16. Kiedy chcesz pomóc, ale zabijasz człowieka

1.9K 120 11
                                    

    Jane wypłakiwała słone łzy w moją bluzkę. Nie wiem dlaczego się tym tak przejęła. Przecież ciągle z Jeffem sobie dogryzają.

    - Dlaczego tak się zdenerwowałaś? Przecież wy się zawsze tak kłucicie, a potem godzicie. - Zapytałam czarnowłosej.

    - Bo... Bo... - Zaczęła nie pewnie. - Bo to jego wina! To on mnie oszpecił! Spójrz na mnie! Wyglądam okropnie! - Rozpłakała się znowu.

    - Co?! - Nie mogłam w to uwierzyć. - A więc to on... - Powiedziałam już bardziej do siebie. Jak on może najpierw ją krzywdzić, a potem wyzywać? Wstałam zbulwersowana. Złość się we mnie gotowała. Co jak co, ale nie pozwolę tak bezkarnie pomiatać ludźmi, a zwłaszcza jak są to moi przyjaciele. Czułam nagły przypływ adrenaliny. Włosy zmieniły kolor na kasztanowy, źrenice rozszerzyły się zasłaniając całkowicie teńczówki, zamiast zębów miałam długie kły, a paznokcie zastąpiły ostre pazury. Szłam na dół cała się trzęsąc. Nie chciałam nikomu nic zrobić, ale to było silniejsze ode mnie. Weszłam do salonu i zobaczyłam Jeffa siedzącego na sofie. Odwrócił głowę w moją stronę i zobaczyłam w jego oczach strach. Kto by pomyślał, że Jeff The Killer, seryjny morderca będzie się bał dziewczyny. Chciało mi się śmieć. Chłopak wstał i zaczą się powoli cofać, aż wkońcu zetknął się plecami ze ścianą. Byłam już tuż przy nim i rozcięłam na jego policzku już lekko zabliźnioną ranę. Chłopak syknął z bólu. Złapałam go za szyję i uniosłam do góry. Jeff zaczął się dusić kiedy nagle poluzowałam uścisk, a chłopak zaczął gwałtownie łapać powietrze. Zrozumiałam co robiłam. Zdałam sobie sprawę, że chciałam zabić przyjaciela. Opuściłam bruneta na nogi, a on upadł na ziemię. Zaczął gwałtownie kaszleć. Chciałam w tej chwili zapaść się pod ziemię. Wzięłam rozbieg i wyskoczyłam przez okno zbijając szybę. Zaczęłam biec i czułam jakbym zaraz miała wybuchnąć. Wogule się nie męczyłam. Nagle przyśpieszyłam i odbiłam się nogami od ziemi. Poczułam jak na mojej skórze pojawia się futro, twarz zmienia się w pysk, a nogi przekształcają się w potężne łapy. Wylądiwałam na trawie pod postacią rdzawo brązowego wilka. Biegłam jednak dalej nie zwarzając na trudność biegania na czterech łapach. W końcu wyczułam zapach lódźkiej krwi. Przyciągał mnie niczym magnes, jak pszczołę kwiat lub słońcę pustynia. Obrałam kierunek na strumień w lesie. Kiedy byłam już bardzo blisko zobaczyłam całującą się parę zakochanych. Chłopak miał na palcu bandaż. "Czyli to była jego krew", pomyślałam. Bezszelestnie zakradłam się najbliżej jak tylko mogłam. Odbiłam się od ziemi i skoczyłam na chłopaka. Upadł na ziemię z cichym chrupnięciem. Najpewniej złamałam mu nogi. Dziewczyna dawno uciekła z krzykiem, zostawiając chłopaka na pastwę mordercy. Stałam nad moją ofiarą i patrzyłam w jego oczy przesiąknięte strachem. Sprawiało mi to nie lada przyjemność. Postanowiłam zabrać się do roboty. Wbiłam pazury w jego klatkę piersiową, na co on przeraźliwie krzyknął. Rozszarpałam jego ciało dwoma łapami brudząc krwią futro i trawę do okoła. Widziałam jeszcze ostatnie iskierki życia w jego spojrzeniu, kiedy na twarzy wyryłam mu literę "w". Byłam dumna ze swojej "roboty". Czułam, że wreszcie nic mnie nie ogranicza. Pobiegłam w głąb lasu. Nie miałam zamiaru wracać do rezydenci, nie po tym co zrobiłam. Najlepszym rozwiązaniem było po prostu zostanie tu, w lesie, gdzie nie skrzywdzę żadnego przyjaciela.

Moja druga natura || CreepypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz