XVIII

126 13 1
                                    

Po tygodniu wyszłam ze szpitala, - w sumie spędziłam tu prawie dwa tygodnie - a Max razem ze mną. To jeszcze nie koniec mojej walki o niego, rzecz jasna. Po prostu skontaktowałam się z jego matką, która pozwoliłam zabrać mi go do siebie. Cieszyłam się z tego powodu, ale też denerwowałam, bo prędzej czy później będę musiała skonfrontować z jego rodzicami, a zwłaszcza z ojcem. Przez ten czas Daniel zdążył złapać Blacka, który przez ostatnie wydarzenia stracił czujność i teraz przytrzymują go na komendzie. Profiler prosił mnie, że jak będę miała chwilę podeszła i była obecna przy przesłuchaniu.

Kiedy dzisiaj rano wstała postanowiłam, że to będzie ten dzień. Dzień, w którym porozmawiam z moim oprawą. Umyłam się i zrobiłam nam śniadanie, po czym zaczęłam budzić Maxa. Maluch niechętnie wstawił, ale jak usłyszał, że czekają na niego gorące tosty, tak się poderwał, że mało nie uderzył mnie z główki. Podałam nam śniadanie do łóżka i włączyłam w tle piosenki z Mustanga, które bardzo spodobały się chłopczykowi. Po zaspokojeniu głodu poszliśmy umyć zęby i potem się ubraliśmy, bo mieliśmy zaplanowaną wizytę u fryzjera. Najpierw ubrałam chłopca i kazałam mu zaczekać na mnie na łóżku kiedy ja poszłam do łazienki się ogarnąć. Po umyciu zębów spojrzałam na swoją twarz w lustrze i to nie była ta sama dziewczyna, którą widziałam tutaj przed porwaniem. Ta obecna była chodzącym nieszczęściem, jej cera była szara a jej oczy bez wyrazu. Gdy bardziej się im przyjrzałam zauważyłam w nich zamęt i chcę sięgnięcia po nielegalne używki tak jak robiłam to na studiach. Przypomniały mi się stare czasy jak to na studiach wyciągałam biały proszek, żeby na chwilę odpocząć, nie spać i nikogo nie zawiść. Przecież musiałam być najlepsza. Ale razem z tą trzeźwością umysłu przychodził błogi spokój, który zabierał mnie z dala od zmartwień, sprawiał też, że stawałam się taka lekka. A gdybym spróbowała jeszcze raz? Gdybym znowu odleciała? Uwalniała się od nieprzyjemnych myśli i koszmarów? Znowu mogła bym być tamtą zdrową, błyskotliwą i radosną Fable i nikt by nawet nie zauważył, że potrzebuje to tego jakiś drobnych wspomagaczy. Pod wpływem impulsu odblokowuje telefon i szukam w kontaktach numeru do Curtis, który handlował narkotykami na mojej uczelni. Przecież to nie było tak dawno więc na pewno się tym jeszcze zajmuje. Musi się tym jeszcze zajmować, miał z tego za dobre pieniądze, żeby tak nagle się wycofać. Gdy w końcu znajduję jego numer wybieram go i przykładam słuchawkę do ucha. Czekam chwilę po czy słyszę w słuchawkę zachrypnięty głos.

- W czym mogę pomóc mojej przepięknej pani doktor?

- Wiesz czego mi potrzeba. - odzywam się szeptem, bo nie chcę, żeby chłopce w sypialni usłyszał moją rozmowę.

- Jasne, słońce. Takich klientów jak ty się nie zapomina. Powiedz mi tylko ile ci potrzeba, a ja ci to załatwię.

- Na razie tylko jedna działkę. Potem się zobaczy co dalej.

- Na kiedy?

- Na już. - odpowiadam zniecierpliwiona, bo mroczne demony coraz częściej zaczynając mnie osaczać i dusić.

- Tak szybka dostawa kosztuje zdajesz sobie z tego sprawę.

- Curtis pracuję, mam pieniądze, więc o to akurat nie musisz się martwić.

- Dobra, co mi szkodzi. Płacisz mi 150£ do ręki i działka jest twoja.

- Na studiach tyle nie brałeś. - protestuję.

- Czasy się zmieniły.

- Ale przecież byłam twoja ulubioną studentką i stałą klientką. No weź Curtis ze względu na stare czasy.

- Słoneczko wykończysz mnie kiedy, ale niech stracę 100£ i ani trochę mniej.

- Jesteś wspaniały. Teraz muszę iść do fryzjera, ale podejrzewam, że za jakieś dwie godziny będę wolna.

FableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz