Rozdział 26

370 44 9
                                    

     -Myślałeś?-zapytał.

     -Tak.-skinąłem głową.

     -I?-dociekał-Możesz dać mi szansę?

     -Nie mam pojęcia czy będę tego żałował, ale lepiej zaryzykować niż żałować, że się nie zaryzykowało.-odpowiedziałem omijając szerokim łukiem słowo "tak".

     -Czyli się zgadzasz!-wykrzyknął podekscytowany niczym sześciolatek, po czym podbiegł do mnie z szeroko rozłożonymi rękoma w celu przytulenia mojego ciała.

     -Przestrzeń osobista.-powiedziałem stanowczo zatrzymując go za pomocą swojej dłoni stykającej się z jego umięśnionym torsem, na co zareagował śmiechem, w którym po chwili mu zawtórowałem.

     -W porządku, w porządku.-uniósł ręce w geście obronnym-Jadłeś śniadanie?

     -Zapomniałem...

     -Odchudzasz się czy jak? Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia!-pouczył mnie-Chodźmy na stołówkę.

     -Ale kucharki nie dadzą nam o tej porze niczego do jedzenia!-zauważyłem-Ostatnim razem jak przyszedłem do nich tak rano to przepędziły mnie wałkiem do ciasta! Aish... Naprawdę! Żeby tak traktować gwiazdę! W głowie się nie mieści!

     -Mi powiedziały, że jestem strasznie, ale to strasznie uroczy i żebym przychodził, kiedy tylko będę chciał.-uśmiechnął się, na co ja jedynie prychnąłem-Let's go!-złapał mnie za nadgarstek, a następnie poprowadził w stronę wyjścia.

     -Widzisz? Mówiłem, że nie dadzą nam umrzeć z głodu.-powiedział Nam zajmując miejsce przy stoliku na przeciwko mnie.

     -Co ty zrobiłeś tym wiedźmom?-zdziwiłem się.

Faktycznie musiały go bardzo lubić, bo nigdy w życiu nie widziałem, żeby dla innych osób z wytwórni były miłe. A swoją drogą to ich zachowanie było naprawdę zastanawiające. Przez całe życie miały okres, czy co? To idole powinni być kapryśni, a nie stare baby stojące przy garach! Nie miałem racji? Oczywiście, że ją miałem! Jak zawsze z resztą. Czy ktoś kiedyś widział takie cuda, żeby Kim Kibum się mylił? To chyba jakieś mity i legendy.

     -Nikt się nie oprze mojemu aegyo.-wyszczerzył zęby.

     -Aha... Akurat.-stwierdziłem pod nosem.

     -Nie wierzysz? To patrz!-przybrał bojowy wyraz twarzy-Hyung...-zapiszczał, a następnie zrobił całą masę niezwykle uroczych póz.

     -Blee...-udałem odruch wymiotny, chociaż tak naprawdę musiałem przyznać, że był w tym świetny. Aż w pewnym momencie miałem ochotę złapać go za te wydęte policzki i doszczętnie wypuciać. Oczywista sprawa nie mogłem tego zrobić, więc musiałem się ostro powstrzymywać. Dopiero co zostaliśmy kumplami, chociaż nie wiem czy to nie za dużo powiedziane, a już rzuciłbym się na niego przez jego słodkość. I co on by sobie pomyślał? W sumie nie miałem pojęcia co by sobie pomyślał, ale wiedziałem na pewno, że zdecydowanie za dużo. Tego byłem w stu procentach pewien!

     -Aż tak źle?-zasmucił się, co jednak było chyba dalszą częścią pokazu, który zorganizowany został w celu zmiękczenia mojego serca.

     -A w ogóle to dlaczego nazwałeś mnie hyung? Myślisz, że wyglądasz młodziej ode mnie? Chciałbyś.-prychnąłem.

     -Który rok?-zapytał.

     -Co który rok?-nie zrozumiałem.

     -W którym się urodziłeś.-sprostował.

     -91.

     -Ja też!

     -Serio? Wyglądasz na zdecydowanie starszego niż ja. Ale to pewnie po prostu wina tych zmarszczek.-odgryzłem się za nazwanie mnie hyungiem. Wyglądałem przecież na dongsaeng, a nie żadnego starszego! Może jeszcze ajussi, co? I frytki do tego!

     -To mimiczne!-zmarszczył brwi.

     -Mimiczne, nie mimiczne. Zmarszczki jak zmarszczki. Grunt, że są.-uznałem-I nie marszcz tych brwi, bo będziesz miał ich jeszcze więcej.-pouczyłem go.

     -Racja. Powinienem bardziej o siebie dbać, prawda?-stwierdził, na co ja przyznałem mu rację poprzez kiwnięcie głową-A wracając do tematu, skoro jesteśmy w tym samym wieku, to możemy zostać przyjaciółmi!

     -A jutro parą?

     -Słucham?

     -Jesteś naprawdę szybki. Dopiero co dałem ci szansę, a ty już chyba myślisz, że cię lubię. Ale posłuchaj moich słów uważnie. To jest proces. Nie da się tak od razu przerzucić na koleżeństwo, a co dopiero na przyjaźń, więc na litość Boską przestań być w takiej gorącej wodzie kąpany, bo się jeszcze oparzysz. Rozumiesz, co chcę ci przekazać?-zapytałem.

     -Chyba tak.-posmutniał-Ale jest szansa, że kiedyś będziemy ze sobą blisko?

     -Jakaś szansa może i jest, ale musisz mi udowodnić, że jesteś wart ogrzewać się w blasku mojej niezrównanej chwały!

     -Jak mogę to zrobić?-zaciekawił się.

     -Nie wiem.-wzruszyłem ramionami-Mi zależy, czy tobie?

     -Masz rację. Na pewno coś wymyślę.-wyszczerzył się-Ale jak powinienem cię nazywać teraz?

     -Hmm... Key?

     -Nie, zbyt formalnie.-skrzywił się-Bummie?-jego oczy nagle rozbłysły.

     -Nie popadajmy w przesadę.-odrzuciłem jego propozycję.

     -Kibummie?-próbował dalej.

     -Kibum. Moje ostatnie słowo.

     -Aish... No dobra.-zajęczał-Ale jak będziemy już przyjaciółmi, to wymyślę dla nas fajne ksywki, okej?

     -Zobaczymy. I wszystko zależy również od poziomu fajności tych ksywek.

     -Będą super fajne!-pokazał kciuk w górę.

     -W takim razie będę mógł rozważyć.-uśmiechnąłem się delikatnie podnosząc jednak tylko jeden kącik ust w górę.

     -Wow! Uśmiechnąłeś się!-zauważył-Jestem na dobrej drodze.

     -Wcale nie!-zaprzeczyłem-Po prostu... Mięśnie twarzy mi zdrętwiały.-wymyśliłem szybko na poczekaniu nie zastanawiając się nawet nad sensem wypowiadanego przeze mnie zdania. Och, serio? Serio, Kibumie? Tylko to zdołałeś wymyślić? Głupi mózg! Więcej z nim strat, niż korzyści!


Look At Me | JongKeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz