Rozdział 25 - Mate dla...

24.6K 1.5K 61
                                    


***Kornelia

Wróciliśmy do domu watahy. Muszę przyznać, że po tym wszystkim byłam trochę padnięta i otoczona przez poczucie winy. Carlos przez cały czas mnie pocieszał, aż wreszcie zaufałam jego słowom i także się uśmiechnęłam.

Po zjedzeniu obiadu, gdzie Carlos przedstawił mnie całej watasze, musiał udać się do gabinetu, aby pozałatwiać jakieś sprawy. Nie wnikałam. Nudziło mi się, więc usiadłam w salonie i patrzyłam na aury wszystkich zgromadzonych. Aury były przepiękne, każda innego koloru. Jedynie aury mate były takie same. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na swoje ręce, gdzie widziałam część swojej aury. Zielona. Taka piękna.

- Luno - usłyszałam cichy głosik.

Odwróciłam głowę i zobaczyłam dziewczynę nieco starszą ode mnie. Miała blond włosy i piękne, duże brązowe oczy. Miała głowę spuszczoną, co było oznaką szacunku do mnie. Wyglądała raczej na osobę nieśmiałą.

- Cześć. Nie musisz przede mną chylić głowy - zaśmiałam się cicho, na co odpowiedziała mi delikatnym uśmiechem.

- Chciałam się spytać, czy mogę się dołączyć - wyznała cicho.

- Pewnie, siadaj. 

Odsunęłam się i zrobiłam jej miejsce. Ta kiwnęła głową w podzięce i siadła obok mnie. Wyglądała trochę na zmartwioną. Coś wewnątrz mnie mówiło mi, abym jej pomogła.

- Hej, czy coś się stało?

- Co? Aa... to nic takiego.

- Jestem twoją Luną, możesz mi o wszystkim powiedzieć. Nikomu nie wygadam i ci pomogę - uśmiechnęła się do niej, kiedy spojrzała w oczy.

- Serio?

- Serio. A teraz mów.

- No bo... mam już dwadzieścia lat i wszyscy śmieją się ze mnie, że nigdy nie znajdę swojego mate i że ślepo wierzę, że go znajdę. Ale ja wierzę, że gdzieś tam jest i na mnie czeka.

- A co ma wiek wspólnego ze znalezieniem mate?

- No... Przeważnie znajduje się ją w wieku osiemnastu, dziewiętnastu lat - wymamrotała niepewnie.

- Bujda! Carlos jakoś znalazł mnie, gdy miał dwadzieścia sześć. I co?

- Ale to co innego, bo ty masz osiemnaście.

- Racja - podrapałam się po karku.

I wtedy sobie przypomniałam. Przecież ja widzę aury! Mate mają takie same aury, więc jeżeli zobaczę jej aurę, to znajdę jej mate i będzie zadowolona. Byłam szczęśliwa, że mogę jej pomóc.

- Wiesz, chyba mam rozwiązanie twoich problemów - uśmiechnęłam się do niej promiennie, a ona spojrzała na mnie z nadzieją.

- Naprawdę? Jakie?! - prawie wskoczyła mi na kolana ze szczęścia, ale wcale się jej nie dziwię. Położyłam jej ręce na ramionach, aby się nieco uspokoiła.

- Potrafię widzieć aury ludzi. Po prostu zobaczę twoją, a kiedy spotkam mężczyznę o takiej samej, to będę wiedziała, że to twój mate i go tutaj przyprowadzę.

- Tak! - pisnęła dziewczyna i rzuciła mi się na szyję.

Ściskała mnie bardzo mocno, ale nie przeszkadzało mi to. Jej szczęście zaczęło mi się udzielać, co bardzo mi się podobało. Czułam się spełniona i zadowolona, że wykonałam prawidłowo swoją pracę, jako Luna. To będzie naprawdę wspaniałe doświadczenie.

- Jak masz w ogóle na imię? - spytałam blondynki.

- Iris, jestem Omegą - odpowiedziała nieco pewniej. No proszę, jeszcze się otworzyła przy okazji.

- Dobrze, Iris. Teraz wstań, chcę zobaczyć twoją aurę.

Dziewczyna delikatnie się zarumieniła, ale stanęła naprzeciw mnie. Włączyłam swój „super wzrok" i przeskanowałam jej ciało. Widziałam jaką ma aurę. Była naprawdę śliczna. Taka żywa i jasna. Uśmiechnęłam się do siebie. Jednakże ja gdzieś kojarzyłam ten kolor.

Tylko gdzie?

Nagle przypomniałam sobie... No tak. Już wiem, kto ma taką samą aurę jak ona. Znalazłam jej mate, ale póki co wolę jej nie mówić.

- Dobra, teraz musisz po prostu czekać - uśmiechnęłam się najsympatyczniej, jak tylko potrafiłam.

- Och... dziękuję jeszcze raz! - pisnęła i pocałowała mnie w policzek. W radosnych skowronkach wybiegła z salonu, pewnie pochwalić się przyjaciołom. A mi pozostała pewna sprawa do załatwienia.


Nauczyciel i licealistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz