Rozdział 24 - Spotkanie na polanie

23.9K 1.5K 77
                                    


***Kornelia 

Uśmiechnęłam się delikatnie do Sama. Ucieszyłam się, że wreszcie opuściło go to napięcie, wyraźnie się rozluźnił.

- Kazałeś mi tutaj przyjechać tylko po to, abym rozwiązywał wasze rodzinne porachunki? - wszyscy odwróciliśmy głowy na bok.

Jakieś dziesięć metrów od nas stał Styx z rękami w kieszeniach płaszcza. Najwidoczniej był świadkiem tej całej sytuacji. Średnio mi się to uśmiechało, ale cóż... bywa.

- Nie. Chodzi o pozytywkę - odpowiedział pewnie Carlos.

- Co z nią? - jego obojętność była dobijająca.

- Kornelia przez przypadek ją otworzyła i bogini uciekła - westchnął.

- Coś jeszcze?

- Coś jeszcze?! Ty chyba nie rozumiesz powagi sytuacji! - wtrącił Sam.

- Rozumiem, ale to nie mój problem. To wasza bogini, nie moja. Dałem ci, Carlosie, pozytywkę na przetrzymanie i porządne zabezpieczenie. Uznałem, że ty powinieneś ją mieć, skoro to ty ją zamknąłeś. To była twoja decyzja, co z nią zrobisz i to teraz wasz problem, co będzie.

Spojrzałam na Carlosa, a później na Sama. Obydwaj mieli pięści mocno zaciśnięte i wyraźnie ledwo się powstrzymywali.

- Czy ona coś mówiła? - wtrąciła Liana, dzięki czemu załagodziła trochę sytuację.

- Powiedziała „Nadajesz się, ale na świecie jest już ktoś potężniejszy" - zacytowałam.

- Może być ktoś potężniejszy od wyroczni? - zagadnął Sam.

- Najwidoczniej tak - odezwał się Carlos.

- Ale kto?

- Przypuszczam, że Samantha - odezwał się zamyślony Carlos.

- Dlaczego ona?! - przeraziła się Liana.

- Ona szuka tylko kobiet, a córka dwóch Alf jeszcze nigdy się nie przytrafiła. Może być silniejsza nawet od Kornelii.

- Nie macie pewności. Musicie być cierpliwi i czekać na rozwój wydarzeń. Proponuję, abyście o tym nie myśleli, bo inaczej ze zdenerwowania jeszcze zejdziecie - skwitował Styx. Jak dla mnie miał rację.

- Pamiętajcie, że możecie na nas zawsze liczyć w razie czego - odezwałam się w stronę Sama i Liany. - Przepraszam, ja naprawdę nie wiedziałam. To moja wina i jestem gotowa przyjąć konsekwencje swojego czynu.

Carlos przytulił mnie, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Tego było mi trzeba.

- Skoro mamy już wszystko wyjaśnione, to ja idę. Mam jeszcze kilka spotkań - odezwał się czarnowłosy mężczyzna

- Czekaj. Chcę, żebyś to wziął - Carlos wyciągnął w jego stronę pozytywkę. Nie mam pojęcia, skąd wzięła się w jego ręce.

- Po co mi ona?

- Może się przyda, a ty najszybciej ją komuś dostarczysz.

Styx kiwnął głową potakująco i wciągu jednej sekundy, dosłownie zniknął, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Jak duch! Czyli jednak wampiry są nadludzko szybkie.

- Te wampiry - warknął Sam.

- Nie obrażaj mojej matki - zaśmiał się Carlos i jeszcze mocniej mnie przytulił. - My też już jedziemy. Dziękuję wam, że przyjechaliście i myślę, że Styx dobrze radził. Zapomnijmy i czekajmy.

- Dobra. Na razie - odpowiedział Sam.

- Cześć, Kornelia. Będę wyczekiwać zaproszenia na ślub! - pomachała mi Liana, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.

- Um... Dobra!

Spojrzałam na Carlosa, który przyglądał mi się z wysoko uniesionymi brwiami.

- No co? Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, a prędzej czy później to nastąpi, nie? - westchnęłam zrezygnowana.

- Wolałbym prędzej.


Nauczyciel i licealistkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz