14. Wiem, że tu jesteś

10.9K 1.2K 295
                                    

Maraton 3/4

Ten rozdział na który wszyscy czekają....

Uśmiechnąłem się promiennie. Oparłem głowę o sofę wsłuchując się w miły gwar panujący w kawiarence.

-Słuchasz mnie Nat? - wyłapałem głos mojego przyjaciela.

-Tak, tak. - odpowiedziałem pośpiesznie. Oczywiste było to, że skłamałem. Nie umiałem się skupić na jego głosie, co chwilę coś innego przyciągało moją uwagę.

-Właśnie widać. - skomentował. Słyszałem jak odstawia łyżeczkę na talerzyk z ciastem. - Coś się dzieje? Od wczoraj jesteś jakiś dziwny.

-Wydaje ci się. - powstrzymałem westchnienie. Chciałem z nim porozmawiać na temat Logana jednak wiedziałem, że Alex zareaguje zbyt nerwowo. - Jestem po prostu trochę rozkojarzony... myślę gdzie podziała mi się laska.

-Nathaniel...- westchnął mój przyjaciel rozbawiony. Wzruszyłem ramionami i ponownie zabrałem się do jedzenia mojego ulubionego ciasta. Między nami zapanowała niezręczna cisza. Dlaczego wydawało mi się, że Alex coś przede mną ukrywa? Nagle poczułam palące spojrzenie czereśniowowłosego na sobie, oznaczało to, że rzeczywiści chce coś powiedzieć. - Nat wiesz bo ja... - zaczął. -... tak się zastanawiałem, bo znamy się bardzo długo, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.

-Jesteś dla mnie jak brat. - powiedziałem. Alex miał kontynuować, kiedy zadzwonił jego telefon.

-Tak mamo? Tak już idę. Dobrze, zaraz będę tylko odprowadzę Nata. - przez gwar panując w kawiarni usłyszałem jedynie odpowiedzi Alexa.

-Co jest? - zapytałem,

-Ally złamał nogę, jest w szpitalu. - poinformował mnie. Ally to ośmioletnia siostra Alexa. - Muszę do niej jechać.

-Och, ok. Nie musisz mnie odprowadzać. - powiedziałem zmartwiony, bardzo lubiłem te dziecko. Wszędzie gdzie była roznosiła radość, a jej charakterek sprawiał, że była zdolna utemperować nawet Charliego. Wstałem narzucając na ramię torbę, jedną ręką złapałem Alexa, a druga reklamówkę.

-Daj to Nat. - nie czekając na moja reakcję zabrał mi zakupy i ruszył w stronę wyjścia.

-Teraz to serio czuję się jak niepełnosprawny. - westchnąłem cicho. Na moje szczęście Alex szedł pogrążony w swoich myślach i nie zwrócił na mnie uwagi. W ciszy dotarliśmy pod same drzwi. -Przekaż Ally życzenia szybkiego powrotu do zdrowia i zadzwoń do mnie jeśli coś by się działo. - powiedziałem głośniej.

-Przekażę. - zgodził się i wyszedł wcześniej całując mnie w policzek. Zdziwiłem się. Alex nigdy nie żegnał się ze mną całusem w policzek... I co oznaczał ta cała gadka o przyjaciołach, przecież ja doskonale to wiem? Pokręciłem głową. -Pa.

-Pa. - pożegnałem się i wszedłem w głąb domu. Ściągnąłem trampki i rzucając torbę na sofę skierowałem się do kuchni. Powoli odłożyłem dowie jednorazówki na blat i zacząłem rozpakowywać zawartość. Nasłuchując dzięków z góry odkładałem produkty to do lodówki bądź szafek. W domu było całkowicie cicho, wzruszyłem ramionami i wróciłem do salonu. Najwidoczniej Logan mnie opuścił... dlaczego poczułem ukłucie w sercu? Zawiodłem się? - Jesteś popaprany. - powiedziałem sam do siebie wchodzą z torbą po schodach. Szybko znalazłem się w moim pokoju i zrzuciłem z siebie rurki, następnie bluskę zastępując to rozciągnięto bokserką i szortami do kolan. W końcu był piątek... minął cały tydzień mieszkania z Loganem. Zaśmiałem się smutno. Mieszkania, bo w końcu powinienem określać to w czasie przeszłym? Padłem na łóżko, nie przejmując się wczesną godziną.

* * *

Cały dzień zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem. W przeciągu najbliższego tygodnia przestane byś Loganem Erosem, a stanę się kimś zupełnie innym. Stracę mój immunitet, sławę oraz wyroki, chodź to ostanie jest dobre. Tylko czy tak łatwo mi przyjdzie stanie się zwykłym obywatelem? Wprawdzie nie miałem u nikogo długów, wrogów też nie... już nie mam. Czy przy moim boku białowłosy będzie bezpieczny?

"Jeśli w ogółem się zgodzi być"

Właśnie jeśli w ogóle zgodzi się ze mną być, czy wtedy będzie bezpieczny? Wiem, że życie z przestępcą nie jest łatwe. Jednak mówią, że prawdziwa miłość pokona wszystko. Czy to samo mogę powiedzieć o nas? Zabawne jakie plany snuję, biorąc pod uwagę to, że Natan nie wie o moim istnieniu. Raz kozie śmierć. Spróbuję ułożyć sobie wszystkie sprawy i być. Po prostu być przy nim, nie ważne czy mnie pokocha, polubi, zaakceptuję. Ja po prostu chcę aby był bezpieczny i mogę to uczynić nawet za cenę mojego cierpienia. Jak kiedyś powiedział mi mój drogi przyjaciel "Najbardziej bolesna miłość to taka kiedy ty kochasz wiedząc, że ta osoba jest krzywdzona, ale mimo to nic nie robisz bojąc się odrzucenia". Czuję się jakby to było wczoraj.

*Upiłem łyka z mojego kufla i wbiłem wzrok w bruneta przede mną. Kolejne wykonane zlecenie, kolejna suma pieniędzy na koncie, kolejne świętowanie i kolejne litry alkoholu wlewane w moje siedemnastko letnie ciało.

-Logan? - zapytał z pijacką chrypką w głosie.

-Czego Calum? - prychnąłem dopijają piwo do końca.

-Wiesz co to miłość? - zadał pytanie całkowicie mnie zaskakując.

-Pij nie pierdol... - warknąłem. Nienawidziłem kiedy ktoś poruszał tematy związane z tym.

-Ale ja na prawdę mówię! Ostatni widziałem taka kobietę, piękną, zgrabna o długich kasztanowych lokach... - zaczął.

-Jak ładna to ruchaj, a nie zakochuj się. - przerwałem mu.

-Jedak jej oczy... - ciągnął nie zrażony. -... jasny niebieski, właściwie to one były szare. Ale najgorsze było to, że płakał na jednym z balonów, a z środka mieszkania dało się usłyszeć pijacki krzyki.

-A co ma to do wspólnego z miłością? - zapytałem zaintrygowany.

-Że najbardziej bolesna miłość to taka kiedy ty kochasz wiedząc, że ta osoba jest krzywdzona, ale mimo to nic nie robisz bojąc się odrzucenia. - powiedział kończą swoje wyznanie. *

Jednak on zrobił coś. Plotki głosiły, że nawet zaadoptował jej dziecko. "Chciałbym aby mi udało się jak tobie, Calum." -pomyślałem.

* * *

Około godziny dziewiętnastej obudziłem się z drzemki i prowadzony głodem skierowałem się do kuchni. Z górnych szafek wyciągnąłem miskę, z lodówki natomiast mleko, którym szybko napełniłem naczynie. Wstawiłem następnie to do mikrofali, odkładając karton z mlekiem sięgnąłem po płatki czekoladowe i kakao. Kiedy po kuchni rozbrzmiało piknięcie mikrofali, wyciągnąłem miskę i wsypałem do niej zarówno płatki jak i kakao. Kiedy wszystko było posprzątane usiadłem przy stole i zacząłem pałaszować obiado-kolację w zupełnej ciszy. Kiedy już doszczętnie straciłem nadzieję, że Logan jednak jeszcze wróci tylne drzwi cicho zaskrzypiały. Moja głowa podniosła się do góry, a usta uformowały w szeroki uśmiech. Miałem ochotę rzucić mu się na szyję, wycałować, nakrzyczeć i jeszcze raz wycałować. Nie wierzyłem, że można się tak przywiać do obcego człowieka -niebezpiecznego, zabójcy, przed którym powinienem odczuwać lęk-. Ciche, wręcz niesłyszalne kroki skierowały się w moją stronę. Czułem wzrok Logana na sobie i niemal zarumieniłem się na wspomnienie tego jak wyglądam. Szybko przełknąłem porcje płatków zastępują ją koleją, aby jak najlepiej zamaskować mój szeroki uśmiech. Przez moją głowę przeszła myśl aby się przyznać do wiedzy o nim. Jednak bałem się, że wtedy Logan odejdzie i to na zawsze. Chociaż ile może potrwać to co teraz robimy? Logan prędzej czy później będzie musiał odejść, on ma w końcu swoje życie, może i nielegalne ale własne. Westchnąłem i po raz kolejny przełknąłem puste kalorie. Może jednak przyznanie się do tego nie jest takie złe? Może ja to po prostu wyolbrzymiam?

-Wiem, że tu jesteś, Logan. - powiedzieć to w końcu nie jest trudno... I teraz zorientowałem się, że powiedziałem to na głos. Przełknąłem gulę w gardle wstając i odłożyłem pustą miskę do zlewu. Oparłem się o blat i czekałem na odpowiedz blondyna. Przynajmniej miałem nadzieję, że ta nadejdzie.

_________________________

Na tym momencie chciałam zakończyć maraton.... ale taka wredna nie będę.

Zobacz echo moich słówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz