Rozdział 53

366 32 4
                                    

     -Kibum, dziecko! Co ty wyprawiasz?!-obudził mnie nagle znajomy głos, po czym niepewnie otworzyłem oczy widząc obok mnie anielską twarz Jonghyuna, który jeszcze spał. Ale chwila. Ten głos należał do...

     -Mama?-wytrzeszczyłem gwałtownie oczy, po czym jak oparzony odskoczyłem natychmiast jak najdalej od mojego chłopaka, powodując tym bolesny upadek na podłogę-Co wy tutaj robicie?-przylgnąłem plecami do zimnej ściany, kiedy w progu zupełnie nieoczekiwanie pojawił się również mój ojciec-Jak tu weszliście?

     -Mamy klucz do twojego apartamentu.-wytłumaczył mi mężczyzna szorstkim głosem.

     -Czy to Jonghyun?-zapytała rodzicielka, która nadal chyba nie potrafiła wyjść z szoku po tym, co właśnie zobaczyła. Oczywiste jest, że znała go od dziecka, gdyż kiedyś bardzo często przychodził do naszego domu, ale raczej nigdy nie przeszłoby jej przez myśl, że mogłaby zastać nas razem w łóżku.

     -T-tak.-wydukałem.

     -Bummie, czemu jesteś tak głośno?-Jjong zaczął wodzić dłonią po mojej stronie łóżka, jednak gdy w końcu zorientował się, że wcale nie było mnie na materacu otworzył oczy, po czym podniósł się do siadu.

     -Dzień dobry, Jonghyunie.-przywitała się moja mama. W jej głosie nie słychać jednak było niczego, co mogłoby wskazywać na dobrze zapowiadający się dzień.

     -Dzień...-zaczął Bling, którego oczy prawie wypadły z orbit pod wpływem zdziwienia.

     -Daruj sobie.-uciął mąż kobiety-Niech ktoś mi wytłumaczy co się tu dzieje.-zażądał-Najlepiej ty.-wskazał palcem w moją stronę.

     -My...-przełknąłem głośno ślinę. Powinienem przyznać się do tego, że jesteśmy razem? Chyba tak, ale nie miałem jednak co do tego stu procentowej pewności.

     -Jesteśmy razem.-skończył za mnie Jjong, który dostał najwidoczniej nagły zastrzyk odwagi.

     -Słucham?-zaśmiał się pięćdziesięciolatek, mimo iż tak naprawdę wcale do śmiechu mu nie było-Jak to jesteście razem? To ma być jakiś żart?

     -To prawda.-powiedziałem-Kocham go.

     -Dziecko, ty nie wiesz co mówisz.-zabrała głos kobieta.

     -Nie wyrażam na to zgody.-oznajmił mój ojciec.

     -Nie potrzebuję twojej zgody. Jestem pełnoletni.-starałem się patrzeć na niego przez cały czas, aby pokazać mu, że wcale się go nie bałem i nie miałem zamiaru go słuchać. Prawda była jednak odrobinę inna. Strasznie się bałem, ponieważ jeszcze nigdy nie przegrał żadnej kłótni i zawsze stawiał na swoim.

     -Jesteś moim synem i twoim obowiązkiem jest się mnie słuchać niezależnie od tego ile masz lat.-podsumował, a ja zacząłem powoli wątpić w to, że tym razem mógłbym wygrać. Nie miałem zamiaru się jednak poddać,  gdyż miałem o co walczyć. Mój wymarzony chłopak w końcu stał u mojego boku, a ja musiałem robić wszystko, co tylko w mojej mocy, aby nie dać mu odejść.

     -Nie możesz mnie do niczego zmusić.-zacisnąłem usta w wąską kreskę.

     -Tak myślisz?-uśmiechnął się sztucznie-To patrz.-powiedział, po czym podszedł do mnie szybkim krokiem i złapał mocno za ramię, które pod wpływem uścisku zaczęło mnie boleć.

     -Puść.-zacząłem się szarpać, jednak moje starania były na nic, gdyż mężczyzna był po prostu zbyt silny.

     -Niech pan go zostawi.-zażądał ostrym tonem Jonghyun-To go boli.

     -Ty już się lepiej nie odzywaj.-zwrócił się do mojego chłopaka, a następnie nakazał mamie spakować moje rzeczy i wyprowadził mnie siłą z apartamentowca. Dobrze, że była dopiero siódma rano, a na ulicach nie było żadnych tłumów. Nie obchodziło mnie to jak wyglądam. Rozczochrane włosy, czerwona od płaczu twarz oraz ciało okryte jedynie bokserkami było niczym w porównaniu do tego, co czuło moje serce. Jednak, gdyby ktoś zrobił mi w takim stanie jakieś zdjęcia, Lee Sooman na pewno byłby wściekły.

     -Zostaw mnie!-krzyknąłem, kiedy pięćdziesięciolatek agresywnie wrzucił mnie na tylne siedzenie niedużego granatowego samochodu.

     -To ostatni raz, kiedy go widzisz.-powiedział z gniewem w oczach, a następnie zatrzasnął drzwi tak, żebym nie mógł wyjść i usadowił się na fotelu kierowcy. Próbowałem je odblokować, ale jakimś dziwnym trafem nie mogłem. Waliłem w szybę pięściami, jednak to mi nic nie dawało. Szkło nie chciało się zbić, nikt mnie pewnie nie słyszał, a jakby tego było mało szyby na tylnych siedzeniach były przyciemniane, więc nikt nie mógł mnie również zobaczyć. W końcu czując, że i tak nie mogę nic zrobić opadłem bezsilnie na siedzenie zamykając oczy i próbując złapać oddech.

     -Spakowałam tak dużo jak zmieściło się do walizki.-oznajmiła mama, która właśnie wsiadła do auta-Po resztę wrócimy jutro.

     -Będziesz miał mnóstwo czasu na przemyślenie swojej głupoty. Wracasz do Daegu.-zarządził mężczyzna.

     -Daegu?-gwałtownie otworzyłem oczy.

     -Nie cieszysz się, że jedziesz do domu?-uśmiechnęła się delikatnie kobieta.

     -Ani trochę! Nigdzie nie jadę! Nawet nie ma mowy.-oburzyłem się.

     -Bardzo mi przykro, ale to jednak nie od ciebie zależy.-poinformował mnie pięćdziesięciolatek, a następnie zapalił samochód.


Look At Me | JongKeyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz