27. Historia domku nad jeziorem

1.7K 92 24
                                    

    Rozejrzałam się w koło i nie mogłam uwierzyć, że znowu tu jestem. Karmazynowe niebo nad głową było pełne mrocznych chmur. Gładka tafla srebrnego jeziora tylko co jakiś czas falowała przez demony w niej żyjące. Ktoś mocno złapał mnie za kark i podniósł energicznie do góry tak, że wisiałam z nogami w powietrzu. Dodatkowo czułam okropny zapach od tego kto mnie trzymał.

    - Wybacz mi tę niedelikatność, ale muszę mieć pewność, że mi nie uciekniesz. - Usłyszałam za sobą charczący głos. Był szorstki i miał dziwny nieznany mi akcent. - Teraz cie postawię, a ty grzecznie pójdziesz ze mną. - Pokiwałam głową na tak. Nie widziałam żadnej innej możliwości. Może Helen wezwie  pomoc? Oby tak, bo nagłe uprowadzenie nie świadczyło o dobrych zamiarach porywaczy. Tajemnicza postać postawiła mnie na ziemi. Szybko odwróciłam głowę, by zobaczyć mojego napastnika. Był to ogromny demon, o czterech parach czerwonych przerażających oczu. Miał długie szpony przypominające mi trochę macki Slendera, ale były bardziej sztywne i ostre.

    - Zapewne mnie pamiętasz? - Wycharczał demon.

    - Tak. - Dokładnie wiedziałam kim to coś jest, z tą różnicą, że wcześniej ukazał mi się w mniej przerażającej formie. - Czego ode mnie chcesz Zalgo?

    - Spokojnie. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie. - Wykrzywił czarne zęby w coś co miało przypominać uśmiech.

    - A kiedy ten czas nadejdzie? - Mówiłam coraz bardziej wkurzona. - Zdajesz sobie sprawę jak bardzo nieprzyjemna jest taka nagła podróż do piekła?!

    - Ha! - Zaśmiał się przerażająco. - Nigdy nie miałem okazji opuścić tego miejsca, więc nie nie wiem. Wyobraź sobie jednak, że jest to dopiero początek twoich cierpień w tym miejscu. A z resztą sama zobaczysz. - Chwycił mnie mocno za ramię, na co ja syknęłam z bólu. Demon najwyraźniej to zauważył, bo uśmiechnął się triumfalnie. Pociągnął mnie za sobą to domu po drugiej stronie jeziora. Musiałam biec żeby dotrzymać mu kroku. Kilka razy potknęłam cie o coś dziwnego, co niespodziewanie wyrosło przede mną z ziemi. Stanęliśmy przed domem, a on zmienił się w swoją bardziej łagodną formę, ale cały czas trzymał mnie równie mocno. Wepchnął mnie przez drzwi do niewielkiej izby, a ja z trudem zachowałam pion.

    - Teraz powiesz mi czego chcesz? - Rzuciłam w stronę potwora.

    - Siadaj. - Rozkazał, ja jednak dalej stałam. - Siadaj mówię! - Machnął ręką w moją stronę i moje ciało zostało zmuszone do posadzenia się na najbliższym krześle, a sam zaczął chodzić w tę i we wtę i z jednego końca podłogi na drugi. - Skoro wszelkie grzeczność mamy już za sobą, możemy przejść do konkretów.

    - Wreszcie. - Powiedziałam to tak by on nie mógł tego usłyszeć. Skrzyżowałam ręce na piersi i położyłam nogę na nogę. Nie mogłam okazać jak bardzo się go boję, więc starałam się sprawić wrażenie, że jest mi obojętne co zamierza że mną zrobić. Chciałam grać na zwłokę do póki nie przybędą po mnie z odsieczą.

    - Jak już pewnie zauważyłaś mieszkam dość skromnie. Jest to spowodowane tym, że zostałem wygnany z głównej siedziby władz piekła. Ba! mój rząd został całkowicie obalony, przez konkurencję i wściekłe demony. Nie mogę się z tąd oddalić na kilometr, bo mnie złapią, poddadzą tortururą, a potem zabiją. Nie jestem w stanie jeszcze teraz do końca odzyskać korony, ale z twoją mocą będzie to dużo łatwiejsze. - Wyszczerzył się krzywo.

    - A skąd pomysł, że ci pomogę? - Zapytałam wzywająco.

    - Na to nie liczę. - Zalgo zbił mnie tym z tropu. Miała mu pomóc moja moc, ale nie ja. To by znaczyło, że... - Zabiorę ci moc. Chyba, że pomożesz mi dobrowolnie?

    - Po moim trupie. - Splunęłam mu pod nogi.

    - Nastąpi to myślę szybciej niż myślisz, więc nie rzucaj słów na wiatr mała.

    - Nie jestem mała! - Wstałam z krzesła.

    - Nie skończyłem! - Znowu poradził mnie na krześle jednym skinieniem. - Jeszcze nie wiem jak zabiorę ci moc. Zostaniesz u mnie trochę, to sobie poeksperymentujemy. - Zatarł ręce. Wokół mnie owinęły się węże, a demon zaczął się do mnie zbliżać. Wziął w moją twarz w swoje szpony, a po moim policzku poleciała samotna łza strachu. - Już widzę nie jesteś taka odważna. Pomyślmy od czego by tu zacząć. - Powiedział do siebie obracając moją twarz w różnych kierunkach. - U niektórych moc leży z głowie, - Popukał mnie pazurem w czoło. - ale u takich jak ty jest ona głęboko w sercu. - Przy słowie "głęboko" wolną ręką wbił mi pazur w serce. Zaczęłam krzyczeć i szarpać się, ale węże zaciskały się coraz mocniej. To co przeżyłam tutaj ostatnio było niczym w porównaniu z tym bólem. Błachostką, porównywalną do ugryzienia komara. Przebijał po kolei moją skórę i ścięgna. Kiedy dotarł do mojego serca poczułam się jakby uchodziło że mnie wszelkie życie. To było tak błogie uczucie, znowu nie czuć bólu. Chciałam całkowicie poddać się śmierci, by tylko nie czuć już bólu. Powoli zamknęłam powieki z rozkoszy, lecz kiedy miałam już odejść usłyszałam stłumiony głos demona.

    - Ej, nie odchodź mi w takim momencie! - Wyjął szpon z mojego ciała i poczułam jak moim ciałem wstrząsa prąd. Cały ból wrócił w jednej chwili, a ja spadam na ziemię razem z krzesłem do którego nadal byłam przymocowana. Węże rozbiegły się nagle po kątach, krzesło zostało ze mnie ściągnięte. Zalgo złapał mnie za bluzkę i uniósł tak, bym mogła spojrzeć w jego demoniczne oczy.

    - Nie ma tak łatwo. - Pokręcił głową. Spuściłam wzrok i zobaczyłam paskudną ropiejącą ranę. Myślałam, że zwymiotuje. Zalgo rzucił mnie w kąt, a ja byłam zbyt obolała i wycieńczona, więc nawet nie próbowałam wstać. Zamknęłam oczy i zaczęłam cicho łkać. Gorące łzy piękny moje blade policzki, a całe ciało się trzęsło. Wiedziałam, że to niestety nie koniec moich cierpień.

Moja druga natura || CreepypastaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz