2. Tajemnice

3.1K 178 97
                                    

    Po szkole udałam się do lasu. Kinga jest chora więc byłam sama. Postanowiłam, że zrobie sobie jeden dzień przerwy i dzisiaj nie będę biegać. Wyjełam z plecaka ukulele i zaczełam po cichu grać i śpiewać. Szept piosenki wkrótce przerodził się jednak w głośny utwór brzmiący echem w pustym lesie.

Do you know what's worth fighting for?
When it's not worth dying for?
Does it take your breath away?
And you feel yourself suffocating?
Does the pain weigh out the pride?
And you look for place to hide?
Did someone break your heart inside?
You're in ruins...

One, 21 guns
Lay down your arms
Give up the fight
One, 21 guns
Throw up your arms into the sky
You and I...

    Ostatnią literę przeciągałam tak długo aż zabrakło mi powietrza. Zmęczona śpiewem usiadłam "po turecku" na trawie i zamknęłam oczy wsłuchując się w dźwięki natury. Wydawało mi się, że każdy odgłos jest bardzo wyraźny, a zapach kwiatów mocniejszy niż zwykle. Słyszałam każdy najdrobniejszy szelest w gałęziach drzewa. Otworzyłam oczy gdy usłyszałam prawie niemy dźwięk. To liść spadł z drzewa.

    - Heh... - Zaśmiałam się. Zawsze wiedziałam, że mam dobry słuch, ale nigdy nie spodziewałam się usłyszeć czegoś takiego.

    Wstałam powoli z ziemi i spacerem udałam się w stronę domu.

    - Cześć tato! - Krzyknęłam od progu.

    - Witaj kruszynko. - Odpowiedział mężczyzna z kuchni na drugim końcu domu. - Jak było w szkole?

    - Nuda jak zawsze. - Powiedziałam i głęboko się zaciągnęłam. Poczułam cudowny sapach pieczeni. - Czy dzisiaj na obiad pieczeń? - spytałam z korytarza.

    Ojciec zdziwiony wyszedł z kuchni i poszedł do mnie mówiąc:

    - Jak ty...? - zapytał ze zdziwieniem. - Ja w kuchni ledwo ją czuję, a co dopiero ty na drugim końcu domu...

    - Eeeee... - Małam właśnie geubą rozkminę. Brzmiała ona "Jak??!?!"

    - Po obiedzie musimy porozmawiać. - powiedział z poważną miną.

    Zdziwiło mnie to. Ostatnią poważną rozmowę mieliśmy jak tłumaczył mi skąd się biorą dzieci. Brrrr... Miałam wtedy 5 lat!

    - A teraz idź odłożyć plecak. Zaraz obiad.

    W milczeniu poszłam do mojego pokoju. Jeśli tata się czymś tak zamartwiał to musiało być coś poważnego. Tylko o co chidzi?

    Zeszłam do kuchni i usiadłam przy stole. Obiad był przepyszny. Kiedy chciałam już odejść od stołu usłyszałam:

    - Musimy porozmawiać. - A no tak. Zapomniałam. Usiadłam więc z powrotem. - Posłuchaj mnie. Twoje wyostrzone zmysły są częścią daru który odziedziczyłaś po swojej matce. Wiąże się to z... - Nie dokończył bo obok jego głowy przeleciał nóż i wbił się głęboko w ścianę. - Na podłogę! - Krzyknął, a ja posłusznie wykonałam zadanie. Mój tata jednak nie zdążył nachylić się przed kolejnym strzałem. Upadł na ziemię z nożem wbitym w kark. Za oknem z którego były rzucane noże widziałam tylko oddalającą się postać. Wyjęłam szybko telefon z kieszeni i czymprędzej zadzwoniłam po pogotowie. Kiedy odłożyłam komórkę zobaczyłam ojca który resztkami sił wyszeptał zdanie:

    - Na strychu pod oknem... - powiedział i stracił przytomność. Po pięciu minutach usłuszałam syreny karetki. Do domu wbiegli lekarze i odciągneli mnie od ojca sprawdzając jego stan.

    - Żyje. Zabieramy go do szpitala. - Usłyszałam głos ratownika. Lekarze zabrali go do szpitala, a ja zostałam sama w domu. Pogrążona w smutku.

    Zastanawiałam się jednak kto mógł to zrobić? Poszłam do kuchni i spojrzałam przez wybite okno. Poczułam wyraźną woń wody kolońskiej i krwi. Czułam ślad zapachu który prowadził na wschód. W stronę lasu. Nagle wezbrała we mnie furia i chęć zemsty. Wyskoczyłam przez okno i jak burza popędziłam w stronę lasu.

Moja druga natura || CreepypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz