Uwaga! Ważna notka pod rozdziałem!
__________
*ZAYN*
Cholera, cholera, cholera...
Jechałem jak najszybciej się dało, aby dotrzeć do szpitala, do którego zazwyczaj się jedzie przynajmniej czterdzieści minut. Nie mogłem się uspokoić, cały czas zerkałem na Ronnie, która siedziała spokojnie na fotelu pasażera i nie skarżyła się na żaden ból, co jest dziwne bo w każdym możliwym filmie kobieta w takiej sytuacji bardzo cierpi.
-Jak możesz być taka spokojna?- zapytałem z napięciem w głosie.
-A powinnam się drzeć? A może płakać? Ja tylko rodzę, to nie koniec świata, Zayn.- odpowiedziała opanowana.
Muszę się jakoś rozluźnić, bo jeśli tak dalej pójdzie to wywołam wypadek.
-Wdech... Wydech... Wdech... Wydech...- mamrotałem pod nosem.
-No przecież oddycham.
-Nie mówię tego do ciebie, tylko do siebie.- oznajmiłem, choć nie czułem się ani trochę lepiej.
Gdy tylko dojechaliśmy pod szpital, wysiadłem z samochodu i pobiegłem na drugą jego stronę aby wyciągnąć Ronnie. Gdy tylko wyszła z maszyny, od razu skierowaliśmy się w stronę wejścia, gdzie pielęgniarka widząc nas szybko poszła po wózek inwalidzki.
Po chwili Ronnie usiadła na nim, a następnie pchana w stronę porodówki. W pewnym momencie usłyszałem krzyk, który rozdarł mi serce.
-To boli...- wyszeptała blondynka, którą trzymałem za rękę aby w jakikolwiek sposób dać jej wsparcie.
-Podamy jej znieczulenie ale najpierw musi ją zbadać lekarz.- skinąłem głową na znak, że rozumiem po czym weszliśmy do windy. Kobieta wcisnęła przycisk z numerem drugim, a kiedy byliśmy już na wyznaczonym piętrze, przeszliśmy przez korytarz i weszliśmy do sali.
Razem z pielęgniarką pomogliśmy wstać Ronnie z wózka, a następnie położyć się na łóżku.
-Za chwilę przyjdzie doktor.- oznajmiła kobieta, po czym wyszła. Ja natomiast usiadłem na krześle przy łóżku i złapałem za rękę dziewczynę splatając nasze palce.
-Zayn?
-Tak?
-Boję się.- powiedziała, a zaśmiałem się przypominając sobie jej słowa w samochodzie. W końcu poród "to nie koniec świata". -I z czego się śmiejesz, barani łbie?
-Z niczego, kruszynko.
-Jak urodzę to wtedy mnie tak nazywaj, bo jak na razie wyglądam jak dynia.
Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, dlatego odwróciłem głowę w tamtą stronę. Widząc starszego mężczyznę w lekarskim kitlu odetchnąłem z ulgą ponieważ do tej pory nic nie wiedzieliśmy.
-Witam, nazywam się Richard McKeane i będę pani lekarzem podczas pobytu tutaj. Najpierw zrobimy pani wstępne badania aby sprawdzić jak miewa się pani maleństwo i czy jest pani gotowa je przywitać na świecie.- posłał nam serdeczny uśmiech, który również mówił, że wszystko będzie dobrze.
Musi być.
Najpierw zrobił badanie usg, po czym chciał już przejść do dalszych badań, jednak Ronnie go zatrzymała.
-Mógłby pan na małą chwilkę wyjść?- skinął głową kolejny raz się uśmiechając a następnie wyszedł, natomiast dziewczyna spojrzała na mnie, mówiąc:
CZYTASZ
DNA/RNA (seria DNA, Zayn Malik fanfiction) ✔️
FanfictionUWAGA! MOGĄ POJAWIĆ SIĘ PRZEKLEŃSTWA ORAZ TREŚCI POWYŻEJ 16 ROKU ŻYCIA. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! Zapraszam do czytania :)xxx [zakończone]