XII

99 12 8
                                    

😎Wróciłam😎


Daniel

Krążyłem w kółko po sali, w której się zebraliśmy. Po raz pierwszy od nie pamiętam kiedy emocje brały na do mną górę i denerwowałem się jak cholera. Już dawno zdjąłem marynarkę, a kamizelkę tak samo jak pierwsze trzy guzki koszuli miałem rozpiętą. Ta niewiedza powoli mnie zabijała, strach o moją Bajkę wykończał mnie powoli lecz sukcesywnie. Jeżeli choć włos spadł jej z głowy to są trupami, znajdę ich i zabiję każdego po kolei. W męczarniach, tak, żeby śmierć była dał nich zbawieniem. Nagle do pokoju, w którym się znajdowaliśmy wpadła jedna z funkcjonariuszek.

- Połączenie video na trzeciej stacji.

Szybko odszukałem pilot od telewizora i włączyłem go na stację, o która prosiła kobieta. Mamy tutaj swoje własne linie, chodzi mi o to, że jeżeli u nas jest jakiś obraz emitowany to nie koniecznie jest on teraz na ekranach innych telewizorów w kraju.
Na ekranie wyświetlił nam się twarz Blacka uśmiechniętego od ucha do ucha. Gdy już wiedział, że wszyscy skupiliśmy na nim wzrok, odsunął się powoli, a to co tam zobaczyłem, myślałem, że zejdę na zawał i jednocześnie spadnę z krzesła.

Moja biedną Bajka wisiała powieszona za ręce do sufitu, bujając się na przy tym na nich nieznacznie. Całą jej postać, a w szczególności twarz pokrywała krew. Jej piękna, aksamitnie gładka, alabastrowa skóra była teraz pokryta licznymi siniakami i brudem. Poczułem chęć mordu, gdybym tylko mógł wyciągnąłbym Blacka za łachy z tego telewizora i sprał go na kwaśne jabłko.

- Witam moje kochane pieski. - złoczyńca uśmiechnął się chytrze. - Muszę przyznać, że macie bardzo piękny i inteligentny personel. Tylko trochę krnąbrny i uciekający, ale da się wytrzymać.

Odszedł od kamery i podszedł do Fable, odpiął ją, a ta z łoskotem upadła na ziemię. Serce mi się krajało na ten widok, a cierpienie potęgowała jeszcze świadomość, że nie mogę nic z tym zrobić.

Pociągnął ją za włosy do krzesła, a ona przy tym tak potwornie krzyczała. Chciało mi się płakać nad jej cierpieniem, ale nie mogłem pozwolić sobie na słabość. Posadził ją na drewnianym meblu i przypiął za ręce, żeby się nie rzucała.

- Sprawa jest prosta i jasna Simmons. Nie chciałeś odpuścić więc teraz popatrzysz sobie trochę jak zabawiam się z twoją dziewczyną, a potem każdego dnia niszczę ją po kawałku, aż będzie mnie błagała o śmierć. - po wypowiedzeniu tych słów Black zaczął obmacywać Fable na naszych oczach.

Włożył jej ręce pod bluzkę i ścisnął jej piersi tak mocno, że ta zaczęła płakać z bólu. Ten skurwiel zlizał łzy z jej policzka, a patolog wzdrygnęła się ze wstrętem. Patrzyłem jak zahipnotyzowany. Moje ciało stało w miejscu i nie chciało się ruszyć nawet o milimetr, za to w środku gotowałem się ze złości i obrzydzenia. Mogłem się wycofać, mogłem odpuścić tą cholerną sprawię, ale nie ja musiałem postawić na swoim i brnąć w to dalej. Na początku zlekceważyłem groźby Blacka, bo wydały mi się one tylko pustymi słowami. Gdybym wtedy wiedział jak bardzo się mylę. Chciałem poprowadzić tą sprawę do końca, bo kiedyś synek mojej znajomej został porwany na handel organami i obiecałem jej wtedy, że pomszczę go. Byłem tak zaślepiony rządzą zemsty na nich, że nie zważałem na realne niebezpieczeństwo. Nie pomyślałem o tym w ten sposób, że ten chłopiec i tak już nie żyje, a teraz przez moją głupotę życie może stracić również Fable. Nie, nie myśl tak. Wszystko będzie dobrze, uratujemy ją. Już niedługo będzie tu stała razem ze mną.

Fable

Wiem, że ktoś, chyba Daniel, jeszcze coś krzyczał, ale ja nie miałam już siły się na tym skupiać. Czułam wszędzie na sobie jego ręce. Pod bluzka i stanikiem, za paskiem spodni i niżej. Czułam się brudna i zbrukana, ale w brew oczekiwań tego gnoja nie sprawiło to, że pragnęłam bardziej śmierci, przynajmniej nie swojej. W jakiś dziwny sposób wzbudził we mnie chęć i wolę walki.

Nie wiem ile czasu to trwało. Minuty, godziny, a może cały dzień, ale w końcu zaprzestał swoich czynów. Podszedł do burka i mówił coś do zgromadzonych po drugiej stronie monitora. Kiedy mnie w końcu odpiął miałam ochotę rzucać się, szarpać i bić, ale odpuściłam sobie i postanowiłam zbierać siły na jakąś lepszą okazję. Tym razem nie powiesił mnie na tych okropnych łańcuchach tylko zamknął w potwornie małej klatce z metalowymi prętami. Musiała być to klatka dla jakiś zwierząt, ponieważ była tak mała i niewysoka, że nie mogłam się nawet dobrze wyprostować siedząc.

Kiedy odeszli zaczęłam rozglądać się dookoła i przy ścianie po prawo ode mnie zauważyłam kilka takich klatek jak moja z dziećmi w różnym wieku. Większość z nich była brudna, a przynajmniej połowa płakała i mówiła, że nie chce być następna. Wtedy zrozumiałam, że są to dzieci na czarny rynek. Momentalnie także i w moich oczach zagościły łzy. Zapomniałam o moim bólu i strach, a chciałam ukoić ich.

- Nie patrz tak na nich. Nie jesteś w stanie im pomóc.

Przestraszona aż wzdrygnęłam się i niechcący uderzyła głową o górę klatki. Odwróciłam się powoli w lewo, również w klatce siedział chłopiec, miał może z siedem lat. Jasne włosy miał pokryte brudem do tego stopnia, że wyglądały na jasno brązowe, zielone oczy były puste i wyprane z emocji. To nie były oczy małego chłopczyka tylko dorosłego człowieka, który wiele przeszedł i wiedział jeszcze więcej.

- Kim jesteś? - zapytałam szeptem, żeby nie zwrócić na siebie uwagę naszych porywaczy.

- Maksymilian O'Brien, miło mi cię poznać. Jestem synem gubernatora i za to zostałem porwany. Siedzę już tu prawie rok. Przynajmniej tak mi się wydaje. A ty jak masz na imię?

- Fable Fox i jestem tu dlatego, że pracuje w policji. - nie chciałam mówić, że jestem tu z winy Daniela, bo ja tak nie uważam.

- Pracujesz w policji? Ciekawe. Jeszcze nigdy nie porwali nikogo z gliniarzy. - chłopiec już nie patrzył przed siebie tylko teraz zaczął mi się uważnie przyglądać, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. - Jakiego koloru są twoje włosy? - spojrzałam na niego zdziwiona, a potem na końcówki moich włosów.

- Są różowe z kolorowymi pasemkami.

- Różowy to ładny kolor. Przynajmniej takiego go zapamiętałem. Pewnie teraz się dziwisz więc wyjaśniam. Kiedyś widziałem i byłem normalnym dzieckiem, ale kilka lat temu przydarzył mi się wypadek i straciłem wzrok. Teraz jestem kaleką w dodatku porwaną. - cały czas mówił tak obojętnie jakby opowiadał mi jaka wczoraj była pogoda.

- Nie jesteś kaleką. - zaprotestowałam - Po prostu przydarzył ci się wypadek, nie była to przecież twoja wina. A porwali cię przecież też nie na twoje życzenie. Na pewno niedługo ktoś nas stąd wydostanie i bezpiecznie wrócisz do swoich rodziców. - zapewniłam go spokojnym i ciepłym głosem.

- Ja już nie mam do kogo wracać. Ojciec powiedział, że nie zapłaci ani funta za popsute dziecko, a żyje tutaj jeszcze tylko dlatego, że matka powiedziała, że się zastanowią. - wypowiedział te słowa z taką nienawiścią, że aż przeszły mnie ciarki.

- W takim razie ja się tobą zaopiekuje jak stąd wyjdziemy i nie pozwolę nikomu cię tu skrzywdzić. Dla mnie jest normalny i idealny.

- Obiecujesz Fable, że mnie tu nie zostawisz i zabierzesz mnie do siebie jak stąd wyjedziemy? - pierwszy raz podczas naszej rozmowy słyszę w jego głosie usłyszeć mogłem pozytywne emocje, a tym razem była to nadzieja.

- Obiecuję Maksiu.

- Dziękuję.

_Santa_

Co sądzicie o Maksie?

FableOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz