17. Dotknij mnie

11.9K 1K 165
                                    

Leżałem obok niego. Był tak piękny, że nie mogłem odwrócić od niego wzroku. Delikatnie nakręciłem na palec jeden z przydługich kosmyków. Pochyliłem głowę i zaciągnąłem się ich zapachem. Mogłem się od tego uzależnić... było tak tak dobre uczucie, lepsze od zażywania jakichkolwiek używek. Byłe pewny, że odkryłem nowy, najlepszy narkotyk. Westchnąłem z uśmiechem na ustach. Wreszcie moje małe pragnienie się ziściło. Miałem przy sobie mój mały skarb. Niespodziewanie Nat zmarszczył uroczo nesek i bardziej wtulił twarz w moja klatkę piersiową. Pogładziłem dłonią jego plecy odziane jedynie cienkim materiałem szarego podkoszulka. Siedemnastolatek był drobny, dobry i niewinny, całkowicie inny niż ja. Ja byłem zabójcą, zbiegiem, tym złym bez serca, a jednak...

-Logan, co się dzieje? - usłyszałem cichy szept.

-Nic, śpij Nat. - szepnąłem mu do ucha i delikatnie pocałowałem w czoło.

-Czuję, że coś cię trapi. - westchnął i położył swoją dłoń na tej mojej leżącej na jego tali.

-Skąd ta pewność? - zapytałem.

-Może i jestem ślepy - zaczął. - ale na pewno nie głupi.

-Nat... - przerwałem mu.

-Nie przerywaj mi. - skarcił mnie, a ja zamilkłem. Gdyby ktoś to zobaczył... zabójca słuchający się dziecka, jak szczeniaczek swojego pana.

-Twoje ciało jest spięte. - dłonią przejechał po moim boku. - Oddech wolniejszy i cięższy niż normalnie. - zakreślił delikatnie na mojej gołej klatce piersiowej. - A serce bije szybciej. - szepnął kładąc dłoń na miejscu najważniejszego organu w ciele człowieka. - Dlatego nie wmawiaj mi, że nic się nie dzieje. Nienawidzę łgarzy, Logan. - szepnął. Pokręciłem głową. Zbliżyłem moje usta do jego i czule pocałowałem.

-Nie wiem czy dobrze robię... - przyznałem się. Wyczułem jak jego ciało się spina. - Wiesz kim ja jestem... czymś złym. Zabijałem, porywałem, a czasami torturowałem ludzi. Jestem nieodpowiedni dla ciebie. Ty potrzebujesz, kogoś dobrego, kto będzie dobry, uczciwy, nie zrobi ci krzywdy, nie zrani. - mówiłem coraz częściej składając drobne pocałunki na jego ustach.

-Po pierwsze nie jesteś zły Logan. - uśmiechnął się do mnie i musnął ustami moją szczękę. - Każdy popełnia błędy czy to mniejsze czy większe. Ja sam nie jestem niewiniątkiem, wbrew pozoru. - dodał, co mnie zaskoczyło. - Po tym co teraz widzę, - zaśmiał się. - znaczy czuję i słyszę, jestem pewny, że nie zrobiłbyś niczego aby mnie skrzywdzić.

-Skąd taka pewność? Nie wiesz czy coś panuję... - zacząłem.

-A planujesz? - nie dał mi dojść do słowa.

-Nie... - szepnąłem. Nat złączył nasze nogi razem.

-Więc ja nie widzę powodów do zmartwień. - uśmiechnął się, a następnie wtulił we mnie. - Dobranoc.

-Dobranoc. - przekonałem się, że Nat to naprawdę anioł. Nigdy nie spotkałem tak dobrego człowieka, który nie zwraca uwagi na moje grzechy i błędy. - Nie wiem co ty widzisz w takim potworze jakim jestem ja... - szepnąłem mając nadzieję, że tego nie usłyszy.

-Chciałbym, żebyś zauważył, że Bella pokochała bestię, kiedy ona wciąż była bestią. Nie kiedy zmieniła się w przystojnego księcia.* - szepnął zanim na dobre zasnął. Spojrzałem na niego zaskoczony. Jednak nic nie odpowiedziałem, położyłem głowę na poduszce i poszedłem w ślady białowłosego dręczony jego słowami.

*

Wstałem obudzony przez Nathana, a raczej jego brak. Leniwie sunąłem ręką po lewej stronie łóżka licząc, że gdzieś się tam schował. Niestety natrafiłem jedynie na zimny materiał kołdry. Westchnąłem i zmusiłem się do siadu. Przeczesałem moje włosy, teraz wyglądające jak gniazdo ptaka. Zszedłem z wygodnego materaca i lekko wzdrygnąłem się na uczycie chłodu. Ruszyłem na dół skąd dochodziły dźwięki muzyki. Ziewnąłem i przekroczyłem próg kuchni.

-Witaj Logan, jak się spało? - przywitał mnie melodyjny głos białowłosego. Otworzyłem oczy na zaskakujący widok. Nat ubrany w krótke -nawet za krótkie- czarne spodenki i bluzkę na ramiączkach, a najbardziej zaskakujące było to, że białowłosy kręcił biodrami do rytmu piosenki lecącej w radiu.

-H-hej. - wykrztusiłem w końcu mając wzrok utkwiony w dole pleców chłopaka odwróconego do mnie tyłem. - Lepiej niż kiedykolwiek. - dodałem. - Skąd wiedziałeś, że to ja?

-A kto inny byłby w moim domu? - odpowiedział pytaniem. Obrócił się przodem do mnie i założył rękę na biodro.

-Masz rację. - przyznałem i cmoknąłem go w usta. - Pięknie wyglądasz.

-D-dzięki. - zarumienił się na moje słowa. - Ty zapewne też... - szepnął, a jego uśmiech lekko się zmniejszył.

-Jak poznajesz nowe rzeczy? - spytałem, kiedy w mojej głowie narodził się plan.

-Ludzie mi je opisują albo...

-Albo co? - popędziłem go.

-Dotykam ich. - szepnął nabierając jeszcze większych rumieńców.

-A więc mnie dotknij. - poleciłem. Widziałem niepewnośći zawahanie w jego twarzy.

* * *

Nie wiedziałem co zrobić. Miałem go dotknąć? Jak? Poczułem jak delikatnie chwyta moja dłoń i podnosi ją do swojego policzka.

-Śmiało. - zachęcił mnie kiedy dotknąłem jego szczękę pokrytą delikatnym zarostem. Zachichotałem na to uczucie. Na drugą stronę przeniosłem moją prawą dłoń.

-Masz mocno zarysowaną szczękę... - szepnąłem jadąc dłońmi w górę. Pod palcami czułem suchą skórę z śladami lekkiego zarostu. Przeniosłem dłonie na jego usta. Cienki wargi z lekką wypustką. - Masz blizną na dolnej wardze.

-Pozostałość po szyciu. - odpowiedział. Skinąłem głową i przejechałem ręką po jego nosie. Lekko szpiczasty, drobny nos, jednak nie jak u mnie, ten był bardziej...męski. Dotarłem do jego brwi, były gęste jednak równe i o ostrej linii. Wplątałem ręce w jego włosy.

-Masz bardzo miękkie włosy. - blond kosmyki były miłe w dotyku i zdawały się żyć własnym życiem. Nie potrafiłem dokładnie określić ich długości, z jednej strony dłuższe zaś drugiej krótsze, tak samo rodzaju. Niektóre z pasmu były falowane, inne proste, a kilka kręconych. Odsunąłem od niego ręce z uśmiechem. - Jesteś bardzo, bardzo przystojny.

-Schlebiasz mi. - zaśmiał się i znał złapał mnie za dłonie i położył je na gołej klatce piersiowej. - Jednak nie wszystko zobaczyłeś. - zaśmiał się. Spłonąłem rumieńcem jednak badałem dalej jego ciało. Posiadał lekko zarysowany sześciopak jak i mięśnie klatki piersiowej. Sunąłem dalej po jego ciele do odznaczających się obojczyków. Objąłem delikatnie jego szyję, aby następnie zjechać dłońmi po umięśnionych ramionach i złapać go za dłonie. Miał wydłużone palce, posiadające zgrubienia na knykciach.

-Masz dłonie jak pianista... - powiedziałem powracając na ramię z tatuażem. Nie mogłem dokładnie określić co przedstawia. Jakby ktoś nakapał farbą na kartkę, a potem oblał to wodą obserwują co z tego wyjdzie.

-Grałem w młodości na fortepianie. - wyznał.

-Naprawdę? Musisz mi kiedyś zagrać! - zaśmiałem się. Logan zaczął mnie całować. Oddałem pocałunek.

-Obiecuję. - szepnął między pocałunkami. Nie wiedziałem dlaczego ale poczułem ciepło rozchodzące się po moim ciele oraz podniecenie pomieszanie z pożądaniem kumulujące się w moim podbrzuszu.

---------------------------------------------------

*Cheryl Strayed, Małe cuda

Nie wiem co to jest. Coś na pewno.

Dużo... czegoś tam, słodyczy i dotykania. (teraz mam w głowie głupie pomysły...)

Mam nadzieję że się spodobało.



Zobacz echo moich słówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz