34. Tak bardzo kocham...

6.4K 680 95
                                    

A jednak się udało!

---------------------

Nienawidzę go tak bardzo, a jednak moje serce pękało z tęsknoty za nim. Głowa pulsowała od niedoboru jego głosu, mięśnie paliły bez jego dotyku, a usta pękały bez jego cudownego pocałunku.

"Największe żniwa zbiera tęsknota za ukochaną osobą, a nie sama śmierć. Bo te uczucie wyrywa dusze człowieka kawałek po kawałeczku, a Śmierć przychodzi i zabiera pustą skorupę."

Przeczytałem kiedyś w pewnej książce. Czy ze mną będzie tak samo? Możliwe. Nawet nie wiem ile dni minęło. Podajże cztery. Cztery dni nie wychodziłem praktycznie z pokoju, czasami do łazienki kiedy nie było mamy w domu. Nie jadłem nic od czasu, kiedy on odszedł. Nie czuję nic, prócz tęsknoty za nim, jego głosem, dotykiem. Cały czas leżę w łóżku ubrany w jego koszulkę. Jeszcze czuć nie niej jego zapach. Tak bardzo go kocham. Tak bardzo go nienawidzę.

-Nat, masz gościa. - powiedziała moja mama. "Błagam niech to będzie on". - Alex przeszedł. - "A więc mnie nie ma".

-Hej, Nat. Otwórz drzwi, wiem, że tam jesteś. - leniwie wstałem i podszedłem do drzwi, co jakiś czas potykając się o własne stopy. Odnalazłem klucz i przekręciłem go. Drzwi cicho się otwarły.

-Po co przyszedłeś Alex? - burknąłem. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać.

-Martwiłem się o ciebie. - odpowiedział i zamknął drzwi. - Jak widzę jest o co. - poczułem jak łapie mnie za rękę i ciągnie w stronę łóżka. Usiedliśmy na materacu. - Schudłeś odkąd ostatnio cię widziałem, wiesz? - nie odpowiedziałem. Położyłem się, odwróciłem plecami do niego i otuliłem się kołdrą. - Pani Peper się o ciebie martwi, Lidia pytała się co się z tobą dzieje, cała drużyna...

-Co chcesz tym osiągnąć? - zapytałem przerywając mu.

-Nie możesz się załamywać. Ty nic nie jesz! Nie wychodzisz z pokoju! Nie odzywasz się! - podniósł głos.

-To nie twój interes! - warknąłem. - Zamknij się! - zapadła pomiędzy nami cisza, przerwana naszymi ciężkimi oddechami. Po moim policzku spłynęły łzy, gdyby Logan tu był, nie pozwoliłby na to.

-Nat... - szepnął czereśniowowłosy. Przysunął się do mnie i przytulił od tyłu. Obróciłem się do niego przodem i wtuliłem się w jego bluzę. - Już spokojnie. - pogłaskał mnie po plecach. Jego dotyk palił mnie przez materiał bluzki Logana.

-Przepraszam... i dziękuję. - odezwałem się zachrypniętym głosem.

-Od tego jestem. Powiedz mi szczerze, co do niego czujesz? - zapytał.

-Nie wiem. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Nienawidzę go tak bardzo, jednak kocham go. Tęsknię tak mocno, jak i chcę, żeby odszedł na zawsze.

-Zastanów się. Mi możesz powiedzieć prawdę. - zamarłem na jego słowa.

-Przecież mnie kochasz, powinieneś się cieszyć, że to się stało. 

-Wole patrzeć jak jesteś szczęśliwy z Loganem, niż smutny bez niego. - powiedziała. Wtuliłem się bardziej w chłopaka. Westchnąłem cicho.

-Tak bardzo go nienawidzę, że aż kocham. Tęsknie za nim i chcę aby odszedł bezpowrotnie, jednocześnie krzyczę "wróć", jak i "odejdź".

-Ciężka sprawa. - "Co ty nie powiesz?"

* * *

Pociągnąłem kolejny łyk z butelki i odstawiłem ją na stoliku z stukotem. Zabrałem papierosa z popielniczki i zaciągnąłem się dymem. Brakowało mi go tak bardzo, jak narkomanowi narkotyku, alkoholikowi wódki, rybie wody, rannemu morfiny. Uderzyłem dłonią w radio, nagle zaczęło grac. 

Płoniesz tak jasno, widzę gwiazdy...
Sposób, w jaki się śmiejesz, to jak niebiański chór.
Sprawiłaś, że czuję się niezwyciężony.
Gdy jesteś przy mnie, mogę wziąć na siebie cały świat.

-Który właśnie straciłem... -dodałem.


Byłaś kometą, którą straciłem!
Wyglądam ich, czy zobaczę cię jeszcze raz?
Płoniesz tak jasno, rozpalasz mnie w tę noc...

-Trafnie, ciebie akurat straciłem... - znów się napiłem, opróżniając jednocześnie drugą butelkę.


Wypowiedz me imię, pojawię się tutaj.
Nie miałam pojęcia, powinieneś powiedzieć, że ci zależy!
Jeszcze jest za późno dla złamanych serc.
Złap mnie za rękę, wypowiedz życzenie do gwiazd!

-Dam wszystko żebyś mi przebaczył...


Byłaś kometą, którą straciłem!
Wyglądam ich, czy zobaczę cię jeszcze raz?
Każdy kogoś potrzebuje, lecz nie potrafią tego poczuć!
Jak mogę oddychać, gdy pali mnie w piersi?
Odeszłaś tak szybko, chcę cię z powrotem!
Byłaś kometą, którą straciłem!
Czas rozłożyć skrzydła i polecieć!
Wyglądam ich, czy zobaczę cię jeszcze raz?
Czas by odlecieć wysoko!

Teraz cię widzę, będąc zamrożonym w czasie!
Wszystkie twe barwy, które tworzą życie!
Nie odważę się zamknąć oczu!
Bo taka miłość zdarza się raz w życiu!

Byłaś kometą, którą straciłem!
Wyglądam ich, czy zobaczę cię jeszcze raz?
Każdy kogoś potrzebuje, lecz nie potrafią tego poczuć!
Jak mogę oddychać, gdy pali mnie w piersi?
Odeszłaś tak szybko, chcę cię z powrotem!
Byłaś kometą, którą straciłem!

Czas rozłożyć skrzydła i polecieć!
Wyglądam ich, czy zobaczę cię jeszcze raz?
Czas by odlecieć wysoko!

-Chyba z mostu skoczyć...

Płoniesz tak jasno, rozpalasz mnie w tę noc...*

-Kurwa, Nat błagam wybacz mi i kochaj dalej. - jęknąłem uderzając w urządzenie tak mocno, że roztrzaskało się spadając na ziemię. Odchyliłem głowę na oparciu skórzanego fotela.

-Logan do jasnej cholery! - krzyknął Calum wchodzą do pokoju gościnnego w ogromnym mieszkaniu Dmitrija. -Ogarnij dupę!

-Właśnie świat mi kurwa się wali! - warknąłem w jego stronę przymykając oczy.

-Nie tylko tobie. - odpowiedział łagodniej i zajął miejsce obok mnie na takim samym fotelu z ciemnobrązowej skóry.

-Przebaczy tobie, widziałem to w jej oczach. - zacząłem. - Nie zam jej jednak wiem, że na pewno cię kocha, bo kochanie w jej oczach widziałem. A ja nic kurwa! Prosto w oczy mu kłamałem, chodź on nie widzi! - schowałem moją twarz w dłonie.

-Logan, lepiej wytrzeźwiej...

-Ale ja nie mogę przestać wiedząc, że on tam jest i płacze albo coś gorszego. Ja go tak bardzo kocham! - krzyczałem.

-Powiedz co zamierzasz zrobić, jeśli decyzja nie należy do ciebie? - zapytał.

* * *

Ponownie westchnąłem w ramię Alexa. Wyżalanie się przez godzinę to nie taka prosta sprawa, za jaką ją uważałem. 

-Nathanielu ktoś do ciebie! - krzyknęła z dołu moja mama. Wyczułem w jej głosie lekki strach i wahanie.

-Pomożesz mi zejść? - zapytałem z nutką smutku. Nie miałem głowy do samodzielnej wędrówki po domu.

-Jasne. - odpowiedział. Wstałem i poprawiłem ubranie, jednocześnie wychodząc z pokoju przy asyście czereśniowowłosego.

-Idziemy! - krzyknął, gdy byliśmy na schodach. Dość szybko pokonaliśmy dzielącą nas odległość i stanęliśmy w progu. Poczułem powiew świeżego powietrza i ciekawość, kto mógł przyjść. Bo niemożliwe by było, gdyby to był Logan?

-----------------------------


*Skillet - Watching For Comets

Kto przyszedł?






Zobacz echo moich słówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz