czym poszłam przywitać się z dziadkiem, który całą swoją uwagę poświęcał "Modzie na sukces". Słysząc, że ktoś wchodzi do kuchni, wróciłam do niej i pierwsze zobaczyłam, to zaszokowany wyraz twarzy babci, która patrzyła się w jeden punkt. Skierowałam wzrok w tą samą stronę. Jak się okazało była wpatrzona w zagubionego mulata.
Odchrząknęłam, chcąc by babcia skierowała całą swoją uwagę na mnie.
-A kim jest ten młody człowiek?
No to się zaczyna.
-Babciu... To jest Zayn... Mój narzeczony...- odpowiedziałam, nie mając odwagi spojrzeć kobiecie w oczy.
-Narzeczony?- powtórzyła, jakby trawiąc tą informację w głowie. Skinęłam głową i chwyciłam dłoń Malika, splatając nasze palce razem. Poczułam lekki uścisk, dlatego popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
-Zayn Malik - przedstawił się i wyciągnął rękę w stronę siedemdziesięciolatki.
-Janina Kotań - babcia podała chłopakowi swoją dłoń, którą lekko ucałował.
-Miło mi panią poznać - kobieta popatrzyła na mnie pytająco, dlatego przetłumaczyłam jej na polski, to co powiedział Zayn.
Usiedliśmy przy stole. Gabrysia z Marcinem ulotnili się na górę, jakby przeczuwali, że zaraz rozpocznie się piekło.
-Dlaczego nic nie powiedziałaś, że kogoś znalazłaś?- zapytała z wyrzutem babcia, na co się zaśmiałam. Musiała wiedzieć wszystko o wszystkich członkach rodziny i nie tylko. Teściowa mojego chrzestnego i równocześnie starszego brata mojej mamy, była niczym monitoring wiejski.
-Myślałam, że mama ci powiedziała.
-Nie. Odkąd wyjechała, rozmawiamy o wiele rzadziej. - Tak. Wiele się zmieniło odkąd mieszkają w Niemczech. Myśląc nad tym, mój humor pogorszył się jeszcze bardziej. - Zayn, może chcesz coś zjeść lub napić się herbaty?
Dzięki ci babciu za zmianę tematu.
-Nie, dziękuję. Jeśli będę czegoś potrzebował, zapytam się Ronnie. - Chyba zatrudnię się jako tłumaczka. To dobry pomysł. I zarobię o wiele więcej niż w kawiarni.
-Więc jak się poznaliście?
-W kawiarni w której pracowałam. Potem czystym przypadkiem spotkaliśmy się kilka razy. Okazało się, że moja przyjaciółka z którą mieszkałam i pracowałam jest z przyjacielem Zayna.
-I ile jesteście razem?
-Ponad rok - odpowiedziałam, dając czas babci na przyswojenie wszystkich informacji. Spojrzałam na mulata, który nie wiedział co zrobić. Miał obojętny wyraz twarzy, jednak w oczach mogłam zobaczyć zagubienie, zdenerwowanie i zdezorientowanie. Oboje byliśmy kłębkami nerwów, ale nie z tych samych powodów. Ja się bałam reakcji rodziny na ciążę, za to Zayn nie wiedział jak się zachować, aby nie urazić żadnej bliskiej mi osoby. I to wszystko przez nasze różnice kulturowe.
-Jakie macie plany na przyszłość?
Nie chciałam słyszeć tego pytania, ponieważ nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć. "No wiesz babciu, weźmiemy ślub i wychowamy nasze jeszcze nienarodzone dziecko"? Nie, to nie przejdzie. Gdyby Malik wiedział o co chodzi, powiedziałby prawdę. Niestety nie jest na moim miejscu, tylko siedzi niczego nieświadomy obok mnie.
-Chcemy wziąć ślub. A potem się zobaczy - nie znoszę kłamać. Choć to można nazwać bardziej ukrywaniem prawdy... Chyba.
-Nie powinno być problemu jeśli jesteś katoliczką, a Zayn protestantem. Ciocia twojej mamy wyszła przecież za mąż za protestanta.
-Tak... Tylko że Zayn nie jest protestantem...- wymamrotałam. Żeby tylko nie dostała zawału, ani nic w tym stylu.
-Świetnie. Czyli trzeba tylko wybrać kościół.
-Nie, babciu. On jest muzułmaninem.
-Jak to?
-Od strony ojca jest Pakistańczykiem.- wyjaśniłam spokojnie, czekając na to, że babcia zacznie mi mówić, iż to terrorysta. W Polsce niestety panuje przekonanie, że każdy muzułmanin ma pod ubraniami bombę, i tak dalej.
-Czyli pozostaje tylko ślub cywilny.
-Nie masz zamiaru prawić mi kazań, ani tego typu rzeczy?- zapytałam zdziwiona. Wow, tego się nie spodziewałam.
-Nie. Widać, że się kochacie. Poza tym spodziewałam się tego po tobie. Wiedziałam, że zrobisz to co uważasz za słuszne, nawet jeśli miałabyś stawić czoło całej rodzinie, a szczególnie mamie - uśmiechnęła się do mnie, a w jej oczach mogłam zobaczyć babciną miłość. Kocham ją za to, że nigdy mnie nie osądzała, choć wiadomość, którą chcę jej przekazać, może zmienić to wszystko.
-Babciu, ale ja... Ja jestem w ciąży...
-Wiem, kochanie. Myślisz, że skoro jestem stara to również ślepa? Cały czas trzymałaś sweter na brzuchu. Który to miesiąc?
-Połowa szóstego.
-Będzie dobrym ojcem. Przypomina mi nawet twojego tatę. Cały czas opiekował się Kasią, tak jak Zayn tobą. - Och. Może i tak jest, ale nie chciałabym by nasze małżeństwo skończyło się po siedemnastu latach i to w taki sposób, jak moich rodziców.
-Kocham cię, babciu.
-Ja ciebie też, kochanie - złapałam jej dłonie i uścisnęłam, po czym zaczęłyśmy plotkować o każdym ze wsi, a Zayn... Zayn po prostu siedział i czekał aż skończymy.ZAYN
W drodze do dziadków Ronnie, dziewczyna znów zamknęła się w sobie. Zawsze tak jest, gdy coś ją trapi. Kopie wokół siebie fosę i nie dopuszcza do siebie nikogo. Nawet mnie. Nigdy nie wiem jak mam się zachować. Za każdym razem to dla mnie nowość, ponieważ zazwyczaj jest pełną energii i uśmiechniętą dziewczyną. Nie pokazuje, że coś się dzieje. Muszę wręcz z niej wyciągać pewne informacje, ale wiem, że po jakimś czasie wszystko wraca do normy. A Ronnie staje się na powrót... Po prostu Ronnie. Ta dziewczyna ma wiele twarzy i czasami trudno załapać, o co jej chodzi.RONNIE
-Nie bądź babą i chodź tu!- krzyknęłam do mulata, idąc w stronę rzeczki. Po wczorajszej rozmowie z babcią czułam się o wiele lepiej. Stwierdziłam, że nie ma sensu ukrywać ciąży, bo wcześniej czy później, każdy by się dowiedział.
A teraz jesteśmy w Roztoczańskim Parku Narodowym, nad rzeką Sopot. Jak na październik, było ciepło, dlatego wybraliśmy się aby pospacerować i odetchnąć świeżym powietrzem, które jest o wiele czystsze niż w Krakowie czy Londynie. Zero spalin, wieżowców czy tłumów spieszących się ludzi. Tylko cisza, spokój... Nie, jednak nie ma spokoju.
Słysząc znajomą melodię, wyciągnęłam komórkę z kieszeni i odebrałam.
-Co ty sobie myślisz?!- to były pierwsze słowa wypowiedziane przez moją matkę.
-W jakim sensie?
-W takim, że jesteś w ciąży z jakąś gwiazdeczką! Nawet nie macie ślubu!- krzyknęła. Nie chciałam aby Zayn słyszał naszą kłótnię, dlatego poszłam na drugi koniec ścieżki.
-Jesteśmy zaręczeni - na moje słowa, mama prychnęła pogardliwie.
-Tylko dlatego, że spodziewasz się jego dziecka. Mogłam się domyślić, że zrobisz wszystko, aby go przy sobie zatrzymać. A razem z nim zostaną jego pieniądze, prawda?
-Do czego zmierzasz?
-Do tego, że jesteś taka sama jak twoja babcia. Egoistka i materialistka. Nigdy nie musiałaś zapracować na pieniądze.
-Tylko że to ty mnie zostawiłaś samą i wyjechałaś z Lilką do Niemiec! Więc do cholery, nie mów mi, że nie musiałam pracować, bo robię to odkąd uciekłaś! - rozłączyłam się, czując jak po moich policzkach płynął łzy. Niech ich wszystkich diabli! Mam dość tego cholerstwa! Własna matka uważa mnie za naciągaczkę i porównuje do swojej znienawidzonej teściowej! Wytarłam mokre policzki i odwróciłam się w stronę z której przyszłam. Lecz zanim zdążyłam zrobić krok, poczułam poczułam uderzenie.
A potem ciemność.
CZYTASZ
DNA/RNA (seria DNA, Zayn Malik fanfiction) ✔️
FanficUWAGA! MOGĄ POJAWIĆ SIĘ PRZEKLEŃSTWA ORAZ TREŚCI POWYŻEJ 16 ROKU ŻYCIA. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! Zapraszam do czytania :)xxx [zakończone]