38. Kochanie

7.4K 660 214
                                    

Za bardzo Was rozpieszczam...

Ps. Niesprawdzony

----------

Słońce świeciło wysoko na niebie. Powoli zbliżała się godzina dziesiąta. Uśmiechnąłem się do Camil myjącej naczynia po śniadaniu. Obok mnie siedział Calum popijając kawę i czytając gazetę, co jakiś czas upominając Dmitrija malującego paznokcie na czarno, aby nie ubrudził stołu. Pierwszy raz poczułem tą prawdziwą rodzinną atmosferę, której brakowało mi od dziecka.

-Słyszycie? - zapytał Dima, podnosząc wzrok na mnie znad matowego lakieru. - Nasi imprezowicze wstali. - zaśmiał się.

-Jestem ciekawy czy tabletki na ból głowy będą potrzebne... - wymamrotał Cal odkładając gazetę na blat stołu. - Camil dzieciarnia się schodzi! Przynajmniej reszta. - zaśmiał się do swojej żony. Byłem z nich dumny, mimo, że ich małżeństwo opierało się na kłamstwach, dali radę. "Miłość jest naprawdę dziwna" - pomyślałem wstając. Po cichu zakradłem się do schodów odprawiony cichymi szeptami.

-O ja pierdziele. Moja głowa! - jęknął cierpiętniczo Alex. Spojrzałem na nich i uśmiechnąłem się głupkowato. Czereśniowowłosy trzymał rękę na barku Natana, starając się nie przewrócić na schodach.

-Zachciało się imprezowania, więc macie. - powiedziałem przykuwając uwagę obojga nastolatków.

-Logan? - zapytał szeptem. Szybko pokonałem dzielącą nas odległość i dotknąłem ręką jego policzka.

-Zmykaj truskawka. - zwróciłem się do "piątego koła u wozu". Ten jakby nagle go oświeciło ewakuował się kuchni. Przytuliłem się do niego. - A kto inny zakradłby ci się do domu?

-Przestań to nie zabawne... - odepchnął mnie od siebie. - Co się w ogóle wczoraj? - zapytał łapiąc się poręczy.

-Ostro, za ostro zabalowaliście. - musiałem się starać aby powstrzymać warknięcie niosące mi się na usta. - Dzięki temu, że znalazł was Bo nie doszło do tragedii. Znajdowaliście się dokładnie w centrum akcji. - kontynuowałem łagodniej. Znów przygarnąłem go do uścisku. Tym razem mnie nie odtrącił, wtulił się we mnie delikatnie. Zacząłem go głaskać po głowie. Czułem jak bardzo jest zdenerwowany i przestraszony. Dla każdego pierwszy "zgon" jest trudnym przeżyciem. Kiedy budzisz się w innym miejscy, zasypiałeś, nie pamiętasz co się wcześniej wydarzyło, a uporczywy ból głowy nie daje myśleć. Nat dodatkowo nie widzi, dla niego musi być to naprawdę straszne, kiedy nie można się kupić na niczym, przez co jesteś całkowicie bezbronny i zagubiony.

-Przepraszam... - usłyszałem jego głos zduszony przez materiał mojej bluzki.

-Nie musisz przepraszać, nie mnie. - pocałowałem go we włosy. - To ja powinienem przepraszać, padać na kolana i błagać o wybaczenie, wiesz?

-Ne... - wymamrotał coś niezrozumiałego i pokręcił głową.

-Kochanie, mów wyraźniej. - złapałem za jego podbródek i uniosłem delikatnie szczupłą twarz. Schudł, nie mogłem pozwolić by dalej to się ciągnęło.

-Nie musisz przepraszać. - powtórzył. - Ja... kocham cię Logan. - szepnął cicho. Uśmiechnąłem się na jego słowa. Czułem się jakby ogromny ciężar spadł z moich ramion, abym wzbił się w powietrze. Teraz byłem niezwyciężony... odzyskałem moją muzę, moją boginię. Złapałem go w tali i okręciłem się z nim dookoła własnej osi, prawie spadając przy tym ze schodów. Pisnął zaskoczony. Odstawiłem go na ziemię i pocałowałem. Ten pocałunek zawierał całą naszą tęsknotę, ból i miłość.

* * *

Skuliłem się lekko na krześle. Poczułem jak Logan obejmuję monie ramieniem w pocieszającym geście.

Zobacz echo moich słówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz