Maraton 4/4
Najdłuższy 1831 słów. Chyba tego rekordy już nie nie pobiję....
Zamarłem. Jak to wiedział, że tu jestem? Przeskanowałem jego sylwetkę. Miał przymknięte powieki, a jego mięśnie napięte w oczekiwaniu na moją reakcję. Podszedłem do niego, a echo moich kroków przecięło niczym sztylet ciszę panującą w domu. Złapałem go za przód koszulki i podniosłem tak aby się ze mną zrównał.
-Kiedy to odkryłeś? - warknąłem przy jego uchu. Czułem jak zaczyna drżeć przestraszony. Miałem ochotę go przeprosić, pocałować i przytulić, za to jaki jestem ostry. Jednak musiałem pozostać twardy, mimo tego, że moje serce krwawiło.
-Od samego początku wiedziałem... - szepnął cicho podnosząc głowę i kierując ja w stronę mojego głosu.
-Co zrobiłeś z tym fantem? - zapytałem starając się utrzymać zimny ton głosu, co przychodziło mi z trudem patrząc na jego przestraszoną twarz.
-Nic, j-ja... - zaczął się jąkać. Moje sumienie nie dawało mi spokoju, nie mogłem uwierzyć, że to ja jestem powodem jego strachu. Obiecałem, że będę go bronić i nie pozwolę skrzywdzić, a co teraz robię? Westchnąłem głęboko przeklinając siebie w myślach. Podniosłem go wyżej i usadowiłem na blacie wchodząc między jego nogi.
-Powiedz spokojnie. - poleciłem. Złapałem delikatnie jego drżącą dłoń. Spłonął rumieńcem, tak, że piwonia zazdrościłaby mu koloru.
"Słodki, mały pomidorek"
Skomentował głos, a ja bardzo chętnie się z nim zgodziłem.
-Ja n-nic nie zrobiłem, w-wiedziałem, że t-tu jesteś i r-robiłem te rzeczy aby ci pomóc. - zaczął jąkając się co chwile. - I chciałem.. - zawahał się, jednak szybko kontynuował. - ...podziękować, za to, że pomogłeś mi wtedy z Andym i Denisem, wtedy przy zaułku. - wyznał na jednym oddechu. - Nie wiem co bym bez ciebie wtedy zrobił... - dodał po chwili niepewnie. Zdziwiłem się mocno.
-Dla mnie było to przyjemnością. - westchnąłem z uśmiechem. - Poznałeś, że to ja jestem Louisem? - zapytałem po chwili, kiedy tak informacja do mnie dotarła.
-Tak, poznałem po tonie głosu, właściwie głos masz świetny i pięknie śpiewasz. - szepnął czerwieniąc się jeszcze bardziej, chodź nie przypuszczałem, że da się jeszcze bardziej.
-Dziękuję. - powiedziałem zakłopotany. Czy on mnie właśnie skomplementował? (Nie, no skąd... wydaje ci się *ironia* -Dop. Aut) - Skąd wiesz jak śpiewam? - zapytałem.
-Kiedyś usłyszałem jak śpiewałeś przez sen... - szepnął cicho. Między nami zapadła niezręczna cisza. Ponownie westchnąłem i zacząłem kreślić palcami szlaczki na udach białowłosego.
-Jedno pytanie nie daje mi spokoju... dlaczego nie zgłosiłeś tego na policję? - zapytałem po chwili.
-Nie wiem ja po prostu... zaufałem ci po tej akcji z nożem. - odpowiedział drapiąc się ręką po karku. Teraz to ja się zarumieniłem na wspomnienie tamtego dnia.
-Chcesz, żebym... wyszedł? - chyba dobrze dobrałem słowa, coś nie widziało mi się powiedzieć "Czy mam się wyprowadzić?"
-Właściwie to nie chcę abyś mnie opuszczał. Przyzwyczaiłem się do twojej obecności, a nawet polubiłem. - uśmiechnął się, sprawiając, że w jego policzkach ukazały się słodkie dołeczki. - Logan? Czy... mógłbyś... e... czy mógłbym zejść?
-Tak, jasne! - powiedziałem szybko i odsunąłem się od niego. Nathaniel niepewnie zeszedł z blatu i ruszył do salonu. Nie wiedziałem jak mam się zachować, byłem zagubiony jak nigdy. Niepewnie ruszyłem w ślady nastolatka i usiadłem na kanapie. Czułem jak bardzo Natan jest spięty oczekiwaniem na mój ruch. Westchnąłem.
CZYTASZ
Zobacz echo moich słów
RomanceNathaniel jest niewidomy, jego rodzice to zabiegani ludzie często wyjeżdżający na delegacje. W ten dzień znów przyszedł do pustego domu, jednak coś było nie tak. Czuł obecność drugiego człowieka... ktoś był w jego mieszkaniu. Postanawia nie pokazywa...