Rozdział XVI

375 28 11
                                    

Gdy wstałam była godzina 10. Naprawdę mi to nie przeszkadzało, gdyż dawno się nie wyspałam...A dzisiaj i tak mam na 12, więc mogę poleniuchować. Bardzo wolno się ubrałam, po czym bardzo wolno zjadłam śniadanie. Dzisiejszy dzień miał właśnie taki być-wolny. Nic mi się nie chciało, jak zawsze gdy jeszcze nie miałam pracy. Byłam typem lenia i pewnie takim typem będę do końca życia. Wiecznie niewyspanym, nie mającym na nic siły, śmierdzącym leniem. A tak przynajmniej opisuje mnie własna matka.

- Huh, chyba pora się chyba zbierać - powiedziałam do siebie, przeciągając się na łóżku, na które wróciłam po śniadaniu

Zerknęłam na telefon. 11:25. Faktycznie, idealna pora na wyruszenie do pracy. Superowo.

~*~

Powolnym krokiem szłam do swojej roboty, patrząc jak Seul powoli ożywa. Wszyscy się gdzieś śpieszą, do pracy, czy gdziekolwiek indziej, tylko nie ja. Mi nigdy się nie spieszy. Jestem leniwa, spokojna i...

- Za pięć dwunasta - powiedzialam przerażona, patrząc na zegarek w telefonie

Teraz jedyne na co czekałam, to to, że ktoś zacznie krzyczeć "run bitch, run!"

~*~

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie... - powiedziałam zadyszana, prawie wypluwając płuca

- Um, wcale się nie spóźniłaś, jesteś punktualnie - powiedziała 'recepcjonistka' lekko się uśmiechając

Nawet nie wiedziałam, że umiem biegać, a co dopiero, że tak szybko...

Podeszłam szybko do windy i pojechałam na odpowiednie piętro, a gdy znalazłam się pod drzwiami szefa lekko zapukałam. Weszłam do środka, gdy usłyszałam ciche "proszę".

- Dzień dobry szefie, co dzisiaj? - powiedziałam uśmiechnięta

- Dzisiaaaj...? Um...Póki co możesz mi zrobić podwójną cappuciono z pianką - powiedział szeroko sie szczerząc

Cicho westchnęłam i ruszyłam robić jakąś głupią kawę. Po tu tutaj biegłam? Po to prawie umarłam z wycięczenia? Halo, gdzie moja nagroda nobla?

Zamyślona na kogoś wpadłam... Kolejny raz w tym tygodniu.

- Przepraszam. - powiedziałam wstając i strzepując niewidzialny kurz ze spodni

Mężczyzna tylko kiwnął głową i odszedł w przeciwnym kierunku. Kiwnęłam nieznacznie ramionami i ruszyłam do kawiarenki...

~*~

- Podwójne cappucino ze śmietanka i jakieś ciastko na osłodzenie dnia - powiedziałam najbardziej słodko jak umiałam, firmowo się uśmiechając

Tak, wiem, że to "ciasteczko na osłodzenie życia" to podlizywanie się szefostwu, ale w końcu jakoś trzeba sobie radzić. Wypowiedzenie tych słów w taki przesłodzony sposób też było trudne, ale miałam nadzieję, że się na to złapie.

- Dziękuję...? - powiedział zdziwiony

- To co teraz szefie?

- Sala 57. Twoja przełożona wszystko ci powie. - powiedział biorąc łyka swojej kawy

Gdy wychodziłam z pokoju usłyszałam jeszcze za sobą:

- Nie myślałaś, żeby grać w jakiejś reklamie? Bo wydaje mi się, że od tego aegyo kawe mi posłodziłaś - dogryzł mi szef

~*~

- Dziś malujesz Jongina - usłyszałam te straszne słowa ze strony mojej przełożonej

Koło niej oczywiście stał nie kto inny jak uśmiechnięty od ucha do ucha Kai, bo co by go tu miało brakować.

Zapowiada się dziwny dzień...

^^^

Tak więc dawno nie było Ręcznika, za co bardzo przepraszam, ale nie umiałam się jakoś ogarnąć by to napisać >3<
Do następnego! :3

Ręcznik II KaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz