Rozdział XV

369 33 10
                                    

Gdy wracałam do domu czułam się dziwnie.  Jak jakaś nastolatka, która się cieszy bo napisał do niej krasz. Tak, w środku dziwne ciepło, a na twarzy dziwny uśmiech. Miałam ochotę sobie przywalić w twarz, ale nie mogłam, w końcu nie wypada tak w miejscu publicznym... Jak ja mogłam się na to zgodzić? Zachowuję się jak dziecko... Gdy tak szłam zamyślona, ktoś na mnie wpadł. Tak mocno, że upadłam na ziemię. Gdy podniosłam wzrok, ta osoba bardzo przepraszała i pytała czy nic mi nie jest. Był to wyglądający na jakieś 40 lat mężczyzna w garniturze.

- Nic się nie stało - powiedziałam wstając

- Naprawdę przepraszam, zamyśliłem się...- ciągnął dalej

- Ale naprawdę nic się nie stało...- powiedziałam skromnie

- To może, za rekompensatę zaproszę panią na kawę i ciastko? Nie żebym był jakimś starym zboczeńcem czy psychopatką, tylko chce jakoś przeprosić...- powiedział otwarcie

- No w sumie...- zgodziłam się, gdyż akurat miałam ochote na coś słodkiego

~*~

- Och, więc pracujesz jako makijażystka? No nieźle. - powiedział ciepło starszy

- Tak ale pracuje dopiero od dwóch dni, więc chyba nie ma się czym chwalić - powiedziałą

- A tam się przejmujesz, na pewno musisz być niezła w tym co robisz. - powiedział pewnie - Pamiętaj, nigdy nie trać wiary w siebie, to wszystko ci się uda.

Mężczyzna był ciekawy i miły, więc rozmowa była długa i interesująca.

- Dziękuję, ale muszę już iść. Mam nadzieję, że się panu powiedzie w tych Chinach. Jeszcze raz dziękuje. - powiedziałam lekko się kłaniając i wychodząc z lokalu

Trochę się zasiedziałam, więc szybkim krokiem ruszyłam do domu.

~*~

Gdy weszłam do swojego pokoju od razu rzuciłam się na łóżko. To był długi i dziwny dzień..

- Mogę wejść? - usłyszałam pukanie i szept mojej matki

Nic się nie odezwałam. Miałam nadzieję, że sobie pójdzie, jednak po chwili drzwi się uchyliły. Poczułam, że materac się ugina, a rodzicielka siada na łóżku.

- Kochanie, jak chcesz to ci mogę pomóc ze wszystkim...- powiedziała głaszcząc mnie po plecach

- Wyjdź. - powiedziałam lekko ją odpychając - Nie potrzebuje twojej pomocy.

Wyszła bez słowa. Chciałam zostać sama. Zwinęłam się w kłębek i zaczęłam myśleć...

^^^

Wowowo, co to tak szybko rozdział, łał krab, no nieźle B)

Ps. 2 zdanie to tak bardzo ja, tylko krasz mnie nie zna soł XDDD

Ręcznik II KaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz