Rozdział 50

350 33 6
                                    

     -Jjong.-pociągnąłem chłopaka dyskretnie za rękaw. Staliśmy właśnie przed klubem na końcu gromadki utworzonej z dwóch zespołów, jakimi były SHINee oraz Infinite-Szczerze mówiąc jestem trochę śpiący.-uśmiechnąłem się delikatnie za wszelką cenę próbując nie pokazać mu mojej przebiegłości-Odprowadzisz mnie do domu?

     -Naprawdę jesteś śpiący?-spojrzał na mnie podejrzliwie-Przed chwilą byłeś jeszcze pełen życia.

     -Baterie mi się wyczerpały. Jestem jak smartfon. Szybko się ładuję, ale też szybko rozładowuję.-wytłumaczyłem mu, co spotkało się z jego śmiechem.

     -Oj, Key. Coś mi się wydaje, że kręcisz...-pomachał głową nadal widocznie rozbawiony.

     -Sądzisz, że symuluję?-oburzyłem się. Czy on był jakimś guru? Skąd wiedział, że wcale nie byłem śpiący, tylko chciałem go zaciągnąć do mojego mieszkania? Coś było nie tak... Może nie byłem aż tak dobrym aktorem jak zawsze mi się wydawało? Nie, bzdura. Byłem znakomity! Dziwne, że jeszcze nie obsadzili mnie w głównej roli w jakiejś wysokobudżetowej dramie, której szanse na sukces są tak wysokie jak obcasy w butach Hyuny. No ale cóż, ten Dinozaur był chyba jeszcze bardziej przebiegły ode mnie. Rozgryzł mnie i zaczął atakować, więc ja rzecz jasna nie mogłem pozostać bierny i również musiałem się bronić, gdyż nie miał żadnego prawa tak mną pomiatać.

     -Może jest jakiś powód, dla którego chciałbyś, abym poszedł z tobą?-udał zamyślenie-Jest prawda?-spojrzał na mnie zagadkowycm wzrokiem. Dziwne. Dlaczego nie mogłem nic wyczytać z jego oczu? Co on? Mona Lisa? Mona Jjong? Musiałem przyznać, że zaczynałem się czuć odrobinę nieswojo. Ale to chyba normalne, kiedy próbujesz zdobyć coś na czym ci zależy, a jakiś przystojny kurdupel, w którym jesteś bezgranicznie zakochany ni stąd ni zowąd bez żadnego wysiłku przechyla szalę zwycięstwa na swoją stronę. O nie, Kim Jonghyunie. Tak być nie będzie. Jedną chwilę, czy to zdanie ma w ogóle jakikolwiek sens? Chyba nie miało żadnego, ale gdzieś je kiedyś usłyszałem i już na stałe utknęło w mojej głowie. Jednak nie to było teraz najważniejsze. Problem leżał w tym, że ten idiota właśnie sobie ze mną pogrywał, a ja nie mogłem tak łatwo mu się poddać. To zupełnie nie było w moim stylu. Miałem zamiar walczyć aż do ostatniej kropli krwi i oczywiste jest to, iż musiałem zachować przy tym swój własny honor.

     -Oczywiście, że jest.-przyznałem mu rację, po czym zauważyłem satysfakcję dosłownie z niego tryskającą-Chcę koniecznie pokazać ci moją kolekcję znaczków pocztowych.-wypaliłem, a jego uśmiech automatycznie zgasł. 1:1, baranie.

     -Od kiedy ty zbierasz znaczki?-zdziwił się.

     -Omo! To ty nie wiedziałeś?-zapytałem, na co pokręcił przecząco głową-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-puściłem do niego oczko, a następnie obserwowałem jak traci swoją stabilną pozycję i zaczyna wątpić w swoje wcześniejsze podejrzenia.

     -Myślałem, że wiem wszystko.-podrapał się po karku nadal zdezorientowany.

     -Jongie, błagam.-westchnąłem-Osoby takiej jak ja nigdy nie da się w całości pojąć.-postanowiłem odrobinę go pocieszyć. Niech wie chłopak, że to nie jego wina-No nieważne. Odprowadzisz mnie, czy mam wracać sam w tę ciemną noc?-zmieniłem nagle temat.

     -Nie, oczywiście, że pójdę z tobą.-pokiwał głową-Jinki.-zwrócił się do naszego lidera, który słysząc swoje imię natychmiast odwrócił się do tyłu, aby dowiedzieć się o co chodzi-Kibum jest zmęczony, więc my już pójdziemy.-poinformował go.

     -Już?-Sunggyu wyprzedził odpowiedź Onew.

     -O co chodzi?-zapytał maknae Infinite.

     -Ktoś już wraca do domu?-zdziwił się Hoya.

     -Key.-odpowiedział im czerwonowłosy lider.

     -Ale oblewamy nasz wspólny sukces!-jęknął Woohyun-MyBum, jak możesz iść teraz do domu?

     -Przepraszam, naprawdę nie mam już na nic siły.-wytłumaczyłem się-Może następnym razem.

     -W porządku.-odezwał się Minho-Skoro jesteś zmęczony, faktycznie powinieneś iść.

     -Dokładnie.-wtrącił się Dongwoo-Wasz grafik będzie teraz pękał w szwach, więc odpoczywaj póki możesz.

     -Dzięki, chłopaki.-uśmiechnąłem się, po czym złapałem Jonghyuna pod rękę i machając im skierowałem się w stronę swojego apartamentu. To naprawdę miło z ich strony, że pozwolili mi się trochę zrelaksować, ale ja nie miałem na to czasu. Tej nocy naprawdę będę musiał się ciężko napracować. If you know what I mean, of course.


Look At Me | JongKeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz