Rozdział 10

460 48 3
                                    


   -Znam ją?-wyjąkałem.

     -Tak. To Taeyeon.

     -Taeyeon?-wytrzeszczyłem oczy.

     -Mhm.

     -Ta z Girls' Generation?-postanowiłem się upewnić, na co pokiwał głową.

Nie wiedziałem, co więcej mogłem powiedzieć. A nawet jeśli bym wiedział, to wielka gula w gardle i zawiązany na słupeł język uniemożliwiłyby mi wydukanie chociaż jednego słowa. Chciałem udawać, że mnie to nie poruszyło, że to nie moja sprawa. Próbowałem ze wszystkich sił, ale nie wiedziałem czy moja gra aktorska była przekonująca. Co prawda zawsze uważałem, że mam w tym kierunku talent, ale strasznie trudno jest udawać szczęśliwego człowieka bez żadnych zmartwień, kiedy tak naprawdę krwawi ci serce. Aż tak dobrym aktorem chyba nie byłem, ale dawałem z siebie wszystko, żeby wyszło w miarę realnie.

          Nie chciałem się zdradzić, więc uznałem, że lepiej będzie jeśli wyjdę na zewnątrz. Wstałem szybko z kanapy i skierowałem się do drzwi nie informując nikogo, że wychodzę. Pociągnąłem za klamkę, po czym wyśliznąłem się na korytarz. Zdaje się, że nikt nawet nie zwrócił na mnie swojej uwagi. Taemin był zbyt zajęty piciem mleka albo raczej delektowaniem się nim, a Minho wpatrywał się w niego jak w obrazek. Musiałem przyznać, że strasznie im zazdrościłem ich uczucia. Byli razem bardzo szczęśliwi. Widać to było na pierwszy rzut oka z odległości kilku kilometrów. Trudno powiedzieć, że Taemin był przy nim lepszy i milszy, ale na pewno był dużo szczęśliwszy niż wcześniej. Nie wiedziałem za dużo o jego przeszłości, bo nie chciał o tym z nikim rozmawiać, ale chyba nie była za przyjemna. Tylko jego chłopak o wszystkim wiedział, ale nigdy się nie wygadał, niezależnie od tego ile na niego naciskaliśmy. Też zawsze chciałem być w takim związku, ale od kiedy pamiętam czekałem tylko na Jonghyuna. Zawsze się łudziłem, że w końcu spojrzy na mnie jak na kogoś więcej niż tylko przyjaciela, ale jak to mówią ludzie nadzieja matką głupich.

          Siedziałem tuż obok Jjonga, ale on też nawet nie zauważył, że wyszedłem. Był zbyt zajęty wstukiwaniem na klawiaturze tekstu wiadomości do Taeyeon na Kakao Talk. Skąd wiedziałem, że akurat do niej? Nie zauważył nie tylko tego, że wyszedłem, ale również tego, że zanim to zrobiłem zajrzałem mu w ekran. Zawsze jak pisał z jakąś swoją dziewczyną to zapominał o Bożym świecie. Nawet gdyby ktoś przywiązał go do BMW, a potem przeciągnął po wszystkich ulicach Seulu, on i tak nie zwróciłby na to uwagi. Jak widać w pełni poświęcał się wszystkim laskom.

          Oparłem się o ścianę na korytarzu i zamknąłem oczy. Jedyne czego w tym momencie potrzebowałem to spokój. Święty spokój. Chciałem mieć chwilę tylko dla siebie. Sam ze sobą. Musiałem uporządkować burzę w swoim mózgu i zwolnić odrobinę mocno walące serce.

     -A ty co tutaj tak sam?-otworzyłem oczy, żeby natknąć się wzrokiem na Onew, który był tak zadowolony jakby zjadł cały kubełek kurczaków.

     -Tak sobie.-rzuciłem od niechcenia. Nie miałem ochoty wdawać się w danym momencie w interakcje z innymi.-Idę się przejść.-dodałem, po czym ruszyłem niespodziewanie sprintem przed siebie. Chyba się tego nie spodziewał, ale głowy nie dałbym sobie uciąć. W sumie znał nas już po tych 5 latach od debiutu całkiem dobrze i zdążył raczej przywyknąć do naszych odwałów oraz innych dziwnych zachowań.

     -Przejść czy przebiec?-usłyszałem jeszcze za sobą, ale nie odpowiedziałem, gdyż uznałem to za pytanie retoryczne.

Dobiegłem do jakiegoś małego pomieszczenia, którego drzwi były uchylone. Był to schowek na szczotki i różne inne rzeczy, których nie znałem nawet nazw. Wydawało mi się, że to chyba dobre miejsce na pobycie sam na sam ze sobą. No bo kto niby miałby wchodzić do schowka na szczotki? Oprócz sprzątaczek oczywiście.

          Zajrzałem niepewnie do środka, ale było zbyt ciemno, żebym mógł cokolwiek zobaczyć, więc postanowiłem przekroczyć próg i poszukać jakiegoś włącznika światła.  Tak szczerze mówiąc bałem się ciemności od dziecka i nigdy jakoś nie mogłem tego lęku przezwyciężyć. Słyszałem kiedyś, że po 7 roku życia dzieci przestają bać się ciemności, ale ja miałem już 23 i nadal nie mogłem się od tego strachu uwolnić. Moi rodzice chcieli zapisać mnie nawet na wizytę do psychologa, ale zapewniałem ich, że sam się z tym zmierzę. No i chyba nareszcie miałem dobrą okazję. Zrobiłem kilka kroków na przód kierując się bardziej w głąb pokoju, kiedy nagle usłyszałem, że ktoś z hukiem zamknął za mną drzwi, a następnie kilkakrotnie przekręcił w zamku klucz. Pomyślałem, że to mogła być sprzątaczka, która była pewna, że nikogo nie ma w środku, więc zamknęła pomieszczenie. Bez zastanowienia rzuciłem się na drzwi waląc w nie jak szalony albo nawet opętany, aby ktokolwiek je zamknął natychmiast otworzył. Planowałem na początku zostać tam nie więcej niż pół godziny, ale po tym incydencie moje plany musiały ulec chyba drobnej zmianie. Nie miałem pojęcia co powinienem robić, a jedyne co przyszło mi do głowy to walenie z całej siły w drzwi pięściami. Po około 15 minutach jednak dałem sobie z tym spokój, gdyż nikt raczej nie miał zamiaru uratować mnie z opresji. Nie miałem nawet ochoty na szukanie włącznika światła, więc po prostu usiadłem pod ścianą tuż obok wejścia. Gardło potwornie mnie bolało i tak właściwie to chyba je sobie zdarłem od głośnego wzywania pomocy poprzez krzyk. Wciągnąłem łapczywie powietrze ustami, a następnie oparłem głowę o ścianę, która była za mną. Patrzyłem przez chwilę na sufit próbując uspokoić oddech, a potem postanowiłem się rozejrzeć. Moje oczy przyzwyczaiły się już do mroku, więc widziałem więcej niż wcześniej. Szczerze mówiąc ciemność nawet nie była aż taka zła, nawet całkiem przyjemna. Gdybym nie był zamknięty pewnie mógłbym dużo lepiej wczuć się w ten tajemniczy nastrój, ale niestety nie miałem na to czasu. Musiałem działać! Podniosłem się szybko na równe nogi i ruszyłem w stronę dużego metalowego regału, na którym były poukładane różne liny, druty, folie i tym podobne rzeczy. Chwyciłem zwój zardzewiałego drutu i odgiąłem go tak, aby móc spróbować pogrzebać nim w zamku w drzwiach. Niestety bez skutku. Z drugiej strony siedział klucz. Może to nie był przypadek? Może ktoś specjalnie mnie tam zamknął? Nie, to bez sensu. Kto miałby to zrobić? Albo po co? Nie miałem przecież żadnych wrogów, a przynajmniej nic mi na ten temat nie było wiadomo. Ale to nie było najważniejsze. Musiałem jak najszybciej się stamtąd wydostać. Miałem nadzieję, że któryś z kolegów z zespołu mnie znajdzie, albo chociaż ktoś inny, ale niestety nikomu nie powiedziałem, gdzie idę, ani że w ogóle gdzieś idę. A oni nawet nie zauważyli. Pozostawało mi więc chyba tylko czekać na jakiś cud. Zdemotywowany usiadłem na tym samym miejscu, z którego wcześniej wstałem i położyłem drut na podłodze obok siebie. Byłem strasznie zmęczony i chciało mi się spać, a że i tak nie wiedziałem jak się stamtąd wydostać uznałem, że powinienem uciąć sobie krótką drzemkę. Położyłem się na podłożu i zwinąłem w kłębek, gdyż zauważyłem, że klimatyzacja działała zbyt intensywnie i było całkiem zimno, a następnie odpłynąłem.


Look At Me | JongKeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz