3. Uśmiech

2.9K 163 36
                                    

    Biegłam ile śił w nogach. Kiedy byłam już w głębi lasu zapach nagle przestał być na tyle wyraźny by określić jego kierunek. Zrezygnowana chciałam wracać do domu, ale w biegu zgubiłam drogę. Trudno. Skoro przyszłam tu za zapachem, wyjdę też za zapachem. Zaciągnęłam się głęboko, ale nie czułam jednak nic co mogłoby mi pomóc. Tylko trawa, liście i jakieś małe leśne zwierzątka. Wokół robiło się ciraz ciemniej. Wyglądało na to, że spędzę noc w lesie. Postanowiłam wspiąć się na drzewo i przespać się na gałęzi. Kiedy byłam już przy pniu wielkiego dębu usłyszałam cichy szelest w krzakach. Zamarłam w bezruchu nasłuchując dźwięków. Spojrzałam na krzaki. Zaczęły się poruszać i po chwili z gęstwiny wyłoniła się postać. Był to wysoki chłopak o szalonym spojrzeniu. Jego oczy nie miały powiek, a teńczówki były białe niczym śnieg. Od kącików ust, aż po kości policzkowe miał rozcięcia imitujące uśmiech. Na głowie miał poczochrane czarne włosy.

    - Widzę, że bardzo chcesz dołączyć do swojego tatusia. - Powiedział szaleniec niskim barytonem. Więc to on zrobił to ojcu. Chłopak wyciągnął nóż zabrudzony szkarłatną cieczą. Zaczęłam biec przed siebie ile sił w nogach. Nie wiedziałam gdzie jestem. Ważne było bym była daleko od niego. Słyszałam za sobą szybkie kroki. Napięłam wszystkie mięśnie i odbiłam się miękko od podłoża. Wystrzeliłam jak strzała między drzewami. Kroki za mną ucichły, ale biegłam dalej ani na chwilę nie zwalniając. Ujrzałam przed sobą światła latarni ulicznych. Ostatnim tchem wyskoczyłam na ulice cudem unikając samochodu. Rozejrzałam się w koło. Ujrzałam samotną chałupę kilkadziesiąt metrów dalej. Poznałam ten dom. Należał do mojej babci. Udałam się w jego stronę. Oczywiście sprintem, tak na wszelki wypadek. Kiedy dotarłam przed dom otworzyłam furtkę, która głośno zaskrzypiała i weszłam do niedużego ogrodu. Było wtedy wczesne lato, więc niektóre rośliny już zakwitły. Podeszłam do starych drzwi i zapukałam ciężką, zdobioną koładką. Po chwili usłyszałam kroki po drugiej stronie i drzwi otworzyła mi starsza kobieta. Była to osoba o miłym uśmiechu, siwych włosach i pomarszczonej twarzy.

    - Abigale! Przyszłaś odwiedzić starą babcię? - Powiedziała kobieta.

    - Abi babciu. - Powiedziałam. Nie lubiłam kiedy ludzie zwracali się do mnie pełnym imieniem. - I tak przyszłam cię odwiedzić jednocześnie szukając pomocy.

    - Co się stało drogie dziecko? - Zapytała z niepokojem.

    - Zaraz ci wszystko opowiem. - Odparłam uspokajająco.

    Zaprosiła mnie do środka. Dopiero teraz zauważyłam, że nawet nie miałam na sobie butów. Usiadłam na kanapie w salonie razem z moją babcią. Rozejrzałam się po pomieszczeniu nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Był to mały, ale elegancko urządzony pokój, ze starymi meblami i tapetą w kwiaty na ścianie.

    - Ekhm. Ekhm. - Odchrząknęłam. - Dzisiaj po południu ktoś zaatakował tatę. Trafił w ciężkim stanie do szpitala i... - Opowiedziałam jej dokładnie całą historię. O tym jak wyostrzyły się wszystkie moje zmysły, jak byłam w lesie i spotkałam chłopaka. Ona słuchała mnie w milczeniu co jakiś czas potakując głową lub wtrącając "ciekawe", czy "mhm... Rozumiem".

    Kiedy skończyłam na chwile się zamyśliła, a potem powiedziała:

    - Pora żebyś poznała tejemnice swojej matki i wszystkich ludzi jej drzewa genealogicznego, którą zdradziła mi i twojemu ojcu. - Powiedziała z powagą. (Była to babcia od strony taty. Dop. Aut.)

    - Jaką tajemnicę?

    - To trochę skomplikowane. A więc...

   

Moja druga natura || CreepypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz