Od mojego porwania wydaję mi się, że minął tydzień. Bili mnie, zmuszali do przeprowadzania operacji, wielokrotnie gwałcili oraz poniżali, często także nie dostawałam jedzenia. Czułam, że powoli odpadam z sił więc muszę wprowadzić mój plan w życie. Niestety życie nie jest tak film akcji i Daniel po mnie nie przyjechał z oddziałem antyterrorystów. A ja nie mogę już dłużej na nich czekać. Postanowiłam, że wykorzystam chłopaka, który teraz leżał w naszej celi po operacji, jako przynętę. Niestety musiałam myśleć realnie i wiedziałam, że nie dam uratować wszystkich tych dzieci. Dlatego postanowiłam uratować mnie i Maksa. Przez czas mojego pobytu tutaj zdążyłam się już się mniej więcej zorientować gdzie wszystko jest. Nie myliłam się i rzeczywiście największe wyjście było po naszej lewej. Zapasy takie jak woda i suchy prowiant trzymane są w skrzynce obok komputerów. Dziś był idealny dzień na ucieczkę. Ich szef pojechał gdzieś i zabrał że sobą dwóch ludzi. Pewnie myślał, że skoro tu są sami głodni i wycieńczeni ludzie to nie potrzebuję za dużej ochrony. I miał rację, tylko nie wziął pod uwagę mnie. Pierwszy punkt mojego planu był taki, że muszę zdobyć broń. Postanowiłam wcielić go w życie.
- Szybko coś się z nim dzieje. - zaczęłam mówić przerażonym głosem wskazując ma nieprzytomnego chłopaka. - Ty - wskazałam na mięśniaka z bronią. - przynieś mi skalpel. Biegiem!
Łysol zerwał się na równe nogi i pobiegł po potrzebne mi narzędzie. Przykucnęłam na jednym kolanie przy chłopaki i wyszeptałam ciche przeprosiny. Ustawiłam się w takiej pozycji, abym mogła się szybko i skutecznie wybić. Gdy mężczyzn już był z powrotem szybko wzięłam od niego skalpel i podniosła się. Najpierw wbiłam mu go w tętnice szyjną, a później wyjęłam go i zagłębiłam w oku. Szybko wyjęłam pistolet ze schowka przy korpusie mężczyzny i wycelowałam w tego co zmierzał w moim kierunku. Podciągnęłam za spust. Raz. Dwa. A bandyta leżał już na ziemi w krwi. W takich momentach jak ten cieszyłam się, że Max nie widzi. Podeszłam do chłopczyka i wzięłam go za rękę i podciągnęłam za sobą. Szybciej było by gdym wzięła go za rękę, ale musiałam przede wszystkim trzymać broń. Nie mogę zapomnieć o tym, że został jeszcze jeden strażnik.
Gdy byliśmy już przy biurku kazała się schować Maksowi pod biurko w ramach bezpieczeństwa, a potem wzięłam plecak na laptopa i zaczęłam do niego pakować tyle wody i jedzenia ile się zmieściło. Przecież nie wiedziałam ile będziemy musieli iść. Gdy i to było już gotowe założyłam go na plecy i wyciągnęłam chłopca spod mebla i podciągnęłam w stronę wyjścia. Przeszliśmy może z dziesięć metrów, gdy nagle usłyszałam jakieś kroki, przycisnęłam się razem z chłopczykiem do jednego z kontenerów, który tutaj stały. Serce zaczęło mi walić jak nigdy, bałam się, że ten strażnik je usłyszy i znajdzie naszą lokalizację, a element zaskoczenia był w tym momencie moim jedynym atutem. Może i miałam szkolenie i umie strzelać i bić się, ale bez przesady. Nie wygram z goście, który robi to na co dzień. W dodatku teraz nie tylko mój życie od mnie zależało, ale równie życie tego chłopca. Z drugiej strony musiałam załatwić to szybko i sprawnie. Przecież nie mogłam pozwolić, żeby zawiadomił kogokolwiek o naszej ucieczce. Wtedy to już byśmy w ogóle mieli przesrane.
Kazała Masowi zostać, a sama wychyliłam się za kontenera. Gościu był przygotowany, że mogę się pokazać więc szybko wycelował i postrzelił mnie w ramię. Syknęłam z bólu i z powrotem się schowałam. Na sześciu adrenalina w moich żyłach była na tyle duża, że nie poczułam w większości bólu. Nie czekając dłużej przeładowałam i znowu się wsunęłam. Mężczyzna akurat miał nadać jakiś komunikat przez krótkofalówkę na ramieniu więc nie był skupiony. Wykorzystałam okazję i wpakował mu trzy kulki w twarz. Nawet nie zdążył zareagować tylko padł jak długi.
Biegiem wróciłam do malca i założyłam mu plecak. Pociągnęłam za paski od niego specjalnie tak aby mu się nie zsunął i wzięłam Maksa na barana, tak że rączkami obejmował moja szyję, a nóżki miał po moich bokach. Z bronią w ręce i krwawiącym ramieniem zaczęłam biec. Biegam przed siebie jak opętany, żeby tylko nas uratować.
Okazało się, że magazyn znajduje się na odludziu, w lecie. Stał samotnie pomiędzy wielkimi drzewami. Biegam tak jakiś kawałek gdy nagle adrenalina zaczęła ustępować miejsce bólowi. Kiedy upewniłam się, że nie było już widać miejsca naszego cierpienia zatrzymałam się i posadził Maksa na ziemię. Rozdarłam kawałek mojej koszulki i przełożyła do ramienia.
- Max powiedz mi czy pamiętasz jak się wiąże buty? - blondynek mi przytaknął. - Super. Teraz musisz to zrobić. Masz tu jeden z końców i pociągnij go najmocniej jak możesz, a ja pociągnę za drugi. Tylko uważaj, żeby do nie urwać. - zaśmiałam się do niego, żeby trochę go pocieszyć.
Kiedy już odpowiednio zacisnęliśmy materiał potrzebowałam, żeby chłopczyk związał go na supeł. Położyłam na materiale trzy palce i przetrzymałam go tak, żeby się nie poluzował.
- Świetnie się sprawiłeś, Max. Może w przyszłości też zostaniesz lekarzem tak jak ja? – starałam się go jakoś zagadać, żeby odwrócić jego uwagę od niemiłych zdarzeń, które miały miejsce chwilę temu.
Znów wzięłam go na ręce i zaczęłam iść. Tym razem wolniej, można powiedzieć takim szybkim marszem. Przecież nie chciałam tak prędko opaść z sił.
- Nie mogę. - odparł smutno. - Jestem ślepy i do niczego się nie nadaje.
- Nonsens. Może być na przykład psychologiem, albo psychiatrą i pomagać ludziom rozmową. A przy wpisywaniu recept pomoże ci twoja asystentka. A rozmowy z pacjentami możesz przecież nagrywać albo także poprosić asystentkę, żeby to ona je zapisywała. Na pewno jest gdzieś jakaś osoba, która mogła by robić notatki, a potem przekształcać je na Braill'a.
- Tak myślisz? - zapytał z nadzieją.
- Ja to wiem, Max. Ja to wiem.
Daniel
Ci idioci z centrali nie chcieli mi dać grupy zadaniowej, bo mówili, że mają ważniejsze rzeczy do roboty niż odbijanie mojej dziewczyny i nie jestem tu przecież najważniejszy. Gdy Adam mi to przekazał myślałem, że zaraz do niech pójdę i każdemu po kolei porządnie obije mordę, ale Collins mnie od tego powstrzymał.
Przez tą całą sytuację schudłem, bo przez nerwy straciłem apetyt oraz włosy zaczęły mi siwieć. Teraz są brązowe na górze, a w większości przysypane siwizną po bokach. Ale to było dla mnie nie istotne, interesowało mnie tylko to, żeby Fable była już bezpieczna. Każdej nocy kiedy zasypiam w swoim łóżku przychodził to mnie jej kot i wtulił się do mnie żałośnie przy tym miałcząc. On też za nią tęsknił, wszyscy tęsknimy. Właśnie odnośnie mojej diety to sąsiadki Fable często przychodziły do mnie i gotowały mi jedzenie potem siadały przy stole razem ze mną i zmuszały mnie, żeby jadł. Chociaż zawsze przy tym narzekałem to tak naprawdę byłem im wdzięczny, bo gdy nie one to umarłbym z głodu.
Chciałem tak szybko znaleźć Fox, ale na co ja liczyłem skoro już od kilku lat nie możemy znaleźć ich kryjówki to czemu miało by to nastąpić teraz. To prawda, że teraz mam dodatkową motywacje, ale dobre chęci nie zawsze wystarczą. Co mi po tym, że jestem najlepszym profilerem w Szkocji skoro nie mogę nawet uratować dziewczyny, na której mi zależy. Moja praca polega na tym, że określam profil psychologiczny sprawcy, ale na miejscu zbrodni, gdy już jest po wszystkim. Na odległość czy przed zakończeniem akcji jestem totalnie bezużyteczny.
W tym momencie jestem taki bezsilny.
_Santa_

CZYTASZ
Fable
RomanceSławny na całą Szkocję profiler Daniel Simmons jest człowiekiem często niemiłym i bezszczelnym, ale bardzo mądrym i spostrzegawczym. Jego jedynym słabym punktem jest pewna pani patolog. Choć nikomu tego nie pokazuje Fable Fox jest dla niego bardzo w...