Rozdział 7 - DNA

10.1K 319 1
                                    

-Co ty tu robisz?- zapytałam zaskoczona. Co on robił w MOIM miejscu?!
-Mogę zapytać o to samo. Myślałem że tylko ja tu przychodzę- odpowiedział siadając obok mnie.
-To chyba oby dwoje tak myśleliśmy- potwierdziłam. Przez chwilę trwała niezręczna cisza, którą mój towarzysz postanowił przerwać.
-Tak w ogóle to jestem Zayn- wyciągnął do mnie rękę którą po chwili uścisnęłam.
-Veronica- odpowiedziłam.
-Chyba nie jesteś stąd, zgadłem?- zapytał, patrząc na mnie zaciekawiony.
-Zgadłeś, ale gdybym ci powiedziała musiałabym cię zabić- stwierdziłam z lekkim uśmiechem.- Jak w ogóle to stwierdziłeś?
-Masz twardy akcent, więc myślę że jesteś z Rosji lub jej okolic- powiedział patrząc na polanę.
-Raczej wątpię, abym była rosjanką.
-Chyba już się kiedyś spotkaliśmy- stwierdził po chwili ciszy.
-Możliwe, pracuję w kawiarni niedaleko stąd.
-No tak! Czekaj! To ty wystąpiłaś na gali charytatywnej!- zaczął mówić z zawrotną szybkością robiąc głupie miny, przez które zaczęłam się śmiać.
Gdy w końcu przestał mówić przechylił głowę marszcząc brwi, przez co nowa salwa śmiechu wydobyła się z moich ust.
Przez kolejne 5 minut próbowałam się uspokoić, aż w końcu się udało.
Siedziałam patrząc w dal, jednak coś ZNOWU nie grało..
-Piszesz?- zapytał Zayn.
-Co?- nie wiedziałam o co mu chodzi, więc odwróciłam głowę w stronę mulata, który trzymał MÓJ zeszyt i czytał MOJE teksty.
Od razu ruszyłam w stronę chłopaka, chcąc odebrać moją własność.
-Oddaj- rozkazałam, na co on posłuchał. Schowałam notatnik do torby i skierowałam się w stronę wyjścia z polany.
-Czekaj!- usłyszałam, jednak nie miałam zamiaru go słuchać. W pewnym momencie przede mną zjawił się Zayn.
-Co?
-Przepraszam że czytałem, choć z większości nic nie rozumiem, ale te angielskie są świetne- powiedział, na co się zmieszałam. Nikt oprócz bliskich mi osób nie wie że piszę piosenki, więc nie wiedziałam jak się zachować w takiej sytuacji = obca mi osoba widziała te ścierwa i jeszcze tego mało, zaczyna chwalić to co ja uważam za gówno.
-Mogłabyś wykorzystać to że umiesz śpiewać i dodatkowo piszesz znakomite teksty- stwierdził, uśmiechając się lekko.
-Ja nie umiem śpiewać- odpowiedziałam szczerze. To że ktoś uważa na odwrót to ma problem ze słuchem.
-W to wątpię, słyszałem jak śpiewałaś na gali- oznajmił unosząc lewą brew do góry.
-To nie byłam ja- skłamałam. Znaczy to nie było do końca kłamstwo. Wystąpiłam w zastępstwie za przyjaciółkę która spotkała kogoś.
-Ale- nie dokończył widząc że nie chcę ciągnąć tematu. Wyminęłam go kierując się w zamierzoną stronę jednak coś mi przeszkodziło. A mianowicie dłoń trzymająca mój nadgarstek. O
-Spotkamy się jeszcze?- zapytał znienacka.
-Może kiedyś- oznajmiłam i poszłam w swoją stronę. Taka odpowiedź musi go usatysfakcjonować.
Wyszłam z parku, kierując się w stronę mieszkania. Po drodze włożyłam słuchawki do uszu. Wsłuchując się w I Don't Care - Apocalyptica, myślałam o tym co się stało w parku.
Nawet dobrze mi się rozmawiało z Malikiem, ale to mogą być pozory. Czytał moje teksty, co mnie wkurzyło, ale to też moja wina, bo zostawiłam zeszyt na pastwę losu. Co gorsze mam się z nim spotkać po jutrze, choć on o tym nie wie. Chyba jedyną rozrywką na ten dzień będzie jego mina gdy mnie zobaczy.
Po chwili już otwierałam drzwi od mieszkania. Zdjęłam buty i weszłam do salonu, gdzie zobaczyłam moją przyjaciółkę z kubełkiem lodów w ręce oglądającą Plotkarę.
-Hej- przywitałam się zajmując obok niej miejsce, obierając sobie za cel lody o smaku mojej kochanej czekolady.
-Zadzwonił do mnie- wymamrotała. Gwałtownie odwróciłam głowę w stronę Sophie, która wpatrzona była nieobecnie w stronę telewizora -Nie mam pojęcia skąd wziął mój numer.
-Kto?- nadal nie wiedziałam o co chodzi. Co się ze mną dzieje?! Muszę wymazać z pamięci wydarzenie z parku.
-Harry- wyszeptała. Widząc łzy w jej oczach, od razu ją przytuliłam.
-Co ci powiedział?
-Chce się spotkać. Nie wiem co mam zrobić- popatrzyła na mnie, na co westchnęłam, nie wiedząc co powiedzieć. Chyba zrobię to co zawsze w takich chwilach. Powiem prosto z mostu.
-Jeśli go kochasz, to zrób co serce ci mówi- Boże, co ja gadam?! Przecież miłość nie istnieje.- Teraz proste pytanie, chcesz się z nim spotkać?
-Nie wiem, serce mówi że tak, a rozum że znowu mnie zrani- powoli powiedziała.
-Więc olej rozum i posłuchaj serca- chyba coś mi się popierdoliło w głowie. Sophie popatrzyła na mnie w zdziwieniu.
-Ronnie, czy ty się uderzyłaś w głowę? Przecież sama twierdzisz że nie ma miłości- stwierdziła unosząc brwi do góry.
-Tak wiem co mówiłam i nadal tak myślę, ale widzę po tobie że chcesz być szczęśliwa.. A przecież mi do szczęścia to nie jest potrzebne- oznajmiłam bez ogródek.

DNA/RNA (seria DNA, Zayn Malik fanfiction) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz