2. Po prostu poczekam

14.5K 1.4K 247
                                    

Z szybko bijącym sercem stałem na schodach. Popełniłem największy błąd, straciłem czujność. Spojrzałem w dół, a mój wzrok natrafił na człowieka. Nie był to policjant, czy sprzątaczka, jedynie... chłopak? Z daleka dojrzałem tylko to, że miał białe włosy oraz drobną sylwetkę. Jego głowa zwrócona była prosto na mnie, jednak nie zareagował na mój widok. Białowłosy po chwili uklęknął, podniósł z podłogi reklamówkę, a na drugie ramię narzucił czarną torbę i wstał, jednocześnie zachowując równowagę dzięki... lasce dla niewidomych? "Boże, choć w ciebie nie wierzę, dziękuję"- pomyślałem. Chłopak powoli ruszył ku kuchni, a ja najciszej jak potrafiłem zszedłem ze schodów i poszedłem za nim. Niższy postawił torby na czarnym blacie w kuchni, zadziwiające było to, jak zwinnie i pewnie poruszał się mimo ślepoty. Bez problemy wykładał produkty i odkładał je do lodówki czy szafek. Złapał pustą reklamówkę i wyrzucił ją do kosza pod zlewem. Następnie z górnej szafki wyciągnął wysoką szklankę, którą po chwili położył na blacie.

-Gdzie ta woda...? - zapytał cicho sam siebie, jeżdżąc ręką wzdłuż blatu. Wtedy z bliska dostrzegłem szczegóły jego wyglądu. Chłopak miał jakieś siedemnaście lat, był niższy ode mnie o co najmniej głowę, bledszy i drobniejszy. Biały T-shirt i szare rurki podkreślały jego lekką, wręcz kobiecą budowę, bowiem miał wąskie ramiona, jak i biodra, duży dekolt koszulki odsłaniał część ramion i wystające obojczyki. Chłopak w końcu znalazł butelkę z wodą i odkręcił korek. Szklanka powoli się napełniał dopóki woda nie dotknęła palca włożonego we szklankę, dopiero wtedy pojąłem po co to zrobił... Chłopak był niewidomy, i aby nie rozlać wody musiał w ten sposób kontrolować jej poziom w naczyniu.
Otrząsnąłem się i podszedłem do jednej z szafek, bezdźwięcznie wyciągnąłem nóż. "Muszę to zrobić, przecież dla mnie to nic wielkiego."- powtarzałem w głowie. Ostrze noża prawie stykało się ze skórą na szyi nieświadomego nastolatka. Białowłosy najzwyczajniej w świecie pił wodę. Od kolejnego zabójstwa dzieliły mnie milimetry.
"Przecież to nic takiego, zwykłe zabójstwo, odebranie życia... Robiłem to już wiele razy, teraz też to zrobię, muszę"- sam się przekonywałem. Wtedy je dojrzałem, przykryte białymi kosmykami, piękne, niebieskie jak ocean tęczówki, zatopiłem się w nich. Intensywny błękit, jasny, niezamglony, nieskazitelny. Piękne, duże oczy, niewinne, nie widzące zła tego świata, okalane gęstymi, białymi rzęsami... nie potrafiłem odnaleźć słów, które mogłyby, nie, które byłyby godne opisać te piękno. Nóż prawie wypadł mi z ręki, jednak szybko wróciłem do rzeczywistości. Odłożyłem przedmiot z powrotem do szafki i odszedłem kilka kroków od dzieciaka. Nie wiedziałem skąd, nie wiedziałem jak, nie wiedziałem dlaczego, ale miałem wrażenie, że znam go.
Choć nie, nie znałem dzieciaka, ale te jego oczy, tak bardzo znajome jaki i obce. Białowłosy nieświadomy sytuacji, w której się znalazł, odłożył szklankę do zlewu, zabrał torbę i wyszedł z kuchni, trzymając w dłoni laskę.

* * *

Leżałem sobie spokojnie w wannie i myślałem nad wszystkim. O to jak mieli się mama i Calum? Czy tęsknili za mną? Martwili się? Czy Alex wygrał? Kto był nieproszonym gościem?
Pewnie jeszcze nie wiedział, że go "zauważyłem", tak samo jak to, że próbował mi coś zrobić. Słyszałem zgrzyt szuflady i sztućców mimo tego, że był bardzo cichy, mój wyczulony słuch świetni to wyłapał. Potem czułem jedynie cichy oddech przed sobą i zimno stali na szyi. Czy bałem się wtedy? Tak i to cholernie. Ten człowiek mógł bez wachnia mnie zabić, okraść i wyjechać... Chociaż powstrzymał się wtedy, dlaczego? Oto było pytanie; co planował zrobić?
Moje rozmyślenia przerwało uczucie wiatru na mokrej skórze. "Chwila... przecież ja zamknąłem drzwi"- zastanowiłem się. "Czyli mój nieproszony gość wszedł mi do łazienki, świetnie, po prostu lepiej być nie mogło"- odpowiedziałem sobie po chwili. Wymagało ode mnie dużo wysiłku, aby nie krzyknąć "wyłaź stąd". Pozornie spokojnie podniosłem się i wyszedłem z wanny, łapiąc ręcznik zostawiony na jej krawędzi. Nie czułem wstydu, wielokrotnie musiałem kąpać się przy kimś, kiedy jeszcze nie usamodzielniłem się po utracie wzroku. Wytarłem swoje ciało puchatym ręcznikiem i przebrałem się w piżamę składająca się z krótkich, czarnych spodenek i błękitnej bluzki na krótki rękaw. Po omacku odłożyłem ręcznik na bojler, a brudne ubrania do kosza na pranie. Niezgrabnie umyłem zęby. Dzień był ciężki, a ja dodatkowo najadłem się stresu, dlatego wszystkie moje ruchy stały się niepewne i ciapowate, straciłem swoją pewność w ruchach oraz chęci. Z westchnięciem doczłapałem się do schodów i z nie małym trudem pokonałem stopnie. W końcu znalazłem się w swoim pokoju i pierwsze co zrobiłem to rzucenie na łóżko. Chciałem po prostu zasnąć, jednakże przeszkodził mi w tym telefon. Po pokoju rozniósł się rozbawiony głos.

"Alex, twój pan i władca dzwoni"

Każdy z moich kontaktów miał podobny dzwonek typy "mama dzwoni", "to Calum". Jednak te "Pan i władca" było sprawką tego wysportowanego idioty. Spod poduszki wyciągnąłem komórkę przystosowaną dla seniorów, muszę się jakoś komunikować z rodzicami, a telefonu dla niewidomych nie chciałem mieć. Wolałem męczyć się z tym, niż pogodzić z kalectwem. Telefon ten miał przyciski wielkości czterech normalnych i bardzo mały ekran. Nie wyglądał ładnie, jednak mi to nie przeszkadzało, liczyło się, że był pożyteczny.

-Halo? - powiedziałem po wciśnięciu odpowiedniego guzika.

-Dzięki Bogu, Nat! - krzyknął Alex - Już miałem policję wzywać, dzwonię do ciebie i dzwonię, a ty nie odbierasz! Wiesz jak ja się bałem? Przecież mogło co się coś stać! - krzyczał jakbym był częściowo głuchy - Następnym razem zejdę na zawał chłopie! Ciesz się, że to nie była twoja matka.. - "Właściwie ona jest mniej nadopiekuńcza od ciebie."- pomyślałem.

-Jak tam zawody? - przerwałem mu.

-Złoto, to co zwykle - pochwalił się, a na moją twarz wpłynął uśmiech.

-Gratuluję! Szkoda, że nie mogłem tego zobaczyć - powiedziałem, jednak od razu się poprawiłem - Znaczy być przy tym.

-Natuś, proszę nie bądź smutny. Na następne jedziesz z nami, chłopaki i ja wyprosiliśmy to u trenera - uśmiechałem się na wspomnienie przyjaciół z klubu pływackiego Alexa - No i oczywiście każdy cię pozdrawia, nie?! - krzyknął na co w tle usłyszałem:

-Wracaj do nas białasie!

-Bez ciebie nie ma zabawy!

-Tęsknimy!

-Natusiek? Dawaj mi go! - krzyk Charliego zagłuszył resztę. Po krótkiej szamotaninie wywnioskowałem, że blondyn zabrał Alexowi komórkę - Hejka naklejka, Natusiek!

-Hej, Charliusiek! - odpowiedziałem, uwielbiałem humor tego liliputa.

-Wiesz, że Alexusiek prawie pobił sędzię z nerwów? - zapytał.

-Co?

-Miałeś mu nie gadać, Charls! - krzyknął Alex.

-Ano... kazał mu oddać telefon, a ten na upartego nie chciał, ale spokojnie nasz kochany i spokojny Jamusiek dał rade. Więc ty się nie stresuj i DO CHOLERY JASNEJ, ODBIERAJ TEN PIEPRZONY TELEFON, BO KURWA PO TO GO MASZ, ŻEBY KURWA ODBIERAĆ! - dokończył krzykiem.

-Przepraszam, przepraszam, zapomniałem go wziąć do szkoły! - broniłem się.

-Tatatata sratarata... już to kilkadziesiąt razy słyszałem - parsknął śmiechem - Oj! - jęknął - Dobra kończę, trener idzie - powiedział, a zanim się rozłączyłem usłyszałem jeszcze - Trenerze, bo to.. - zaśmiałem się i odłożyłem telefon na wcześniejsze miejsce. Z uśmiechem na ustach przykryłem się kołdrą i pogrążyłem się we śnie, nie zwracając uwagi na nieproszonego gościa w moim domu, w końcu gdyby chciał mnie zabić zrobiłby to już wcześniej. "Po prostu go zignoruję i poczekam, aż sam się przyzna, bądź opuści mój dom."- stwierdziłem.

Ale czy dobrze zrobiłem, dając tyle zaufania obcej osobie?

------------------------------------------------

Cieszycie się z powrotu do szkoły?
Nie?
Witam Was w klubie...

Podoba się rozdział?

Zobacz echo moich słówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz