19. Pieśń Priscilli

1.9K 112 44
                                    

    Dotarliśmy spowrotem do rezydencji. Toby otworzył przede mną drzwi i razem weszliśmy do środka.

    - Wróciły zakochane gołąbeczki. - Powiedział sarkastycznie chłopak w białej masce. - Czekamy już na was z obiadem.

    - Daj spokój Masky, przecież wiem, że jesteś zazdrosny, bo to ja umiem rozmawiać z dziewczynami, a nie ty. - Odezwał się Toby. Masky strzelił buraka i odszedł w stronę jadalni. - Biedaczek nigdy nie miał dziewczyny, mimo, iż z Nurse Ann ciągną do siebie jak dwa magnesy. - Powiedział mi Toby na ucho. - Ile już razy próbowaliśmy ich zeswatać! - Chłopak cicho się zaśmiał. - Lepiej już chodźmy. - Poszliśmy razem do jadalni. Zajęłam swoje miejsce obok Toby'ego i Jeff'a.

    Spojrzałam na mój talerz. Były pierogi z serem polane słodką śmietaną. Zaczęłam zajadać jedno z moich ulubionych dań. Nagle usłyszałam krzyk Jane.

    - Jeff! Jak mogłeś?! - Spojrzałam na chłopaka obok mnie który miał jeszcze szerszy uśmiech niż zwykle, potem przeniosłam swój wzrok na Jane, która była cała w śmietanie, a w ręku trzymała pieroga. - Chcesz wojny, to ją będziesz miał! - Rzuciła pierogiem w stronę Jeff'a, ale nie trafiła w niego, tylko w siedzącego obok blondyna w stroju elfa. Chłopak się wkurzył i zaczą rzucać pierogami na ślepo. W taki właśnie sposób rozpętała się wielka wojna na jedzenie. Kiedy nasz obiad wylądował również na mojej głowie włączyłam się do akcji. Cała jadalnia była w serze, pierogach, śnietanie oraz... Papierze toaletowym i jajkach?! Ja do dzisiaj nie wiem jak i skąd oni to wszystko wzięli. Nagle w naszych głowach rozległ się okropni pisk. Wszyscy porzucili "amunicję" i spojrzeli na drzwi do pomieszczenia. Stał tam Slenderman.

    - Zostawiam was na pięć minut, wracam, a cała jadalnia w śmietanie, pierogach i kto wie czym jeszcze! - Wykrzyczał w naszych głowach. - Macie mi to natychmiast posprzątać!

    Wszyscy zabrali się do pracy. Było nas dosyć dużo, więc szybko się z tym uwineliśmy. Po wszystkim podeszłam do Toby'ego.

    - Tak jest zawsze? - Zapytałam niepewnie.

    - Raz w tygodniu co najmniej. - Powiedział chłopak z uśmiechem.

    - Acha. - Odparłam.

    - Mam pytanie. - Zaczą niepewnie. - Zabiłaś już kiedyś kogoś?

    - Tak... - Wyszeptałam cicho. Nie chciałam o tym narazie mówić.

    - Okej. - Widać było, że moja odpowiedź go nie usatysfakcjonowała. - Teraz przez jakiś czas nie będzie mnie, Hoodie'ego i Masky'ego, ale na kolacje powinniśmy wrócić.

    - Dobra. - Odpowiedziałam. - A gdzie idziecie?

    - Długo by gadać. Opowiem ci jak wrócę. - Powiedział chłopak. - Ja już muszę iść.

    - To pa! - Odkrzyknęłam mu po tym jak stał już przy drzwiach z Masky'm i Hoodie'm.

    Chłopaki wyszli, a ja nie miałam co robić. Nie znałam tu jeszcze więkrzości osób, więc do kolacji postanowiłam coś porobić w swoim pokoju. Wdrapałam się po schodach na górę i odnalazłam moją świątynie samotności. Weszłam do środka i zobaczyłam, ze na podłodze przy szafie stoi futerał z moim ukulele. Uradowana tym, że znalazłam sobie jakieś zajęcie wzięłam oprawę mojego instrumentu i usiadłam z nią na łóżku. Otworzyłam futerał i wyjęłam z niego ukulele. Sprawdziłam czy jest nastrojone i kiedy stwierdziłam, że wszystko z nim w porządku zaczęłam grać "Wilczą zamieć". Po wstępie dołączyłam też wokal.

    Na szlak moich blizn poprowadź palec
I nasze drogi spleć gwiazdą na przekór.
Otwórz te rany, a potem zalecz,
Aż w zawiły losu ułożą się wzór.

    Z moich snów uciekasz nad ranem,
Cierpka jak agrest, słodka jak bez.
Chcę śnić czarne loki splątanie,
Fiołkowe oczy mokre od łez.

    Za wilczym śladem podążę w zamieć
I twoje serce wytropię uprtę.
Przez gniew i smutek stwardniałe w kamień.
Rozpalę usta smagane wiatrem.

    Z moich snów uciekasz nad ranem,
Cierpka jak agrest, słodka jak bez.
Chcę śnić czarne loki splątanie,
Fiołkowe oczy mokre od łez.

    Nie wiem czy jesteś moim przeznaczeniem,
Czy przez ślepy traf miłość nas związała?
Kiedy wyrzekłem moje życzenie,
Czyś mnie wbrew sobie wtedy pokochała?

    Z moich snów uciekasz nad ranem,
Cierpka jak agrest, słodka jak bez.
Chcę śnić czarne loki splątanie,
Fiołkowe oczy mokre od łez.

    Zakończyłam pieśń i usłyszałam jak ktoś biegnie po korytarzu. Nagle do mojego pokoju wpadł zdyszany blondyn w zielonym stroju elfa. Miał czerwone teńczówki z czarnymi białkami, co kontrastowało z jego dość jasną karnacją.

    - To ty?! - Wykrzyczał sapiąc.

    - Co ja?! - Zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi.

    - To ty grałaś "Pieśń Priscilli"?! Tą z "Wiedźmina 3"?! - Odpowiedział.

    - Tak, a czemu pytasz? - Byłam ciekawa dlaczego tak bardzo się tym podjarał.

    - To moja ulubiona piosenka z gry. Wszyscy z którymi grałem w "Wiedźmina" nie zwracali uwagi na tą melodię, albo mówili, że jest słaba, a tu nagle przychodzi nowa dziewczyna i odrazu zaczyna ją grać. - Powiedział na jednym oddechu. - Zagrasz jeszcze raz? - Poprosił błagalnie. Spowrotem wzięłam ukulele i zaczęłam grać, i śpiewać. Elf przyłączył się do mnie na drugim refrenie. Byłam zdziwiona, że tak dobrze śpiewa. Chyba nawet lepiej niż ja. Po skończonej piosence usiadł obok mnie na łóżku.

    - Jestem Ben Drowned, ale mów mi po prostu Ben. - Powiedział.

    - A ja Abi. - Odpowiedziałam krótko. - Bardzo ładnie śpiewasz.

    Chłopak się zarumienił i odwrócił głowę w zawstydzeniu.

    - Pierwszy raz ktoś z rezydencji słyszał jak śpiewam. - Powiedział. - Tylko proszę nikomu nie mów. Nie chcę żeby się śmiali.

    - Dobrze. Przysięgam. - Odpowiedziałam, a on popatrzył na mnie z uśmiechem i mnie przytulił. Był trochę niski, więc nawet jak siedzieliśmy to sięgał mi do brody. Zdziwiona oddałam uścisk.

    - Nigdy nie miałem starszej siostry. - Powiedział nagle. Byłam tym jeszcze bardziej zdziwiona niż jego poprzednim gestem.

    - Achaaa... - Odpowiedziałam niepewnie.

    - Nigdy nie miałem kogoś tak miłego jak ty. - Mówił dalej. Wreszcie zrozumiałam o co mu chodzi. - Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi. - Powiedział.

    Nagle usłyszałam jakiś trzask z dołu i znowu poczułam ten przyjemny zapach, jak wtedy w lesie, kiedy byłam na spacerze z Toby'm. Szybko z Benem oderwaliśmy się od siebie i pobiegliśmy na dół zobaczyć co się stało.

~

   Dostałam nagłego przypływy weny i wolnego czasu, i własnie napisałam najdłuższy rozdział tej książki. :)

   

Moja druga natura || CreepypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz