XV

88 15 2
                                    

Fable

- Zatrzymamy się tutaj na noc i odpocząć, okay? - zapytałam Maxa sądząc go na ziemię.

Zdjęłam z niego plecak i oparła go o drzewo. Nie mam pojęcia ile już idziemy, ale to był nasz drugi przystanek. Kazałam młodemu usiąść przy plecaku, a ja poszłam poszukać jakiego drewna, które będzie na tyle suche, że będę mogła je podpalić. To na pewno nie będzie łatwe a same podpalanie będzie chwilę trwało więc chcę się do tego zabrać od razu.

Miałam nadzieję, że niedługo gdzieś dojdziemy, nawet do jakiegoś maleńkiego domku, w którym będą mieli telefon, z którego będę mogła zadzwonić do Daniela. Tak znam na pamięć jego numer, bo wielokrotnie zapomniałam mojego telefonu do pracy, a przecież musiałam się z nim jakoś kontaktować. Tak bardzo chciałabym już do czegoś dojść, moje ramię zaczęło się paprać, w dodatku powoli odpadam z sił i nie wiem ile jeszcze dam radę nieść Maxa, a wiem, że jeżeli chciałbym, żeby szedł to droga wydłuży nam się chyba z trzy razy. Jak już będzie u mnie mieszkał to mu kopie psa przewodnika to jest pewne. Tak jak się nad tym zastanawiałam to bardzo szybko mój instynkt macierzyński go zaakceptował i to, że będzie ze mną mieszkał. To się stało tak szybko, że nawet nie dopuściłam do siebie myśli, że mogłoby być inaczej, a on wróci do swojej rodziny. A co jeżeli jak ich usłyszy to zapragnie znowu być z nimi? Jeżeli o mnie zapomni i pobiegnie do objęć swojej prawdziwej mamy? Tej, która go urodziła, dała mu, życie, a ja kim dla niego jestem? Kobietą z celi obok, która zabrała go ze sobą gdy sama uciekła. Kilka łez popłynęło mi po policzkach, ale szybko je otarłam i z naręczem gałęzi wróciłam go Max. Odgarnęłam liście na bezpieczną odległość i zaczęłam swoją próbę sił z żywiołem.

💀💀💀

Gdy po siedmiu próbach i jeszcze większej liczbie minut nadal nie było widać nawet małego pomyłka, zrezygnowałam. Podeszłam do miejsca, w którym siedział Max i oparłam się o drzewo, podkładając siebie plecaka pod głowę.

- Niestety, ale nie udało mi się zrobić ogniska, więc musisz mnie przytulić, żebyśmy w nocy nie zmarzli. Zrobimy tak. Ja ogorzeję ciebie, a ty mnie.

Dziecko ochoczo pokiwało główką na zgodę i wdrapało się na mnie, mocno do nie przylegając. Otuliłam go ramionami, żeby zapewnić mu jak najwięcej ciepła i tak oto próbowaliśmy zasnąć.

- Fable?

- Hm?

- Opowiesz mi jakąś bajkę. - zapytał nieśmiało.

- Jasne, w końcu to moja specjalność. - na ten słowa chłopczyk zachichotał. -Nie tak dawno temu żył sobie pewien chłopczyk. Miał bardzo odstające uszy i wszyscy się z niego śmieli. On, że był bardzo wrażliwy brał to wszystko do siebie i zawsze ronił kilka łez. Chłopiec był synem piekarza więc, żeby schować się przed niemałymi uwagami dużo pomagał ojcu. Pewnego dnia do miasta jak co roku przyjechał król ze swoją jedyną córką, która miała miano najpiękniejszej dziewczyny w królestwie. Oczywiście miała wielu adoratorów, bo król chciał, żeby znalazła w tym raku męża. Niestety, księżniczka była odporna na zaloty większości kandydatów ponieważ dla nich liczył się jej majątek, a nie sama ona. I tak oto pewnego dnia udała się do piekarni i spotkała tam właśnie tego chłopca z odstające uszami. Nie zaczęła się z niego śmiać jak reszta tylko postanowiła z nim trochę porozmawiać. W ten sposób okazało się, że mają że sobą naprawdę wiele wspólnego i księżniczka poprosiła, żeby to on został jej mężem, a nie nikt innych. Król widząc, że jego córka jest szczęśliwa, zgodził się i wyprawił huczne wesele. Po wszystkim syn piekarza został królem, a księżniczka królową. Teraz to on mógł się śmiać z tamtych ludzi co go wyśmiewali, ale nie zrobił tego. Pewnego dnia przyjechał do wioski i powiedział, że wszystkim wybacza. Zrobił tak ponieważ miał niesamowicie dobre serce. A potem ze swoją ukochaną żyli długo i szczęśliwie. Koniec.

FableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz