40. Złapiesz mnie?

6.9K 692 128
                                    

Wstałem z ławki na trzęsących się nogach. Byłem pewny, że zrobię z siebie pośmiewisko, chodź nie, wiedziałem, że będzie sto razy gorzej. Nigdy dotąd nie miałem ubranych łyżew, ani nie postawiłem nogi na lodzie. Westchnąłem głęboko, ledwo opanowując trzęsące się ciało i zachowując pion.

-No chodź, Nat. - zachęcił mnie Logan. Poczułem jak łapie mnie za rękę i splata nasze palce. Mimowolnie uśmiechnąłem się. Zrobiłem pierwszy krok, od razu potknąłem się i prawie upadłem gdyby nie silne ramię czerwonowłosego. - Spokojnie, kroczek za kroczkiem. Nikt cię nie goni. - niepewnie ponowiłem próbę. Tym razem bez potknięcia. Powoli małymi krokami zbliżaliśmy się do wejścia na lód. Miałem ochotę zaśmiać się z mojej wpadki, jeszcze nie zaczęliśmy jazdy, a ja już bym się przewrócił. Podeszliśmy do bandy, a Logan otworzył furtkę służącą za wejście na lodowisko. Starszy jako pierwszy wszedł na śliską taflę lodu. Usłyszałem jak ostrza jego łyżew zarysowują gładką powierzchnię. Oblał mnie strach, tak jak sztorm zatapia statek na oceanie. Czułem jak powietrze wokół mnie gęstnieje i zamienia się w ściany, coraz bliżej się przysuwające, które miażdżą mnie z każdym oddechem. Wzmocniłem uścisk dłoni na barierce, tak jakby bez niej miałbym zatracić się w ciemności. - Słyszysz nie? - wyrwałem się z zamyślenia na dźwięk jego głosu.

-Mógłbyś powtórzyć? - poprosiłem. Zrobiłem kilka małych kroczków, aż moje łyżwy zderzyły się z podwyższeniem przy drzwiczkach.

-Nat... - westchnął. Poczułem jego ręce na moich biodrach. - Mówiłem, że nie masz się czego bać. Ja tu jestem i cię złapię. Obiecuję. - podniosłem jedną nogę i wszedłem na stopień. Nabrałem powietrza w płuca. Najostrożniej jak potrafiłem postawiłem nogę na lodzie. Poślizgnąłem się lekko, od razu panikują i wymachując rękami. Byłem pewny, że zaraz spotkam się z zimną nawierzchnią... jednak tak się nie stało. Logan objął mnie ramionami i przyciągnął do swojego torsu.

-Mówiłem, że cię złapię. - szepnął mi na ucho. - Zaczynamy jazdę, mój, słodki misiu. - zaśmiał się i potarmosił uszka kaptura, który nałożył mi wcześniej na głowę. - Najpierw połóż mi ręce na ramionach. - spełniłem jego polecenie.

-Ale jedziemy powoli. - powiedziałem i zacisnąłem palce na materiale jego bluzy.

-Oczywiście. - złapał mnie ponownie za biodra. Poczułem jak rusza. - Musisz delikatnie odepchnąć się nogą. - zrobiłem tak i niemal od razu wpadłem na jego klatkę piersiową.

-Przepraszam. - zarumieniłem się i zebrałem do pionu.

-Spokojnie. To twój pierwszy raz więc nie oczekuje, że będziesz mistrzem. (Ekhem... pierwszy raz *zboczona mina*- Dop.Aut) - pokiwałem lekko głową. - Zrób tak jeszcze raz tylko bardziej na boki. Nie tak jak chodzisz. - zaleciłem do się do jego rady. Tym razem nie wywróciłem się jedynie lekko zachwiałem. - Świetnie! - pochwalił mnie. Powoli, wolnym tempem przemieszczaliśmy się po lodzie. Logan jadąc tyłem, a ja trzymając się go najmocniej jak mogłem. Szło mi coraz lepiej, a na moje usta pchał się uśmiech, którego nie mogłem powstrzymać. - Idzie ci doskonale. - zatrzymaliśmy się przy bandzie. - Spróbuj teraz samodzielnie.

-Nie, nie, nie... - zaprzeczyłem i przytuliłem się do niego z całej siły. - Nie dam rady, wywrócę się. Ja nie potrafię, nie umiem. Nie, nie.. - histeryzowałem wbijając palce w jego plecy.

-Spokojnie, Nat. Kochanie, jestem tu. - uspokajał mnie. Wsłuchałem się w jego cudowny, spojony głos. - Obiecuję, że nie spadniesz. Nie odjadę od ciebie, dobrze? - pokiwałem niepewnie głową. - Nie słyszę cię, dziecino.

-Dobrze pojadę... - przytaknąłem. -... ale jeśli raz mnie nazwiesz dzieciną to skopie ci tyłek. - zagroziłem. Odczepiłem się od niego i złapałem jedną ręką poręcz bandy. Wyprostowałem się i ruszyłem. Zachwiałem się lekko, jednak opiekuńczy uchwyt Logana na mojej tali nie pozwolił mi się przewrócić.

-Dalej, dalej. - zachęcał mnie. Ponowiłem próbę, tym razem przejechałem kilka metrów bez potknięcia. - Mój mistrz. - pocałował mnie kiedy się zatrzymałem. Jego usta delikatnie naparły na te moje, zmarznięte i popękane od przygryzania. Polizał moja dolną wargę językiem. Rozchyliłem usta, pozwoliłem aby wślizgnął się do nich i zaczął badać moją jamę ustną. Mruknąłem z rozkoszy, łącząc dłonie na jego karku i mierzwiąc przy okazji jego włosy. - Kocham cię. - szepną, kiedy oderwaliśmy się od siebie, a nasze usta dzieliło kilka milimetrów.

-Ja ciebie też. - odpowiedziałem i ponownie złączyłem nasze usta.

* * *

Spojrzałem na niego spod czerwono-czarnej grzywki. Nathaniel wiązał swoje czarne trampki, polegając jedynie na dotyku i pamięci. Z każdym dniem zadziwiał mnie coraz bardziej. Codziennie odkrywałem jego nowe twarze, humorki, upodobania i zwyczaje. Nie wiedziałem jak to możliwe, ale coraz bardziej się w nim zakochiwałem. Nawet teraz gdy światełko lampek rozwieszonych wokół lodowiska rzucało cienie na jego spokojną i skupioną twarz. Jego policzki były lekko zaróżowione od zimna panującego w pomieszczeniu. (półkryte lodowisko- Dop.Aut.) Ledwo widoczne, spuchnięte usta ukryte w kapturze bluzy i kilka niesfornych kosmyków, które opadały mu na twarz. Wyglądał idealnie, dla mnie zawsze był idealny, perfekcyjny i piękny.

-Logan? - zawołał cicho kręcąc głową na boki. Szybko podszedłem do niego, chowając portfel do kieszeni spodni. Ukucnąłem przed nim i położyłem dłonie na jego kolanach.

-Tak? - uśmiechnąłem się. Nat napawał mnie radością, był moim małym kochaniem, które sprawiało, że postrzegałem świat w kolorowych barwach.

-Gdzie teraz idziemy? - zapytał i nakrył moje dłonie swoimi.

-Myślałem, żeby coś zjeść. - pokiwał ochoczo głową, a kaptur uroczo zsunął mi się na oczy. Poprawił go zawstydzony.

-Mi pasuje... ale musi być gorąca czekolada. - zażądał z "poważną" miną.

-Oczywiście kochanie, będzie gorąca czekolada, a potem mam dla ciebie niespodziankę. - zmarszczył brwi zdziwiony. - Dla takiego skarba jak ty trzeba mieć spora asów w rękawie. - zaśmiałem się i wstałem. Złapałem go w pasie i podniosłem. Białowłosy pisnął i złączył ręce na moim karku, jednocześnie owijając moje biodra nogami.

-Logan, ludzie będą się patrzeć! - szepnął cicho i schował twarz w zagłębieniu mojej szyi.

-Jest w końcu co podziwiać. - zaśmiałem się i ruszyłem w kierunku auta, przy którym zgromadził się mały tłum gapiów.

-----------------------

Co ten Logan znów kombinuje?

Strzaskałam dziś telefon i.... kocham tego tutaj


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zobacz echo moich słówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz