XVII

98 17 4
                                    

Gwałt. Ciąża. Dziecko. O mój Boże. Co teraz będzie? Jestem taka rozdarta i zmieszana. Kiedyś gdy robiłam sobie badania ginekologiczne wyszło w nich, że jestem prawie bezpłodna, więc jeżeli kiedykolwiek będę chciała zajść w ciążę będzie to bardzo trudne łamane na niemożliwe. A teraz jestem w ciąży, ale w jakich okolicznościach i za jaką cenę. Nie wiem czy jestem gotowa ją zapłacić. A co jeżeli będzie podobne do niego i za każdym razem będzie mi o wszystkim przypominać? Co jeżeli Daniel już nie będzie mnie chciał?

- Dlatego, że dziecko jest z gwałtu może je pani usunąć do trzeciego miesiąca życia płodu. Chyba, że się mylę i po prostu była pani aktywna seksualnie przed porwanie. - pokręciłam przecząco głową. - Tak też sądziłam. A nawet jeżeli podejrzewałam, że poroniłaby Pani w takich okolicznościach. W takim razie podejrzewam, że dziecko ma około tygodnia może trochę więcej, więc ma jeszcze pani mnóstwo czasu.

- Nie! - krzyknęłam przerażona i zniesmaczona tym pomysłem. - To znaczy, na pewno nie chcę usunąć tego dziecka. One nic nie zrobiło, jest niewinne i kim ja jestem, żeby decydować o jego życiu?

- Dobrze w takim razie Pani stan wyszedł z badań krwi, więc chyba jeszcze nie można będzie go zobaczyć wyraźnie na Usg. W takim wypadku zapraszam za jakieś takie dwa tygodnie na badania. Teraz proszę się teraz nie denerwować i odpoczywać. - uśmiechnęła się ciepło i opuściła pomieszczenie.

Dopiero teraz przypomniałam sobie o chłopcach siedzących obok mnie. Max mocno przytulał się do mnie przez cały czas trzymając rękę na moim brzuchu. Za to Daniel siedział na swoim miejscu jak sparaliżowany i patrzył się gdzieś przez siebie. Zmienił kolory jak kameleon. Najpierw był blady, potem zielony, a na koniec czerwony prawie, że purpurowy.

- Zabiję go! Dorwę i zabiję! - nie zważając na moje wołania zerwał się na równe nogi i pobiegł w nieznanym mi kierunku.

Kiedy już zniknął, odwzajemniłam uścisk Max i czułam jak jedna samotna łza spływa mi po policzku. Miało być lepiej, ale czy będzie mi to dane? Ale dziecko w tym momencie to szczęście w nieszczęściu. Teraz czekało mnie dziewięć miesięcy oczekiwana. Na to czy dziecko będzie podobne do mnie czy do moich porywaczy.

- Nie martw się, Fable. Zawsze chciałem mieć młodsze rodzeństwo.

💀💀💀

Grałam z Maxem w różnie gry planszowe i w czasie kiedy zaczęliśmy drugą partię wojny do pokoju wszedł mój brat z najmłodszą córka na rękach i bliźniaczki przy swoich nogach. Biedne maleństwo były zasapane ponieważ Eric ma strasznie długie nogi, więc podejrzewam, że dziewczynki musiały biec. Tessa i Laura wdrapało się po krześle na łóżko, a Eric posadził Lilo obok mnie, po czym sam zajął miejsce na krześle, na którym jeszcze nie dawno siedział Daniel.

- Hej brat. - powiedziałam mu radośnie i ucałowałam dziewczynki na przywitanie w policzki.

- Jak to się stało, że nie wiedziałem, że byłaś porwana do kurwy nędzy?!

- Język tatusiu! - krzyknęły na niego bliźniaczki.

- Wybaczcie, skarby. - odparł skruszony i lekko się zgarbił. Znowu zaczął rozmowę ze mną tym razem o wiele spokojniejszym głosem. - Powiedz mi ty moja kochana, wspaniała siostrzyczko dlaczego twoi cudowni przyjaciele smerfy nie wykonali do mnie magicznego telefonu, w którym powiedzieliby mi, że została porwana przez źle gnomy?

- Może dlatego, że smerfy nie wiedzą co to telefon i wolą działać na własną rękę? - zapytałam równie przesłodzonym głosem i niewinnie.

- Ach te smerfy. - pokręcił z dezaprobatą głową.

Oboje zaczęliśmy chichotać. Zaczęliśmy rozglądać się po sali. Bliźniaczki zdążyły już odejść i bawić się teraz zabawkami Max, a ten siedział w nogach łóżka i gdybym nie wiedziała, że nie widzi mogłabym przysiąść, że bezczelnie gapiła się na Lilo.

- Jestem Max i jestem niewidomy więc jak coś to kiwaniem głową mi nie pomożesz, jeżeli w ogóle to robisz. - chłopiec mówiąc to było absolutnie nie wzruszony. Lilo wzięła jego dłoń i położyła na swoich ustach, a potem przekręcił przecząco głową. - No lipa, chyba się nie dogadamy.

- Ja sądzę wręcz przeciwnie. - szepnęłam do brata. - W dodatku uważam, że znalazłam ci zięcia.

- Jego niedoczekanie. - burknął pod nosem.

Rozmawialiśmy tak jeszcze jakiś czas, a potem przyszła pielęgniarka i zabrała mnie na badania. Idąc na nie zaczęłam myśleć jak urządzić Maxowi pokój, a z tego tematu już łatwo moje myśli zeszły na tor jego rodziny. Zdałam sobie sprawę, że nikt go nie odwiedził przez ten cały czas, ani nie rozmawiał z nikim przez telefon. To naprawdę przykre, że tak cudowny dzieciak urodził się w tak niewłaściwej rodzinie.

Wychodząc z badań podziękowałam pielęgniarce i poszłam w stronę swojego pokoju. Gdy byłam już na odpowiednim korytarzu zauważyłam, że ktoś ciągnie Maxa z ramię w stronę wyjścia. Chłopiec wyrywał się i płakał, ale był za słaby w starciu z dorosłym mężczyzną.

- Max? - kiedy chłopiec mnie usłyszał zaczął wiercić się jeszcze bardziej. - Max?!

- Fable! - chłopiec nadepnął mężczyźnie na nogę przez co ten go puścił, a siedmiolatek zaczął biec w stronę mojego głosu. Specjalnie przykucnęłam, a ten wpadł mi w ramiona. - Nie pozwól im mnie zabrać, chcę być z tobą.

- Już spokojnie, zrobię wszystko co w mojej mocy. - chłopiec schował się za moimi nogami kiedy poszkodowany mężczyzna podszedł do nas.

- Proszę mi go oddać. - powiedział władczym głosem.

- Po pierwsze to nie jest rzecz tylko chłopiec, a po drugie kim Pan jest?

- Jego ojcem i bardzo wysoko postawionym człowiekiem.

- Jak Pan śmie się nazywać jego ojcem! Przez rok nie wydostał go Pan od porywaczy, a teraz zjawia się tu jak jakiś Pan i władca! - zaczęłam oburzona, no bo chyba coś jest nie halo u tego gościa w głowie.

- Nie będzie mi jakaś niewyżyta seksualnie kura domowa mówić jak mam wychowywać dziecko! Dawaj mi go!

- Pocałuj mnie w dupę. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.

Nagle poczułam jak jego ręką zdarza się z moim policzkiem. Uderzył mocno do tego stopnia, że aż się zachwiałam.

- Co ty sobie myślisz głupią suko!? Ja mam pieniądze, władzę...

- A ja paralizator. - w tym momencie z nikąd pojawił się Daniel i poraził mężczyznę prądem. - Za obrażanie i użycie przemocy w obecnej dziecka i kobiety w ciąży wsadzę cię na kilka miesięcy do pierdla. No chyba, że będę miał ochotę dłużej cię tam przetrzymać. - przykląkł na mężczyźnie i zapiął mu kajdanki.

- Czy ty wiesz kim ja jestem?!

- Bucem i byłym gubernatorem. Wypalili cię za nadużycia przemocy, alkoholu, narkotyków i pomoc terrorystą. Ta, można uznać, że coś słyszałem. - pociągnął go do góry i posadził na jednym z krzeseł. - Teraz grzecznie poczekasz sobie na moich kolegów. Tacy w mundurach na pewni ich rozpoznasz. Ochrona cię przypilnuję.

Kiedy skończył podszedł i wziął w dłonie moją twarz. Zaczął dokładnie ja oglądać, a potem pocałował mnie w czerwony policzek. Mocno przytulał mnie do siebie, a Max objął nasze nogi. Odwzajemniłam uścisk i schowałam nos w jego podkoszulku.

- Przepraszam, że wyszedłem. Byłem po porostu taki wściekły. Nie chciałem, żeby moje zachowanie zaszkodziło tobie albo dziecku. Ale już jestem. - odsunął mnie od siebie i spojrzał mi w oczy. - Chodź pójdziemy na salę i trochę odpoczniesz. Max ty też na razie idziesz z nami. - podał mu dłoń, a ten po kilku próbach ją złapał.

- Sie wie, że idę.

_Santa_

Co sądzicie o bracie Fable? I chyba niektórzy już go skądś kojarzą 😊

FableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz