Rozdział 24

407 41 10
                                    

 

         Jonghyun: Zrobiłem coś źle? Przepraszam... ㅠ-ㅠ

          KEY: Nie, to ja przepraszam...

Wpatrywałem się przez chwilę w jedynkę przy swojej wiadomości, która oznaczała, że tekst nie został jeszcze wyświetlony, a kiedy cyfra nagle zniknęła natychmiast odłożyłem telefon na szafkę stojącą tuż przy moim łóżku. Siedziałem w jednym miejscu wpatrując się w urządzenie i czekając niecierpliwie na zabawny dźwięk powiadamiający o przyjściu nowej wiadomości. Czekałem i czekałem. Ile czasu można pisać jedno lub dwa zdania? Ten człowiek chciał mnie chyba wykończyć. A nawet jeśli nie chciał, to i tak robił to nieświadomie. Wstałem zniechęcony, a następnie udałem się do kuchni po szklankę wody. Wyjmując naczynie z szafki do moich uszu doszedł w końcu ten wyczekiwany dźwięk, a ja sam zerwałem się do szybkiego biegu w kierunku sypialni. Chwyciłem telefon i spojrzałem w ekran. "Jonghyun wysłał naklejkę." Oh... Jak ja strasznie nie lubiłem tego powiadomienia! Sprawiało, że ludzie, którzy chcieli jak najszybciej poznać treść musieli czekać dodatkowe kilka sekund. A czas to pieniądz! Ale z drugiej strony wiedziałem już dlaczego Jjongowi zajęło tyle czasu odpisanie mi. Znowu zastanawiał się przez całą wieczność którą emotikonkę wybrać. Niby doskonale znałem ten problem, bo sam nigdy nie potrafiłem się na żadną zdecydować (po kiego ich tak dużo??), ale jednak ja opanowałem wybieranie ich w błyskawicznym tępie tak, żeby inni nie musieli czekać. On też powinien. Przez to tylko niepotrzebnie stresował ludzi...

          Czyli wszystko między nami w porządku. + naklejka z uśmiechniętym kotkiem

Yy... To tyle? Przeciągnąłem palcem po ekranie w dół w poszukiwaniu reszty tekstu. Jak to tylko tyle? Gdzie dalsza część?! Przez kilka dobrych minut czekałem na takie gucio? Pff... Nie, Kim Jonghyunie. Z powodu tego nagłego i wcale nie fajnego obrotu sprawy nic nie było w porządku. Przebrzydły Dinozaur jeden. Jak można być aż tak niedomyślnym oraz przede wszystkim głupim? Mógł sobie w ten sposób rozmawiać z kimkolwiek mu się podobało, ale nie ze mną! Włożyłem smartfona z powrotem do tylnej kieszeni, po czym postanowiłem wyjść z domu, aby odrobinę się przewietrzyć. Przestało już padać i nawet wyszło słońce, więc powietrze musiało być naprawdę nieziemsko przyjemne. Mimo iż był to Seul zapełniony samochodami i innymi nieodpowiednimi dla  środowiska rzeczami. W drodze do drzwi chwyciłem jeszcze czarną czapkę beanie, która miała zapobiec napuszeniu się moich włosów oraz portfel na wypadek jakby w mojej głowie nagle zadzwonił zakupowy alarm.

           Wyszedłem z domu, a następnie skierowałem się do Myeong-Dong. To była szczerze mówiąc od zawsze moja ulubiona dzielnica. Tak pełno tam wszystkiego. Sklepy, kawiarnie, restauracje.

           Rozejrzałem się dookoła z rozmarzonymi oczami chłonąc wszystko jak gąbka. Za pierwszy cel obrałem sobie butik CHANEL, z którego już po krótkiej chwili wyszedłem chwiejnym krokiem cały obładowany markowymi papierowymi torbami, a po nim przyszła pora na kilka innych. Musiałem przyznać, że zakupy to jednak ciężka praca. Ale jaka satysfakcja! Z wielkim uśmiechem na twarzy udałem się do stoiska z ddeokbokki na głównym deptaku, gdyż szczerze mówiąc trochę zgłodniałem. Po złożeniu zamówienia wyjąłem portfel chcąc zapłacić za przekąskę, jednak ktoś wręczył ajummie pieniądze zanim ja zdążyłem to zrobić.

     -Ja zapłacę.-usłyszałem  znajomy męski głos, a kiedy odkręciłem głowę w bok ujrzałem Pierwszego Idiotę Korei Południowej.

Wytrzeszczyłem oczy z niedowierzania, a on zareagował na to śmiechem. Co on tu robił? Śledził mnie? No nie. On był chyba naprawdę niepohamowanym psychopatą! Gdybym tylko nie musiał się z nim użerać na scenie i poza nią, to od razu bez jakiegokolwiek wahania wezwałbym policję! Przecież tak niemogło być! Co ten dureń sobie w ogóle wyobrażał? Co to za samowola jakaś? Miło, że zapłacił za moje jedzenie, ale na nic innego nie miał prawa liczyć. Odebrałem od kobiety ddeokbokki, po czym odwróciłem się na pięcie i ruszyłem szybkim krokiem przed siebie, próbując zniknąć mu z oczu w tłumie.

     -Hej! Zaczekaj! Chodźmy razem!-usłyszałem za sobą, co sprawiło, że natychmiastowo przyspieszyłem. Trudno było prawie biec będąc tak obładowanym torbami, ale albo to albo macki Nam Woohyuna. Już wolałem opalić się na czekoladkę, niż to drugie, a naprawdę nie mówiłem tego często. Tylko w wyjątkowych przypadkach.-Wołałem cię. Nie słyszałeś?-poczułem nagle na swoim ramieniu jego dłoń.

     -Nie.-odparłem sucho.

     -Daj. Pomogę ci.-zaczął zdejmować ze mnie mój bagaż, ale odtrąciłem jego pomoc.

     -Poradzę sobie.

     -Ale ja chcę ci pomóc.-stwierdził, po czym zdecydowanym ruchem zdjął z mojej ręki torby, które od razu zawiesił na swojej. Spojrzałem na niego spod byka, a następnie wręczyłem mu drugie tyle.

     -W takim razie nieś wszystko.-uznałem, po czym ruszyłem w dalszą drogę zajmując się już tylko jedzeniem ddeokbokki.

     -Mieliśmy dzisiaj iść na randkę.-stwierdził doganiając mnie-Powinniśmy iść teraz?

     -Dlaczego miałbym z tobą gdziekolwiek iść?-zapytałem.

     -Bo jeśli nie pójdziesz to powiem szefowi.-wzruszył ramionami.

     -Nie jesteś za duży na skarżenie?-zauważyłem kąśliwie.

     -Tonący wszystkiego się złapie.

     -W takim razie dokąd?-zrezygnowałem z dalszego wymigiwania się, gdyż i tak pewne było, że to on wygra.

     -Hmm... Kino? Kupię ci popcorn.-uśmiechnął się od ucha do ucha.

     -W porządku. Ale nie wyobrażaj sobie za dużo. Idę, bo muszę.


Look At Me | JongKeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz