Maraton 1/4
Tajemnicza postać odziana jedynie w czarną szatę. Materiał utkany z cieni, posiadający blask gwiazd. Chwyciłem jego bladą rękę. Obrócił się i spojrzał na mnie. Jego oczy przyćmiewały pięknem kamienie szlachetne, zielona, intensywna barwa. Uśmiechnął się i pokręcił głową, jego czerwone kosmyki zmierzwiły się jeszcze bardziej. Przyglądałem się w skupieniu jego twarzy, jednak mimo moich starań nie mogłem dostrzec rysów twarzy. Jedynie niewyraźne kontury.
-Kim jesteś? - zapytałem. Zaśmiał się melodyjnie.
-Obiecałeś, że nikomu nie powiesz o mnie... - zaczął przyćmionym głosem. Już nie pamiętałem jego brzmienia, teraz docierał do mnie jakby z pod wody.
-I dotrzymałem obietnicy. - przytaknąłem. Zrobiłem krok w jego stronę, jednak ten szybko się cofnął.
-Nie otwieraj okien i drzwi nieznajomym - przypomniał mi. Znów czułem się jakbym miał siedem lat. Rozejrzałem się i ujrzałem wnętrze mojego starego domu. Podniszczona, zielonkawa tapeta, starte jasne panele i sufit z zaciekami.
-Nie otwierałem. - przyznałem.
-Ale i tak pozwalasz zostawać u siebie na noc. - wiedziałem o kim była mowa jednak nie chciałem się do tego przyznawać. - Widzę tą zawiedzioną minę...
-Nie wiem czy dobrze robię.... - przerwałem mu.
-Ja też nie wiem Nat, jestem tylko i wyłącznie twoim wspomnieniem, które i tak coraz bardziej zanika. - powiedział posyłając mi szczery uśmiech.
-Minęło dziesięć lat. - westchnąłem. - Od jego śmieci.
-I od twojej utraty wzroku. - przypomniał mi. - Zapytaj o to wiem, że tego pragniesz.
-Czy... czy to ty go zabiłeś? - zaprałem uważnie skanując jego zamgloną twarz. Starałem wyłapać się jakieś szczegół, cokolwiek co przybliżył by mnie do jego prawdziwej osoby.
-Istnieje tylko w twoim umyśle, dobrze wiemy co sądzisz na ten temat....
-Ty go zabiłeś.... tylko dlaczego jedynie jego?
-Znajdź mnie, a się przekonasz... - szepnął, a otoczenie zaczęło się rozmazywać i zanikać. Teraz byłem na tej ulicy, cały we krwi mojego wujka, łzy ściekały z moich policzków. Kałuża krwi, błysk na jednym z budynków, krzyki ludzi. Ostatnie co zobaczyłem to zielone tęczówki gdzieś w oddali. Zamknąłem oczy pogrążając się w wiecznej ciemności.
*
Gwałtownie podniosłem się do siadu zbudzony przez krzyk mojego przyjaciela.
-Jasne cholera Nat! Wstawaj! - przetarłem ręką twarz.
-Która godzina? - zapytałem wciąż wspominając zamgloną postać z mojego snu.
-Za dwadzieścia dziewiąta! - krzyknął na co poderwałem się do pionu. Nagle odezwał się mój telefon. "Pani Crowley dzwoni". - Dobra walić to robimy sobie wolne... - westchnął.
-A co ja mam jej powiedzieć?
-Rozchorowałeś się nagle czy coś. - doradził mi.
-Jak jesteś taki mądry to sam jej to powiedz! - warknąłem w jego stronę.
-Dobra! - powiedział. Teraz przekonałem się jaki błąd popełniłem. - Halo? - odebrał.
- Halo, Alex? - usłyszałem zniekształcony głos mojej nauczycielki.
- Dzień dobry proszę pani. Tak to ja Alex.
-Powiedz gdzie jest Nathaniel? - zapytała. Pewnie martwiła się o mnie bo nieczęsto opuszczałem zajęcia.
CZYTASZ
Zobacz echo moich słów
Storie d'amoreNathaniel jest niewidomy, jego rodzice to zabiegani ludzie często wyjeżdżający na delegacje. W ten dzień znów przyszedł do pustego domu, jednak coś było nie tak. Czuł obecność drugiego człowieka... ktoś był w jego mieszkaniu. Postanawia nie pokazywa...