26. Tajemnicze siły

1.7K 102 26
                                    

    - Po pierwsze, musisz zachować spokój. - Powiedział łagodnie Toby. - Podaliśmy ci adrenalinę, żebyś mogła się zmienić. - Gdy to powiedział poczułam, że aż się we mnie gotuje. Czy oni myślą, że jestem zwierzęciem i mogą sobie robić na mnie eksperymenty i podawać mi jakieś chore rzeczy?!

    - Powiedz mi tylko dlaczego? - Odparłam z trudem powstrzymując kolejną fale gniewu.

    - Byś mogła się zmienić, i by twoje rany mogły się szybciej zagoić. W końcu możesz już chodzić. - Poczułam się totalnie zbita z tropu. Chłopak to zauważył i uśmiechnął się tryjumfalnie. - I nigdy nie zgadniesz czyj to był pomysł.

    - Napewno nie twój - Powiedziałam sarkastycznie. Wcześniej wogule bym się tego nie spodziewała, że Toby mógł wpaść na taki pomysł, by mi pomóc.

    - Bo wiesz, - Zaczął. - Trochę mi było ciebie żal jak tak leżałaś. - Spuścił wzrok i lekko się zarumienił. - Bo przychodziłem do ciebie każdego dnia, a ty tylko leżałaś i nie mogłaś się obudzić. - Był coraz bardziej zrozpaczony tymi wspomnieniami i usiadł na krześle obok mnie. - Zrozum mnie. Musiałem zrobić wszystko, byś wróciła, bo choć jesteś z nami od niedawna, to całkiem cię polubiłem. - Uśmiechnął się i spojrzał w moją stronę.

    - Egh... No... Dzięki. - Odpowiedziałam niepewnie. - Ale dlaczego to miała być tajemnica?

    - Pff. - Prychnął. - Odrazu się wkurzyłaś jak się dowiedziałaś. Gdyby na przykład mnie nie było, z pewnością zamordowałabyś Ann. Hmm?

    - Chyba masz rację. - Zaśmiałam się. - A gdzie ona teraz jest?

    - No... Wyjechała.

    - Dokąd? - Spytałam zdziwiona.

    - Zabijać na Hawajach. - Powiedział Toby. - Na wypadek gdyby coś niemądrego strzeliło ci do głowy. - Teraz i on się uśmiechnął.

    - Jeszcze raz naprawdę dziękuję. Pewnie gdyby nie ty to bym leżała dalej w łóżku.

    - To skoro już żyjesz może pójdziemy się przejść, pokażę ci okolicę. - Zaproponował chłopak.

    - Jestem za. - Odpowiedziałam energicznie i razem wyszliśmy z kuchni. W obszernym salonie wszyscy ze zdziwieniem patrzyli na mnie i na Toby'ego uśmiechniętych od ucha do ucha. Założyłam buty i wyszliśmy w stronę lasu.

    - Wiesz może jak to się dzieje, że zmieniasz się w wilka? - Zagadnął nagle Toby.

    - Wiem tylko, że mam jakieś geny po mamie. - Odparłam smutno i spojrzałam na prawie nagie drzewa. Dywan liści szeleścił pod nogami. Zapadła niezręczna cisza przerywania tylko odgłosami spadających liści.

    - Hej Toby! - Za nami w oddali rozległ się krzyk. Odwrociliśmy cie, a szatyn zdjął gogle, żeby lepiej widzieć w tej zawierusze kolorowych liści. W noszą stronę biegł chłopak, którego widziałam miesiąc temu całkowicie poobijanego.

    - Siema Helen! - Powiedział Toby. Zaśmiałam się cicho. Wyjątkowo dziwne imię dla chłopaka.

    - Z czego się śmiejesz? - Spytał chłopak, który zdążył już do nas dobiec.

    - Z niczego. - Powiedziałam z uśmiechem.

    - Co cię do nas sprowadza Helenko? - Spytał żartobliwie Toby.

    - Po pierwsze, nie jestem żadną Helenką, po drugie, brakuje mi towarzystwa, a samemu malować trochę smutno. - Powiedział nasz nowy towarzysz.

    - Ja mogę z tobą pomalować. - Zaproponowałam mu.

    - Dobra, to wy idźcie malować, a ja jeszcze trochę pospaceruje. - Oznajmił Toby i spowrotem założył gogle, i ruszy w tylko sobie znanym kierunku. Chłopak w niebieskim płaszczu postawił kołnierz i z rękami w kieszeni ruszył w stronę willi. Ja ruszyłam za nim, ale z trudem dotrzymywałam mu kroku.

    - To jak się tu znalazłaś? - Zapytał obojętnie.

    - No wiesz... - Chciałam mu opowiedzieć całą historię od początku, ale zatrzymałam się w miejscu, bo coś ukłuło mnie w kark, nie zaczęłam się krztusić się jakby zabrakło mi tchu.

    - Coś się stało? - Chłopak zatrzymał się przede mną i odwrócił się zaniepokojony. - Chej, dobrze się czujesz? - Podszedł do mnie i objął ramieniem. Zgięłam się w pół i zaczęłam pluć własną krwią. Upadłam na kolana i myślałam, że zaraz zemdleję z braku tlenu.

    - Pomocy! - Krzyczał chłopak. - Niech ktoś jej pomoże! - Obraz przed oczami mi się zamazywał. Poczułam jak jakaś nieopisana siła nagle wciąga mnie pod ziemię. Zapadałam się powoli w ciemność, do puki nie spostrzegłam, że nie czuję już nic. Wylądowałam znowu na ziemi. Nie byłam już w lesie obok willi, jednak doskonale znałam to miejsce. Nie spodziewałam się że znowu tutaj wyląduję.

Moja druga natura || CreepypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz