Zmieszałem się na widok jego reakcji. Było to bardzo dziwne uczucie - zarazem było mi strasznie miło, że sprawiłem mu przyjemność, z drugiej jednak - przez ten sam fakt było mi nieswojo. Choć propozycja spaceru była kusząca, miałem olbrzymią ochotę na sen, a z tego co zauważyłem, łóżko wydawało się bardzo wygodne. Zdecydowanie bardziej niż brukowana, mokra podłoga, do której mimowolnie przywykłem. Mimo to nie umiałem sam z siebie tego powiedzieć, toteż po posiłku założyliśmy buty i ruszyliśmy na spacer po okolicy. Byłem dość wyczerpany, ale mimo to dzielnie kroczyłem u boku wyższego mężczyzny.
Okolica była bardzo przyjemna. Słońce przyjemnie ogrzewało twarze, bujne drzewa szeleściły w rytm wiatru, a ludzie podobnie jak my z uśmiechami na twarzach spacerowali bądź jeździli na rowerach. Kiedyś lubiłem jazdę na rowerze, ale aktualnie nie miałem nawet wystarczająco siły, aby zrobić choć kilka przysiadów, a co dopiero wyruszyć w podróż rowerem.
Mężczyzna w międzyczasie opowiadał mi o swojej rodzinie. Rodzicach, siostrze, siostrzeńcach. Wydawał się mieć dość szczęśliwe życie, a samym sobą pokazywał, że jest osobowością z góry skazaną na sukces. Cały czas się uśmiechał, mówił ciepłym głosem, nie wyglądał na takiego, który szybko się irytuje.
Idąc po chodniku zerwałem niewielki listek z gałązki jakiegoś drzewa, po czym zacząłem go skubać. Nie byłem pewien, czy Daehyun naprawdę tego wszystkiego chce, czy do czegoś się zmusza. Nie zasługiwał na złe samopoczucie, zwłaszcza po tym co dla mnie zrobił. Przygarnął mnie, dał dom, którego od tak dawna nie miałem.
Wówczas do głowy dotarł mi pewien fakt, który również wiązał się z tematem przez niego poruszonym.
Jak to jest, że tak otwarty, pewny siebie, przystojny mężczyzna nie miał nikogo koło siebie? Nie widziałem żadnych kobiecych ubrań w jego mieszkaniu. A może spotyka się z jakąś poza domem? Czy nie będę dla niej kłopotem? W końcu chyba nikt w ich wieku nie pisałby się na taką odpowiedzialność.
Zwolniłem lekko, zupełnie po chwili przystając. Niekoniecznie to kontrolowałem. Zorientowałem się dopiero w momencie, w którym Daehyun przyglądał mi się badawczo, jakby zmartwiony.
- Czy... - zacząłem nieśmiało. - Twoja dziewczyna, hyung... Nie będzie miała nic przeciwko? - spytałem ostrożnie dobierając słowa przy okazji dodając zwrot, który sprawia mu przyjemność, aby nie zrozumiał mnie źle. Czułem się głupio pytając go o tak intymną sprawę, ale gdybym musiał spojrzeć tej kobiecie prosto w oczy i powiedzieć, że od dziś będę pod opieką jej chłopaka, chyba zwiałbym w kompletnie przeciwną stronę nie czekając na jakąkolwiek reakcję. Wolałem się już na to przygotować. Skoro Dae i tak ma zostać moim opiekunem i nie mam większego zdania w tej sprawie to chociaż chciałem sprawić mu jak najmniej kłopotu. Jemu i osobom mu najbliższym.Reszta posiłku minęła nam w ciszy. - Jak wrócimy to pozmywam. - Odłożyłem wszystkie naczynia do zlewu i skierowałem się z chłopakiem do przedpokoju, by uszykować się do wyjścia. Wyszliśmy z budynku. Podczas naszego spaceru przywitałem się z paroma osobami, którzy byli moimi, a już naszymi sąsiadami. Nikt nie zaczepiał nas na dłuższą chwilę, za co byłem wdzięczny, bo byłem pewien, że chłopak nie jest gotowy na różne pytania. -Jeżeli wszystko będzie dobrze to napewno rodzice oraz siostra z mężem i dziećmi odwiedzi nas. Jak na razie nikt nie wie, że staram się o prawa nad tobą. Ale chcę ich powiadomić, gdy tylko dotrze do nas list. - Uśmiechnąłem się, myśląc o tym, że napewno wszyscy będą mnie i YoungJae wspierać. Miałem bardzo dobrą i fajną rodzinę, dlatego mówiłem o niej dla chłopaka. Wydawało mi się, że słucha mnie i to o czym mówię. Odwróciłem się, nagle nie czując jego obecności obok siebie. Odwróciłem się i podszedłem do niego parę kroków. Chciałem już się spytać czy coś się stało, ale chłopak wyprzedził mnie. Słysząc jego pytanie, zaśmiałem się. -Nie mam nikogo. Nie masz się o co martwić. Mam tylko psa i królika. Tak jak już mówiłem. W ogóle widziałeś psa? Chociaż pewnie znów zostawiłem go zamkniętego w salonie. Czasem tak bywa jak szybko muszę iść do pracy. A dzisiaj był taki dzień, że spieszyłem się. - Zrobiłem kwaśną minę, ponieważ nie lubiłem, gdy zamykałem mojego przyjaciela tak w domu. Całe szczęście, że i tam miał miski z wodą i jedzeniem. - O cholera. Muszę go wyprowadzić. Jae musimy wracać do domu. Ale mi jest głupio. Przepraszam. Dzisiaj jest tak szalony dzień. W końcu wprowadziłeś się do mnie. - Wróciliśmy do domu znacznie szybciej i zacząłem przepraszać mojego psiaka za to co mu zrobiłem. Jednak pies nie był mną zainteresowany. Skakał wokół YoungJae i lizał go, domagając się jego uwagi. Chłopak był niepewny, dlatego dopiero, gdy mu pozwoliłem, kucnął i po chwili usiadł w salonie na panelach, głaszcząc psa. Uśmiechnąłem się na ten widok, będąc zadowolonym, że mój pies polubił nowego mieszkańca naszego domu. -Pójdę pozmywać naczynia. Pamiętaj. Ty tutaj też mieszkasz. Czuj się jak u siebie. - Poszedłem do kuchni i zająłem się naczyniami. Po ich umyciu od razu je wytarłem i odłożyłem na miejsce. Zaparzyłem wodę na herbatę i poszedłem do swojego pokoju po telefon. Z uśmiechem przeglądałem social media, widząc, że nikt nie próbował się ze mną skontaktować. Usiadłem na łóżku, odpisując na komunikatorze do swojej siostry. Odłożyłem nasze spotkanie, ponieważ to był mój czas dla YoungJae.
Jest sam? To aż dziwne zważywszy na jego... możliwości. Z jednej strony mi ulżyło. Z drugiej jednak miałem wrażenie, że coś jest absurdalnie nie tak. Tak, jakby jakiegoś elementu brakowało. Nie mogłem jednak skupić się nad tym zbyt długo, gdyż mężczyzna przypomniał sobie o swoim psie, który biedny czekał na swojego pana, aż w końcu się nie doczekał. Zaskoczyło mnie to. Myślałem, że jest dość stateczną osobą, a tymczasem był nieco roztargniony. Uśmiechnąłem się lekko do siebie. Nie ma ludzi idealnych, co? Z drugiej strony byłem zadowolony z takiego obrotu spraw, czułem się już zmęczony a tym bardziej, że do domu wróciliśmy w znacznie szybszym tempie.
Tam poznałem czworonożnego przyjaciela, który na pierwszy rzut oka wyglądał, jakby chciał mnie użreć w rękę jak tylko bym go dotknął. Mimo to Daehyun zachęcił mnie do choćby spróbowania. No cóż, gorzej ze mną już nie może być, można zaryzykować.
Uniosłem dłoń, aby pogłaskać psa, który krążył wokół mnie już od jakiejś chwili. Wówczas pies niemal mnie zaatakował, liżąc i łasząc się do mnie, przez co zaśmiałem się cicho. Miałem dość spore łaskotki w niektórych miejscach, a jego sierść idealnie je łaskotała. Usiadłem po turecku na panelach, bawiąc się z czworonogiem z uśmiechem na twarzy. Był niezwykle rozkoszny, choć nie ukrywam, że zaskoczył mnie trochę jego temperament. Jak na psa policjanta pozornie nie powinien być aż tak słodki, chyba, że o czymś nie wiem.
Uznałem, że łóżko może poczekać. Tym bardziej, że Dae miał jeszcze jednego przyjaciela, który jedynie wpatrywał się we mnie zza klatki. Z niemałym wysiłkiem odsunąłem od siebie psiaka, który stale domagał się mojej uwagi. Jednak gdy powiedziałem stanowcze, choć ciche, "siad", pies posłuchał i usiadł spokojnie, merdając ogonem i przyglądając się co właściwie robię. Podszedłem do klatki, po czym wyciągnąłem puchatego królika, który ułożył się w moich rękach jak w kołysce i wtulił łebek w moją pierś. Zacząłem go głaskać.
Pies zaszczekał, układając się na ziemi, jak gdyby domagał się powrotu mojej uwagi. Nie byłem pewien czy nic nie zrobi królikowi, ale skoro mieszkali w jednym pokoju, to żadne nie będzie miało nic przeciwko, jak pobawię się z ich dwójką równocześnie, prawda? Miałem taką nadzieję.
Ponowie zająłem miejsce na panelach, a między nogami ułożyłem sobie króliczka, który jedynie fuknął na mnie cicho. Widocznie było mu wtedy bardziej wygodnie. Uśmiechnąłem się do niego przepraszająco i zacząłem głaskać ich dwójkę równocześnie. Pies ułożył mi głowę na kolanie i z przymrużonymi oczami machał z zadowolenia ogonem.
- Bawię się z wami a nawet nie wiem jak się wabicie... - wymruczałem z zaskakującą łatwością. Widocznie ze zwierzętami było prościej mi rozmawiać niż z ludźmi. W końu one nie skrytykują, nie skomentują, nie podważą twojej opinii. One potrafią być jedynie z tobą lub przeciwko tobie. A z tego co zauważyłem, zaskarbiłem sobie serce ich dwójki. Zresztą oni również chwycili mnie za moje zbolałe i zamrożone serce.
- Pies to Boo a królik ma na imię Seven. - Niemal podskoczyłem w miejscu gdy zauważyłem opartego o próg Deahyuna. - Chyba cię polubili. - zaśmiał się, a ja jedynie poczułem jak moje policzki zalewa dziwne ciepło. Nie byłem pewien czy to z powodu, że nie wiem jak długo tu stał, czy dlatego, że usłyszał, że łatwiej rozmawia mi się ze zwierzętami niż nawet z nim.
Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie, czy nie miałem jakiś zwierząt.
Fakt, gdy byłem mały miałem psa, jednakże potrącił go samochód, więc teoretycznie go nie liczyłem bo nawet go nie pamiętam.
- Miałem kota. - odezwałem się wreszcie, wciąż gładząc zwierzaki po główkach. Oboje wyglądali jakby mieli zaraz zasnąć. - Wabił się Platon, bo zawsze wyglądał na zamyślonego. - zaśmiałem się cicho, troszkę nieporadnie. - Boo i Seven... - wyszeptałem zamyślony, choć wciąż uśmiechnięty. Miałem wrażenie, że będę spędzał z nimi dużo czasu.
CZYTASZ
Master DaeHyun /DaeJae
FanfictionYoungJae zostaje po dwóch latach uratowany i rozpoczyna wspólne życie z o dziesięć lat starszym DaeHyunem. NIE JEST WYMAGANA ZNAJOMOŚĆ POSTACI Z ŻYCIA REALNEGO Kursywa - YoungJae Zwykła czcionka - DaeHyun Role play pisany przeze mnie i koleżankę Ann...