I

366 19 8
                                    

Fable w mediach ^^

Ubieram czarne cygaretki, luźną koszule w kolorze kości słoniowej, której przód wpuściła w spodnie i do tego czarne szpilki. Różowe włosy zostawiłam rozpuszczone. Na koszule założyłam jeszcze czarną marynarkę, w której podwinęłam rękawy. Zrobiłam lekki makijaż i już byłam gotowa do pracy. W której mam być za pół godziny.

Na spokojnie wyszłam z mojej kawalerki i zamknęłam ją na klucz. Po zejściu na dół weszłam jeszcze do kawiarni, która mieści się pod moim blokiem. Będąc już przy kasie zamówiłam moje ulubione latte z syropem karmelowym.

- Miłego dnia, Fable.

- Tobie również, Lucy. - odwzajemniłam uśmiech staruszki i wyszłam z lokalu.

Dzień był piękny, więc postanowiłam nie spieszyć się na autobus i przejść się piechotą do pracy. W końcu nie mam daleka. Czasu też mam w zanadrzu. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę komisariatu, popijając słodki napój.

Gdy byłam już w budynku przywitała mnie wiele uśmiechniętych twarzy. Z tymi, z którymi się mijałam nawzajem mówiłam sobie dzień doby. Gdy byłam przy windzie, żeby zjechać na dół do laboratorium połączonego z kostnica, zaczepił mnie Larry. Larry pracował u nas jako księgowy i był bardzo sympatyczny, a także stary ode mnie o pięć lat. Nie był także jakoś super przystojny, ale nadrabiał to wspaniałym poczuciem humoru.

- Hej, Fable. - powiedział wesoło, rumieniąc się przy tym.

- Cześć, co tam?

- Tak zastanawiałem się tylko czy podczas lunchu nie miała byś ochotę wyskoczyć do takiej Jazzowej knajpki tu niedaleko? - Boże nienawidzę jazzu.

- Tak jasne, czemu nie. - posłał mi szeroki uśmiech. - To wiesz co może przyjdziesz po mnie do laboratorium i razem pójdziemy. A teraz strasznie cię przepraszam, ale Daniel już na mnie czeka, a ja spóźniłam się już - spojrzałam na zegarek. - pięć minut. A dobrze wiesz jaki on jest.

- Jasne nie ma sprawy. To do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Musiałam jeszcze chwilę poczekać na windę po czym zjechałam w podziemia komisariatu. Przed wejściem do laboratorium założyłam jeszcze fartuch i dokładnie umyłam ręce. W środku tak jak przypuszczałam czekał już na mnie zniecierpliwiony profiler.

- Dzień dobry, Danielu. - rzuciłam radośnie.

- Spóźniłaś się. - mruknął tylko odpychając się od blatu.

- U mnie super dzięki, że pytasz. A jak tam u ciebie?

- Nie żartuj z mną...

- Rzeczywiście lepiej nie, bo jeszcze się uśmiechniesz, a wtedy światu może grozić zagłada.

- Czemu się spóźniłaś? - brunet zachowywał się jakby w ogóle mnie nie słyszał.

- Nie spóźniłam się. Byłam w budynku przed czasem po prostu Larry zagadał mnie po drodze.

Nie zwracając na niego uwagi związałam włosy w luźną kitkę i poszłam do kostnicy. Założyłam jednorazowe rękawiczki i sprawdziłam w notesie numer denata. Gdy już to wiedziałam podeszłam do jednej z lodówek, otworzyłam drzwiczki i wyciągnęłam nowego lokatora.

- Hej, przystojniaku. Sprawdźmy czym cię zabito. - mruknęłam do trupa.

- Czego chciał od ciebie Harry?

- Larry, Daniel. On ma na imię Larry.

- Nieważne. - zbył to machnięciem ręki. - Czego chciał?

- To chyba nie twoja sprawa, prawdą? - przeniosłam wzrok z trupa na niego.

- Po prostu nie wydaje mi się, żeby on był dał ciebie. Jest za stary. - w jego słowach można było wyczuć odrazę.

- Ty jesteś od niego starszy jeszcze o cztery lata, a jakoś się z tobą koleguje. - znów spojrzałam na denata i zaczęłam oglądać jego brzuch. - Denat został dźgnięty tępym narzędziem w brzuch przez co bardo się wykrwawił, ale nie to było przyczyną śmierci. Ja raczej stawiałbym na uduszenie, wnioskując po śladach prawdopodobnie jakimś sznurem czy też liną. Więcej szczegółów będę mogła powiedzieć Ci po sekcji i bardziej szczegółowych badaniach. Zadowolony? - pobrałam jeszcze próbkę śliny i wsunęłam klienta z powrotem do lodówki po czym zajęłam rękawiczki.

- Bardzo. - jego przenikliwe zielone oczy śledzimy każdy mój ruch. - Zaprosił cię gdzieś, prawda?

- Boże jaki ty jesteś upierdliwy, nie do wiary. - wyszeptałam cicho do siebie po czym odwróciłam się do niego i zaczęłam mówić głośniej. - Jeżeli już tak bardzo chcesz wiedzieć to tak. Umówiliśmy się na lunch w jazzowej knajpie.

Z wymazem weszłam do laboratorium i zajęłam miejsce przy jednym z mikroskopów. W między czasie rozpuściłam włosy.

- Nie lubisz jazzu. - stwierdził spokojnym głosem za mną. Odwróciłam się w jego stronę.

- Skąd wiesz? - spytałam oszołomiona.

Powolnym krokiem podszedł do mnie i położył ręce po obu stronach moich boków na blacie. Po chwili jednak podniósł jedną rękę i delikatnie ogarnął zbłąkany kosmyk moich włosów. Chyba jeszcze nigdy nie staliśmy tak blisko siebie. Czułam jego oddech na mojej twarzy gdy pochylił się nade mną jeszcze bardziej. Teraz mogłam wyczuć zapach jego perfum połączonym z jego własnym. Pachniał jakby ogniskiem. Gdy moje oczy natrafiły na jego mogłam dostrzec w tych pięknych szmaragdowych oczach pojedyncze błękitne plamki.

- Wiem, że nie lubisz jazzu, - wyszeptał. - bo kiedyś gdy przyszłaś do pracy powiedziałaś, że jakiś mężczyzna zepsuł ci dzień ponieważ na cały regulator w słuchawkach słuchał właśnie tego rodzaju muzyki, a siedział właśnie akurat obok ciebie w autobusie.

Pamiętał. Nie wierzę ta sytuacja miała miejsce dwa miesiące temu, a on nadal pamiętał. Jego wzrok z moich oczu zjechał na usta, do których zaczął przybliżać się coraz bardziej. Był dosłownie milimetry od pocałowania mnie i wtedy zadzwonił jego telefon.

- Odbierz bohaterze. Szkocja cię potrzebuje. - powiedziałam cicho z lekkim uśmiechem, żeby go przekonać.

Ten westchnął ciężko i oparła głowę o moje ramię. Odważyłam się i delikatnie pogłaskałam go po włosach. Dzwonienie telefonu na chwilę ustało lecz już po sekundzie rozbrzmiało na nowo i wydawać by się mogło, że ze zdwojoną siłą. Daniel odsunął się ode mnie i wyciągnął telefon z kieszeni spodni.

- Simmons, słucham? - warknął do słuchawki. - Dobrze będę tam za piętnaście minut. Już wychodzę.

Jak powiedział tak zrobił. Po prostu odsunął się ode mnie i wszedł bez słowa. Z drugiej strony mogłam się tego spodziewać. Jego umysł został już pochłonięty nową sprawią.

Potrząsnęłam głową jakby to miało mi pomóc oczyścić myśli i odwróciłam się z powrotem do mikroskopu.

_Santa_

Nie jestem do końca pewna co do tej historii, więc jak coś to piszcie jak wasze odczucia i czy to kontynuować.
😘😘😎
Ps. LARRY >>

 LARRY >>

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
FableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz