Rozdział 7

541 58 0
                                    

  -Dzięki temu zdjęciu do fanclubu SHINee w kilka godzin dołączyło 1000 osób. Fanki uwielbiają paringi w boysbandach. 2min był ostatnio jednym z najpopularniejszych, a teraz prawdziwą furrorę robi JongKey.

     -JongKey?-zapytał niepewnie Bling.

     -To połączenie waszych imion. Jonghyun i Key. JongKey. Sprytne, prawda?

     -Ja wiem co to znaczy.-odparł Jjong-Ale... Mamy udawać parę?

     -Tak.

     -Tylko po to, żeby nastolatki piszczały z radości?-zmarszczył brwi.

     -Jeśli się nie mylę, to zadowalanie fanów jest częścią waszej pracy.

Siedziałem jak wryty i już po raz kolejny w ciągu tej pełnej niepotrzebnych wrażeń godziny nie wiedziałem co miałem robić. Marzyłem tylko o tym, żeby jak najszybciej zniknąć. Wypowiedziałem  w myślach nawet kilka zaklęć, które zapamiętałem  z Harry'ego Pottera, ale niestety żadne nie zadziałało. Nadal siedziałem w biurze szefa bawiąc się swoimi palcami jakby były bardziej interesujące niż to, co działo się tuż przy mnie. W sumie nie zdziwiłem się widząc reakcję Jonghyuna, ale z drugiej strony zrobiło mi się trochę przykro. Teoretycznie miałem wysoką samoocenę, ale on bez jakiegokolwiek wysiłku potrafił sprawić, że jak na zawołanie spadała do poziomu zerowego. Byłem aż taki okropny? Dlaczego nie chciał nawet udawać? Rozumiałem, że był hetero i wolał dziewczyny, ale przecież to miała być tylko gra! Głupia, nic dla niego nie znacząca gra! Aż tak go obrzydzałem? Serce zakłuło mnie mocno jakby ktoś wbił w nie całą masę pinezek, a do moich oczu zaczęły napływać łzy, które jednak skutecznie udawało mi się powstrzymywać.

          Wyszliśmy z biura Lee Soomana i usiedliśmy na czarnej skórzanej sofie, która stała pod ścianą na drugim końcu korytarza. Milczeliśmy przez chwilę nie wiedząc co powiedzieć. W końcu niecodzienne chyba zdarzało się, że przyjaciele znający się od piaskownicy dostawali nakaz bycia parą. Poprawka, udawania pary.

     -Przepraszam.-postanowiłem pierwszy przerwać ciszę.

     -Za co mnie przepraszasz?-uśmiechnął się łagodnie.

     -To moja wina... Gdybym nie wszedł w tamtą uliczkę...

     -Przestań!-przytulił mnie nagle do siebie, przez co moje serce stanęło.-Skąd niby miałeś wiedzieć?

Zamarłem z nienaturalnie wytrzeszczonymi oczami na wzór głównej bohaterki z dramy, która zostaje zaskoczona nagłym pocałunkiem. Czy on mnie właśnie trzymał w swoich ramionach? Z własnej nieprzymuszonej woli? Chyba tak... Mimo iż czułem na sobie jego ciepło, trudno mi było w to uwierzyć. Nie mogłem ani mrugnąć, ani złapać oddechu, ani wykonać jakiejkolwiek innej czynności. Tylko dlaczego on to zrobił? Może nie brzydził się mnie aż tak jak myślałem. Głupio to zabrzmi, ale naprawdę wtedy pomyślałem, że mógł mnie lubić chociaż troszeczkę. Odrobinę. Ale to prawdopodobnie, w 95% była tylko moja chora wybujała wyobraźnia, więc szybko wybiłem to sobie z głowy.

     -Już próbujesz podtrzymać paring?-zawstydzony postanowiłem rzucić żartem dla rozluźnienia atmosfery, który chyba widocznie go rozbawił, ponieważ zaśmiał się cicho.

     -Wracajmy na próbę.-odsunął się ode mnie, po czym wstał z sofy.-Skarbie.-zachichotał i wyciągnął rękę w moją stronę, aby pomóc mi wstać.

     -Jjong!-zarumieniłem się, ale chwyciłem jego dłoń, na co pociągnął mnie w górę.

~5 dni później~

Otworzyłem drzwi szafy i bez zastanowienia zgarnąłem tak dużo ciuchów ile tylko zdołałem, po czym rzuciłem je na łóżko. Przejrzałem wszystkie tworząc przy okazji rozmaite zestawy na poszczególne dni wyjazdu i ułożyłem je równiutko w kostkę, a następnie spakowałem do ogromnej srebrnej walizki. Zajęły tyle miejsca, że z trudem upchałem do bagażu jeszcze przedmioty potrzebne do codziennego użytku. Nasz samolot do Japonii miał wylecieć z lotniska Incheon dopiero za 7 godzin, więc krzątałem się po mieszkaniu bez żadnego pośpiechu. Zjadłem powoli śniadanie, a potem postanowiłem ogarnąć swój wygląd. Kiedy już przypominałem bożyszcze nastolatek, wyszedłem z łazienki i usiadłem na rogu łóżka. Rozejrzałem się po sypialni szukając czegoś co mogłoby mnie zająć na kilka godzin, gdyż poczułem nagłe uderzenie nudy. Nie miałem nic do roboty, a zostało mi jeszcze około 6 godzin, więc uznałem, że powinienem uciąć sobie drzemkę, zwłaszcza, że ostatnio nie spałem za dużo, co niestety negatywnie wpływało na moją cerę.

          Obudziłem się o 14:00, więc miałem jeszcze godzinę do odlotu samolotu. Pomyślałem jednak, że wypadało przyjść wcześniej, bo głupio byłoby gdybym nie zdążył. Wstałem więc i poprawiłem włosy, po czym byłem gotowy do drogi. Chwyciłem walizkę i wyszedłem z domu ubrany w bluzę z motywami etnicznymi i zwykłe, ale stylowe granatowe jeansowe rurki, a następnie ruszyłem na lotnisko, gdzie byli już Onew i nasz menadżer.

     -Key?-zdziwił się Jinki-Co ty tu robisz tak wcześnie?

     -Faktycznie. Nigdy nie pojawiasz się na czas, a co dopiero przed.-dodał jego towarzysz.

     -Trzeba zmieniać złe nawyki, prawda?-odparłem.

     -Czyli postanowiłeś się samoudoskonalić?-zaśmiał się lider.

     -A żebyś wiedział! Chcesz się założyć, że przez miesiąc nigdzie się nie spóźnię?

     -Jestem najstarszy. Nie wypada mi zakładać się o takie głupoty.

     -Jak wygrasz kupię ci kubełek kurczaków.-rzuciłem.

     -Wchodzę!-krzyknął bez zawahania-A jak przegram?

     -Wytrzymasz tydzień bez kurczaków i kupisz mi pasek od Chanel.

     -Co? Zgadzam się na drugie, ale w życiu nie zrezygnuję z kurczaków na tak długo!

     -No dobra. Trzy dni.-postanowiłem pójść na kompromis.

     -Niech będzie.-powiedział niepewnie.


Look At Me | JongKeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz