Rozdział 22 - Nowy przywódca

27.7K 1.6K 77
                                    



***Kornelia 

Ten dom... Tak to był dom z mojej wizji, nie da się zaprzeczyć, szczególnie, gdy zobaczyłam to łóżko, na którym w mojej wizji całowałam się namiętnie z Carlosem. Przygryzłam dolną wargę, wyobrażając sobie tą scenę w głowie. On chyba tego nie zauważył, bo podszedł do szafy i wyciągnął z niej swoją koszulkę.

- Chcesz się wykąpać? - spytał, a ja kiwnęłam głową.

Wzięłam do ręki jego koszulkę. Bieliznę niestety musiałam mieć tą samą, bo nie było tutaj moich rzeczy. Łazienka także zrobiła na mnie duże wrażenie. Wanna, nowoczesny prysznic, wielkie lustro i wszystko lśniło czystością. Na półce było dużo ręczników, więc wzięłam jeden i położyłam pod prysznic. Woda od razu była ciepła, więc weszłam tam i relaksowałam się. Westchnęłam z tej chwili błogości.

Niestety musiałam wreszcie opuścić to miejsce. Ubrałam na siebie swoją starą bieliznę i koszulkę Carlosa. Posprzątałam jeszcze po sobie, zużyte ubrania wsadziła do kosza na cichy i wyszłam z łazienki. Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam jak Carlos rozmawia z kimś przez telefon.

Postanowiłam na niego poczekać, więc oparłam się biodrem o szafę i czekałam. Wreszcie rozłączył się i westchnął ciężko. Odwrócił się w moją stronę i zmierzył mnie swoim spojrzeniem. Nie powiem, zrobiło mi się gorąco, nawet bardzo, ale zignorowałam to uczucie. Po chwili zobaczyłam na twarzy Carlosa szeroki uśmiech. Sama się uśmiechnęłam.

- Coś ważnego? - przerwałam ciszę.

- Tak, mój ojciec.

Zaśmiałam się i czekałam na dalsze wyjaśnienia.

- Kiedy dowiedzieliśmy się, że cię porwano. Domyśliliśmy się, że to wygnańcy, ale oni mają siedzibę w Grecji, więc moi rodzice tam pojechali. Okazało się, że jednak są także gdzieś indziej. Teraz ojciec do mnie zadzwonił, że spodobało im się w Grecji i zostają na dłużej.

- Takie niezapowiedziane wakacje?

- Wiesz, rodzice jakoś nigdy nie mieli czasu na wakacje i odpoczynek. Opieka nad watahą to praca dwadzieścia cztery na dobę, siedem dni w tygodniu, przez cały rok non stop. A teraz, kiedy ojciec tymczasowo mianował mnie na przywódcę stada, może odetchnąć i wypocząć.

- To fajnie, nie? Twoi rodzice chyba zasłużyli - uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

- Tak, ale ojciec jeszcze powiedział, że podoba mu się nic nie robienie i że oddaje mi watahę - odpowiedział poważnie, a nawet lekko zaniepokojony.

- To źle?

- Jakoś nie czuję się gotowy. Zawsze synowie przywódców przechodzą szkolenie, ale ja to olałem i poszedłem na studia, aby uczyć chemii. Nigdy nie widziałem się w roli Alfy stada.

- Dasz radę. Wierzę w ciebie - podeszłam do niego i przytuliłam go.

Wtuliłam głowę w jego szeroką pierś i delektowałam się ciepłem, jakim emanował. Mój prywatny grzejnik, normalnie. Czułam się z tego powodu bardzo szczęśliwa. Carlos oczywiście od razu odwzajemnił mój uścisk, kładąc brodę na mojej głowie. Przejechał jedną ręką po moim obojczyku, na co wzdrygnęłam się. Przeszedł mnie tak potężny i przyjemny dreszcz, że nie potrafiłam powstrzymać cichego jęknięcia.

- Oznaczenie aż tak na ciebie działa? - spytał wyraźnie rozbawiony.

- Coś ty mi zrobił? - spytałam cicho.

- Oznaczenie działa jak... hm... Podwyższacz przyjemnych doznań związanych z mate. Będziesz czuła mój dotyk o wiele bardziej i intensywniej.

- Super - westchnęłam zrezygnowana. Nie chciałam czegoś takiego... nie tak szybko.

- Wiesz, czeka nas jeszcze bardzo poważną rozmowa ze Styxem. I Samem.

- Kto to Sam? - spojrzałam mu w oczy, marszcząc brwi.

- Mój wujek. Opowiadałem ci o nim, Alfa Wilków Zwycięstwa.

- Aa... już pamiętam. A dlaczego będziemy musieli z nimi pogadać?

- Bo otworzyłaś pozytywkę - moje mięśnie całe się spięły na dźwięk słowa „pozytywka". Nie chciałam, nie wiedziałam...

- To nie moja wina! Mogłeś ją lepiej schować! W ogóle kto normalny trzyma na półce, na widoku pozytywkę, w której ukrywa się jakaś pradawna i zła bogini?! - byłam zirytowana.

- Wiem. Nie powinienem tego robić, ale zawsze mieszkałem sam i nigdy nie zapraszałem nikogo obcego do domu, a chciałem ją mieć na widoku, żeby pamiętać, co tam jest w środku. Trudno, stało się i się nie odstanie.

- Em... To będzie trudna rozmowa? - spytałam niepewnie. Bałam się Styxa. A konkretnie tej jego aury.

- Obawiam się, że tak. Przez tą boginię omal nie umarła ciocia Liana, czyli mate Sama, a Styx pewnie wścieknie się nie na żarty, w końcu sam mi ją dał i ostrzegł, abym porządnie jej pilnował.

- Matko - jęknęłam.

- Spokojnie, nie dam cię skrzywdzić. Będę o ciebie walczyć - ucałował mnie w czoło i uśmiechnął się szeroko.- A teraz pora iść spać - niespodziewanie wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka.

Wylądowałam na miękkim materacu i zanim się obejrzałam, byłam już nakryta kołdrą. Chciałam wstać, ale Carlos przetrzymał mnie i powiedział, że mam iść spać.

- Spałam trzy tygodnie! - bulwersowałam się.

- Ale teraz czas na sen regenerujący - oznajmił poważnie. - Wychodzę załatwić spotkanie z Samem i Styxem. Jak wrócę, masz spać - biła od niego powaga, jakiej jeszcze nie widziałam.

- A jak nie będę spała? - oczywiście musiałam trochę popyskować.

Carlos ponownie się nade mną schylił. Ba! On uklęknął na materacy i przybliżył się naprawdę blisko mojej twarzy. Za blisko. Jego usta mnie dekoncentrowały.

- To wtedy pogadamy inaczej - odpowiedział zmysłowo, a ja już chyba wiedziałam, o co mu chodzi. - Chociaż nie. Przepraszam. Nie będziemy rozmawiać, tylko robić coś innego - opuszkami palców musnął moje oznaczenie, przez co po moim ciele przeszedł naprawdę silny prąd i skumulował się w miejscu między moimi nogami.

- Idę spać! - krzyknęłam i przekręciłam się na drugi bok.

Słyszałam jeszcze głośny śmiech Carlosa i dźwięk zamykanych drzwi. Zasnęłam.

Nie mam pojęcia, ile spałam, ale obudziłam się, jak było już słońce. Widziałam je przez zasłonięte rolety. Było mi wygodnie i bardzo ciepło. Nigdy nie przepadałam za długim leżeniem w łóżku, ale teraz wyjątkowo było mi naprawdę bardzo dobrze. Coś było jednak nie tak. Poczułam ciężar na moim boku. Spojrzałam na dół i zobaczyłam czyjeś ramię. Natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na leżącą postać zaraz obok mnie.

- Co ty robisz w moim pokoju?! - krzyknęłam na Carlosa, który już pomału się przebudzał.

- Nie krzycz tak, słonko. A w ogóle to nie tylko twój pokój, ale także mój, więc mogę w nim spać.

- Ale ja nie zgodziłam się na spanie z tobą - mówiłam lekko spanikowana. A jak mu w końcu odbije?

- Słońce, jesteś moją mate, Luną tego stada i oznaczyłem cię. Zależy mi tylko na twoim bezpieczeństwie i szczęściu. Nic ci nie zrobię.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.

Westchnęłam i ponownie się położyłam.


Nauczyciel i licealistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz