37. Wybaczysz mi?

6.3K 733 93
                                    

Zdenerwowany wpadłem do środka baru, cudem unikając bójki z ochroniarzem, jak i pijanym mężczyzną awanturującym się w przejściu. Widać było gołym okiem po mnie i Dimie, że nie jesteśmy w dobrym nastroju. Z całej naszej małej zgrai tylko Cal zachowywał spokój, przynajmniej zewnętrzny. Znając go długo mogłem spostrzec, jak jego źrenice niebezpiecznie się zwężają, a mięśnie spinają wpadając w delikatne drgania. Przypadłem do drzwi, dziękują, że nie były zakluczone, ponieważ z pewnością wypadłby z nawiasów. Otwarłem ja na oścież rozbieganym wzrokiem skanując pomieszczenie. Jak zwykle Bo siedział na fotelu i popijał swoje ukochane białe wino, tym razem ubrany w zwykłą białą koszulę i parę czarnych jeansów. Zmrużył na mój widok oczy, teraz barwą przypominające stal.

-Ubrudzili mi nowy dywan. - powiedział i ruchem nadgarstka wskazał ścianę pod którą stał barek. Teraz obok niego leżał wielki biały dywan ze skóry z puchatym kożuchem. Odetchnąłem z ulgą, kiedy ujrzałem co na nim się znajduje. Nat wraz z Alexem leżeli wtulając się w siebie, mieli roztrzepane włosy i zgniecione ubrania. Podszedłem do nich od razu i uklęknąłem przy śpiącym białowłosym. Z daleka śmierdziało od nich alkoholem.

-Coś ty min zrobił?! - warknąłem przez zęby. W tym samy czasie do gabinetu wbiegli Dima i Calum, których zostawiłem w tyle przy wejściu. Spojrzeli to na Bossa to na pijanych nastolatków.

-I co z nimi? - zapytał brunet stając za mną.

-Są nachlani. - powiedziałem lekko głaskając bok Nathaniela.

-To nie moja wina. - powiedział nagle i upił łyk alkoholu.

-Wytłumaczysz nam to jakiś? - zapytał z ironią w głosie Dima. Najstarszy uśmiechnął się zawadiacko i odłożył pusty już kieliszek na stoliczek.

-Więc jest noc... dokładnie środek akcji. - zaczął znudzonym tonem, wcale nie podobnym do aroganckiego błysku w jego oczach. - Nagle dostrzegam znajomą, białą czuprynę. Na początku myślałem, że się mylę, jednak poszedłem to sprawdzić. I wtedy okazało się, że miałem rację. Nathaniel siedział przy barze, na dodatek z tym swoim kumplem byli tak pijani, że musieliśmy ich z tamtą wynosić. - zakończył i wzruszył ramionami. - Powiem szczerz, że jak są pijani to są słodcy. - uśmiechnął się chamsko.

-Co robili? - zapytaliśmy wspólnie. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Usłyszałem zduszony jęk. Szybko spojrzałem w stronę dzieciaków. Powoli zaczął się budzić.

-Moja głowa... -szepnął Nat łapiąc się z wspomnianą bolącą część ciała. Uśmiechnąłem się ukradkiem, jego widok mnie rozczulał. Nim się zorientowałem ponownie zasnął.

-Chodź mi pomóż. - machnąłem ręką na zielonowłosego. Podniosłem moje kochanie jak pannę młodą. Wstałem. Młodszy wtulił się we mnie ufnie. Dmitrij podniósł tak samo Alexa, nawet jeśli za nim nie przepadałem, nie mogłem pozwolić aby tutaj został.

-Wyglądacie razem przesłodko. - zaśmiał się. Nie chcą widzieć go więcej na oczy szybko opuściłem tą melinę, trzymając w ramionach białowłosą kruszynkę. Nie czekałem na resztę, teraz priorytet było jak najszybsze zabranie go z tego miejsca. Odetchnąłem spokojnie dopiero kiedy znaleźliśmy się przecznicę dalej. Po kilku minutach dogonili mnie Cal oraz Dima niesilący czereśniowowłosego.

-Przysięgam, że jak wytrzeźwieją to ich zabije. - westchnął Cal i pokręcił głową. - Co im do głowy wpadło aby tak się upijać i żeby jeszcze musieliśmy odbierać od Bo.

-Mnie w ich wieku odbierali z komisariatu, a nie z biura szefa mafii. - zaśmiał się Dmitrij.

-To nie jest zabawne. - powiedziałem. Szybkim krokiem ruszyłem do domu śpiącego. Camil pewnie się o niego martwi. Poszli w moje ślady. W ciszy przeszliśmy kilka przecznic, aż znaleźliśmy się pod drzwiami domu. Calum widząc, że mam problemy z ich otwarciem wyprzedził mnie i sam zapukał w drewno. usłyszeliśmy szybkie kroki, a następnie w progu stanęła matka siedemnastolatka ze zmartwioną miną. Lekko zdziwiona spojrzała na swojego męża, a gdy nas ujrzała, w jej oczach pokazało się zmartwienie.

-Co się stało? - zapytała przepuszczając nas w progu.

-Spokojnie to nic poważnego. - odpowiedział Dima wchodząc do środka jako ostatni. Zamknęła za nami drzwi. Skierowałem się do salonu i obróciłem się, aby stanąć twarzą w twarz z matką białowłosego.

-Nasz znajomy znalazł ich w barze i zadzwonił po nas. - powiedziałem próbują jak najmniej denerwować kobietę. - Są po prostu pijani...

-Jak to?! - krzyknęła zaskoczona.

-Wiesz w tym wieku tak już jest... - zaśmiał się głupkowato Dmitrij, próbując rozluźnić napiętą atmosferę.

-Dziękuję, że ich przynieśliście. - westchnęła. - Strasznie się o nich martwiłam, nie przyszli o ustalonej godzinie do domu, dodatkowo Alex nie odbierał telefonu, co mu się nigdy nie zdarzało.

-Nie tylko ty. Logan praktycznie wyszedł z siebie i stanął obok. - powiedział Calum.

-Gdzie możemy ich położyć? - zapytałem chcą tylko odpocząć, wiedząc, że Nat jest bezpieczny.

-U Nata w pokoju. - odpowiedziała. Ruszyłem na górę.

-Chodź za mną Dima. - powiedziałem jeszcze do zielonowłosego i zacząłem wchodzić po schodach.

-Przyjdźcie do kuchni, ja tylko zadzwonię do rodziców Alexa. - poinformowała. Szybko znaleźliśmy się w pokoju i położyliśmy ich na łóżku. Pochyliłem się i cmoknąłem go w czoło.

-Śpij dobrze kochanie. - szepnąłem. Po cichu wymknęliśmy się z pokoju i poszliśmy do kuchni.

-Jak myślisz, o czym będziemy rozmawiać? - spytał w pewnym momencie.

-Sam nie wiem ale mam wrażenie, że rozmowa ta nie będzie przyjemna. - odpowiedziałem. Usiedliśmy na krzesłach obok Caluma, kiedy Camil weszła do pomieszczenia.

Jak dobrze, że już jesteście. - westchnęła i zajęła miejsce na przeciwko nas. - Pewnie jesteście ciekawi co od was chcę? - skinęliśmy jednakowo głową. Czułem jak rośnie mi gula w gardle. - A więc penie słyszeliście od Dmitrija, że z Nathanem jest źle.

-Tak i... ja przepraszam za to, ponieważ to jest moja wina. - powiedziałem. Oparłem łokcie o blat stołu i ukryłem twarz w dłoniach.

-Nie możesz się obwiniać. - usłyszałem. Podniosłem na nią wzrok.

-Bałeś się mu powiedzieć. - uśmiechnęła się smutno. - Teraz dopiero przypomniało mi się jak musiałam powiedzieć dziecku, że jego najbliższa rodzina nie żyje, a on sam oślepł. - pokręciła głową, a mi wnętrzności skręciły się w supeł. - Dlatego proszę cię, abyś zajął się nim bez obaw, wybaczy ci na pewno. - uśmiechnąłem się.

-A mi wybaczysz? - zapytał Calum niepewnie.

-Tak.

-------------------

Kiedy chodzisz 10km po lesie i wychodzisz z niego dwa miasta dalej od miejsca gdzie zaczynałaś spacer...

Moje nogi...

I te glany uwalone błotem do kostek....

Zobacz echo moich słówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz