Rozdział 28 - Powrót rodziców

26K 1.7K 112
                                    


***Kornelia 

Wieczorem, kiedy kładłam się do łóżka, przyszedł Carlos i po wzięciu prysznicu, ułożył się obok mnie, mocno do siebie przyciągając. Nie chciałam, szamotałam się, aż wreszcie dopięłam swego i zasnęłam sama.

Niestety, obudziłam się wtulona w Carlosa. Próbowałam się jakoś cicho wyswobodzić z jego uścisku, ale ten debil trzymał mnie mocno i przy każdym moim ruchu jeszcze mocniej byłam przytulona do niego.

- Carlos... Carlos. Carlos!

Nic. Śpi jak zabity, ale rusza mu się klatka, więc na pewno śpi. Rozejrzałam się po pokoju w celu znalezienia czegoś, co mi pomoże. I wtedy zobaczyłam coś pięknego. Na stoliku nocnym stała butelka z wodą. Wprost na wyciągnięcie mojej ręki. Bez zastanowienia chwyciłam ją i odkręciłam korek. Wzięłam wdech, policzyłam do pięciu i z mocno zamkniętymi powiekami, przechyliłam butelkę do góry, za siebie. Nie wiedziałam, gdzie trafiłam, ale jedno było pewne, na mnie spadło tylko kilka kropel.

Ręka Carlosa natychmiast zniknęła z mojej talii, dzięki czemu odskoczyłam i stałam obok łóżka. Byłam zadowolona efektami mojego pomysłu. Carlos miał mokrą całą twarz i klatkę. Woda spływała z niego jakby właśnie wyszedł spod prysznica.

Spojrzał na to, co się stało, a następnie na moją rękę, gdzie wciąż znajdowała się pusta butelka. Widziałam w jego oczach wściekłość.

- Zapłacisz mi za to! - podniósł się, ale na moje szczęście zaplątał się w kołdrę i chwilę się z nią bawił.

Rzuciłam plastik i wybiegłam. Usłyszałam za sobą jak mnie woła, ale śmiejąc się, biegłam dalej. Zbiegłam po schodach, usłyszałam za sobą jego kroki i głos. Przyspieszyłam jeszcze bardziej, o mały włos nie potykając się i spadając ze schodów.

Znalazłam się na samym dole, gdzie w salonie znajdowali się ludzie, jakich pierwszy raz widziałam na oczy. Zatrzymałam się i przechyliłam głowę, ale wtedy usłyszałam za sobą swoje imię, powiedziane w dość... wściekły sposób. Podskoczyłam i ominęłam ich, prawie się za nich chowając, bo raczej Carlos nie puści nieznajomych tak łatwo.

Kobieta i mężczyzna spojrzeli na mnie zdziwieni, a ja uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Kurwa, Kornelia! - do salonu wbiegł Carlos.

Spojrzał na przybyłych, a oni na niego. Na twarzy mojego mate widziałam szok. Wielki szok.

- Mama? Tata? A co wy tu robicie? - wyraźnie się uspokoił.

Mężczyzna był wyższy od Carlosa, ale naprawdę go przypominał. Ojciec Carlosa zmierzył go spojrzeniem i parsknął pod nosem, ledwo się powstrzymując od śmiechu.

- Widzę, że twoja mate zgotowała ci niezłą pobudkę - spojrzał na mnie i mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się szerzej.

Podeszłam do Carlosa, który objął mnie w talii i przyciągnął do swojego boku. Czułam, że moja koszulka nasiąka wodą z jego ciała.

- Dzień dobry, jestem Kornelia - odezwałam się.

- Nie dało się nie usłyszeć, jak Carlos krzyczał - skwitowała ze śmiechem fioletowo włosa kobieta. Kiedyś jej włosy pewnie miały kolor naprawdę intensywnego fioletu, ale teraz były lekko wyblakłe, natomiast czarne włosy mężczyzny były delikatnie oprószone siwizną.

- A więc to jest twoja mate, tak?

Nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam na ich aury. Fioletowe... takie piękne.

- Tak, jest wyrocznią.

- Cudownie! - klasnęła w dłonie kobieta. - Ach, zapomniałabym, mów mi Carmen, a to jest Richard.

- Miło mi.

- Potrafisz coś, jako ta wyrocznia? - spytał mężczyzna.

- Widzę aury ludzi.

- Serio? Jaka jest moja? - od kobiety aż kipiało szczęściem.

- Fioletowa.

- A jego?

- Także. Mate mają aury tego samego koloru.

- Czyli możesz bawić się w swatkę? - Carmen uniosła wysoko brwi.

- W sumie to już to zrobiłam - zaśmiałam się.

- Naprawdę? To cudownie!

- Co tutaj robicie? - odezwał się wreszcie Carlos.

- Carmen przypomniała sobie, że jest trzecia pełnia i lepiej, żeby spędziła ją u rodziców, niż gdzieś w obcym państwie.

- Pani jest wampirem, prawda?

- Jaka pani, jestem Carmen. I tak, jestem wampirem.

- A mogę widzieć... Yy...

- Co dzieje się wampirom podczas pełni? Odwala nam co trzecią pełnię i nie potrafimy powstrzymać się przed piciem krwi, dlatego zamykamy się w domu najbliższego namiestnika, chyba że ktoś ma własne warunki, i tam siedzimy przez trzy dni, pijąc krew.

- Aha - czułam, jak krew mimo woli spływa z mojej twarzy. Na pewno zbladłam.

- Spokojnie, Kornelio. Nie zrobię ci krzywdy - uśmiechnęła się do mnie, a ja zaraziłam się jej uśmiechem.

- Dobra, starczy tego. Kornelia, chodź się ubrać.

Carlos objął mnie ramieniem, ale tym razem nie w talii, tylko jego ręka wylądowała na moim ramieniu. Pociągnął mnie w stronę schodów.

- Tylko idźcie się ubierać, a nie miziać pod ścianą - zawołał za nami Richard, a ja zaśmiałam się.

Razem z Carlosem udaliśmy się na samą górę. Otworzył przede mną drzwi i wpuścił mnie do sypialni. Od razu podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej moje ubrania, które zostały tutaj przywiezione.

Chciałam wejść do łazienki, ale ręka Carlosa zagroziła mi drogę. Spojrzałam na niego zdziwiona, a wtedy w jego oczach widziałam błysk, przez który zrobiło mi się gorąco. Jego druga ręka zagroziła mi drogę z drugiej strony przez co byłam przyszpilona do ściany i o dziwo nie przeszkadzało mi to, a nawet podobało się.

Spojrzałam najpierw w oczy Carlosa, a następnie mój wzrok zaczął spadać na jego idealnie wyrzeźbioną i potężną klatkę piersiową. Zagryzłam wargę, aby nie rzucić się na niego i nie obsypać jej pocałunkami. To naprawdę było silne.

- Kornelia? - odezwał się zachrypłym głosem. Uniosłam wzrok na jego pociemniałe oczy.

Chciałam powiedzieć, żeby mnie puścił, ale wtedy złączył nasze usta w zaborczym pocałunku. Oddałam go natychmiast. Nie zastanawiając się zbytnio, wypuściłam z ręki ubrania i wplotłam palce w jego brązowe włosy. Jego dłonie dotknęły moich ramion, po czym pomału zaczęły Zjeżdżać w dół. Wylądowały na moich pośladach, przez co jęknęłam prosto w jego usta. Zanim się zorientowałam, poszybowałam w górę, przez co musiałam opleść Carlosa w pasie. Nasze ciała straciły już jakąkolwiek przestrzeń między sobą. Carlos warknął zaborczo i zaczął zachłannie całować moje oznaczenie.

Odchyliłam głowę do tyłu, jęcząc z przyjemności.

Nagle usłyszeliśmy naprawdę głośne walenie w drzwi.

- Mówiłem, żebyście się przebrali, a nie miziali pod ścianą.

Jak na zawołanie Carlos opuścił mnie delikatnie i odsunął się ode mnie.

- Wybacz, pełnia się zbliża - podrapał się po karku.

Spojrzałam na niego speszona i zniknęłam w łazience, gdzie ubrałam się i ogarnęłam. Może jednak dam się sparować z Carlosem? Przecież go kocham, a on mnie. I... ja także chcę, żeby był tylko mój.


Nauczyciel i licealistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz