9. Problemy

10.7K 1.2K 245
                                    

Dziś tak jak wczoraj Logan wyszedł ze mną i szczerze cieszyłem się z tego. Wczoraj czułem, że ktoś szedł za mną i nie był to zabójca. Było to koło tego zaułka i miałem przeczucie, że właśnie to blondyn mnie uratował. Byłem mu za to wdzięczny, przecież nie musiał za mną chodzić i pilnować. Z uśmiechem opuściłem dziedziniec szkoły i ruszyłem do domu. Po chwili zorientowałem się, że nie ma za mną Logana. Zmartwiłem się, może go złapali? Zostawił mnie? Przyśpieszyłem kroku zaniepokojony. Kiedy usłyszałem podwójne kroki doznałem uczucia Déjà vu. Chwilę później byłem przyciśnięty do ściany przez Denisa, sądząc po mocnych zapachu męskich perfum.

-A gdzie się tak śpieszysz? - zaśmiał się.

-Nie twój interes debilu! - warknąłem. Chciałbym kiedyś ich walnąć, tak porządnie, żeby się odczepili. 

-Jak ty się wyrażasz pedale? - zapytał wściekły.

-Nie myślałem, że kotek tak szybko pazurki pokaże. - do moich uszu dotarł śmiech Andy'ego z lewej.- Robisz się coraz bardziej pyskaty.

-A powinieneś mieć więcej szacunku dla nas. - dodał Denis wzmacniając uścisk na moim ramieniu.

-Dla gówna na pewno nie będę go mieć. - powiedziałem i niemal od razu pożałowałem tych słów kiedy pięść Denisa spotkała się z moją twarzą. Jęknąłem udając na ciemię. 

-Ty kurwo! - krzyknął i byłem niemal pewny, że zamachnął się drugi raz, jednak uderzenie nie nastąpiło. Usłyszałem dźwięki szamotaniny, a następnie obcy, lecz przepełniony troską głos.

* * *

Czekałem na białowłosego, pod drzewem. Jego lekcje miały skończyć się z piętnaście minut. Tak przestudiowałem jego plan zajęć. Nagle w oczy rzuciła mi się dwójka policjantów. Przekląłem w myślach i jak najszybciej oddaliłem się w przeciwną stronę. Miałem czekać na białowłosego, jednak jeśli trafiłbym na komisariat to poczekałbym sobie o wiele dłużej, nawet chyba bym nie dożył naszego spotkania. Obszedłem kilka kamienic i wróciłem pod szkołę. Niestety białowłosy już poszedł do domu, a ja kierowany złym przeczuciem ruszyłem w tamtą stronę biegiem. Kiedy za zakrętem zobaczyłem jak moja zguba przyciśnięta jest do muru przez wyższych od niego nastolatków coś we mnie zawrzało. Ruszyłem w ich stronę. Napastnicy nie mogli mieć więcej niż dziewiętnaście lat. Ten który trzymał ramię młodszego miał ciemniejszą karnację, krótkie, brązowe włosy ustawionego lekko do góry, jego czarna bluza upinała się na umięśnionych ramionach. "Typowy paker"- pomyślałem. Drugi natomiast miał ciemne blond włosy z wygoloną prawą stroną, przedstawiał idealnie panka rockowego. Byłem blisko kiedy ten wyższy uderzył białowłosego, wtedy miałem ochotę ich zabić. Szybko do nich podbiegłem i zapałem obydwu za włosy rzucając na chodnik. 

-Kurwa! - krzyknął pankowiec. -Popierdoliło cię człowieku? - warknął mierząc mnie morderczym spojrzeniem zielonych oczu.

-Mnie popierdoliło? Chyba was żeby nad słabszym się znęcać! - krzyknąłem.

-Lepiej spierdalaj bo obijemy ci tą przystojna mordkę. - warknął w moja stronę brązowowłosy. Wstał i otrzepał swoją bluzę, a blondyn poszedł w jego ślady wygładzając czarno-czerwoną koszulę. 

-Mi obijecie? - zapytałem. - No to dawajcie! - tamten spojrzał na mnie dziwnie i zaatakował. Złapałem jego rękę blokując cios, obróciłem go i popchnąłem, przy okazji kopiąc w dupę. Chłopak wpadł na swojego kumpla zaskoczony. Szybko się podnieśli i obrócili w moją stronę.

-Sory star! - krzyknął blondyn. - My już się zmywamy! - i tyle ich było widać, bo zaczęli biegną w przeciwną do mnie stronę.

-I żebym was więcej nie widział! - krzyknąłem. Jak ja takich ludzi nie lubiłem, pozerów, którzy biją słabszych ale gdy tylko ich ktoś zacznie to uciekają gdzie pieprz rośnie. Obróciłem się do białowłosego, który nadal siedział na ziemi. -Hej, nic ci nie jest? - zapytałem kucając przed nim.

-Nie, jest w porządku. - odpowiedział zmieszany. Ręką zaczął szukać swojej laski, którą upuścił wcześniej.

-Daj rękę, pomogę ci wstać. - powiedziałem, na co białowłosy niepewnie przystanął. Pomogłem mu wstać. - Proszę to raczej twoje. - podałem mu do ręki laskę.

-Dziękuję... panu. - podziękował rumieniąc się.

-Jakiem panu? - zaśmiałem się. - Jetem Lo-Lousi - poprawiłem się szybko. Przecież nie powiem, że nazywam się Logan.

-E... Nathaniel. - powiedział niepewnie. Nathaniel pasuje do niego.

"To ja już wim co będziesz jęczał kiblu"

Skomentował głos w mojej głowie i bardzo niechętnie... ale musiałem mu przyznać rację.

-Na pewno nic ci nie jest Nat? - zapytałem ponownie.

-Nie, nic poważnego mi się nie stało poważnego Louis. - zapewnił jednak ja widziałem co innego.

-Twój policzek nie wygląd najlepiej.

-Zajmę się tym w domu, nie musisz się martwić Louis. - przekonywał.

-Dobrze zaufam ci na słowo. - zaśmiałem się. -Co ty byli za ludzie? - zapytałem.

-A dokuczają mi od czasu do czasu. - miałem ochotę warknąć na te "dokuczają" bo to zaliczało się pod pobicie i znęcanie. - Przeprasza teraz się śpieszę do domu. - powiedział i ruszył szybko w kierunki domu nie czekając na odpowiedz. "Gdzie on mi się tak śpieszy?"- pomyślałem ruszając za nim.

* * *

Nie wiem czemu ale miałem nadzieję, że Logan przyzna się do tego kim jest, a nie podszyje pod Louisa. Nie jestem taki głupi, potrafię rozróżnić jego kroki i głos. Nigdy nie zapomną kiedy pierwszy raz go usłyszałem. Było to wtedy gdy obudziłem się w środku nocy, a z sypialni rodziców dobiegał cichy śpiew. Logan miał piękny głos, którego nie mógłbym pomylić. Słyszałem, że za mną podąża. Wiem, że właśnie utraciłem szansę na poznanie Logana pod imieniem Louisa... ale nie mogłem się przełamać. Po prostu nie mogłem nazywać go kimś innym. Szybko znalazłem się przed drzwiami mojego domu, ściągnąłem trampki i ruszyłem do kuchni rzucając plecak na kanapę w salonie. Musiałem szybko zniwelować opuchliznę na moim policzku bo jeśli dobrze pamiętam Alex przychodzi do mnie na noc. A jeśli zobaczy, że mnie ktoś pobił to zrobi się niedobrze. Chwila...

Alex w domu.

Logan w domu.

Nadopiekuńczy -nieślepy-  przyjaciel przychodzi na noc.

Zbieg poszukiwany listem gończym zamieszkuję sypialnię moich rodziców.

Gdyby nie mój obity policzek strzeliłbym sobie ręką w głowę, a najlepiej walnąłbym głową w blat. Chyba gorzej być nie mogło? Dlaczego wydaje mi się, że ktoś tam u góry bawi się moim życiem? Jeśli tak jest wiedz, że cię kiedyś dorwę i odwdzięczę się pięknym za nadobne.

-------------------------

Coś czuję, że zwaliłam ten rozdział...

Mam nadzieję, że nie zdołowałam nim was za mocno? 

Co tu gadać, idę robić ściągi na sprawdzian.

Zobacz echo moich słówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz