Chapter 17

93 17 0
                                    

Rozdział z okazji Dnia Dziecka, który zakończył się 23 minuty temu ;)
Dla tych młodszych i tych starszych dzieci życzę Wam dużo zdrowia, miłości i wytrwałego dążenia do swoich celów! Mam nadzieję, że dobrze wykorzystaliście ten dzień oraz że rodzice zaskoczyli Was :)

U mnie podstawówka szła do galerii​do McDonalda albo kina,
gimnazjum miało grilla na terenie szkoły,
a liceum i reszta szkoły musiała stać pół godziny na okropnym wietrze na krótki rękaw :')

W następnym rozdziale niespodzianka!

  Nie pomyliłem się. Ba. Szczerze wątpiłem w drugą część jego wypowiedzi, w sensie w tą o kobietach, a przynajmniej w jej zupełną szczerość. Uciekał spojrzeniem, plątał się w wypowiedzi. Poza tym gdy pytanie padło, widziałem, że był mocno zaskoczony, wręcz jakby ktoś oblał go zimną wodą. Nawiasem mówiąc sam poczułem się jakby ktoś uderzył mnie młotkiem w głowę, gdy uzyskałem potwierdzenie swoich myśli. Na moich dłoniach pojawił się lekki pot, a myśli znów zaczęły krążyć nad tym co było. Sam chciałem uzyskać odpowiedź, a teraz boję się prawdy? To nielogiczne Jae. Przecież on nie jest taki. Albo może to wrażenie..? Nie... On na pewno taki nie jest. To niemożliwe. Choć wujek też był taki dobry już z samego początu... Ale przecież nie mieszałby w to siostry. Tylko by mu to zaszkodziło. A może ona też jest w to wplątana? Nie, nie. To bzdura. Chora bajeczka wyimaginowana w mojej chorej głowie. A co jeśli? Może kiedyś podobnie tak jak wujek uwięzi mnie i każe się zadawalać? Na samą myśl po kręgosłupie przeszedł mi mocny dreszcz.
Potrząsnąłem głową. Nie, Jae. Myśl nad tym co jest teraz. Za dużo osób się tobą zajmuje, za dużo osób by wiedziało. To niemądre, a Daehyun wygląda na osobę z wysokim ilorazem inteligencji.
Aby nie pokazać jakie myśli zaczęły krążyły po mojej głowie, posłałem mu lekki uśmiech i spojrzałem wprost w jego oczy.
- Ba..? - zacząłem delikatnie. - Mów całą prawdę i tylko prawdę. Nie wierzę, żebyś zrobił mi krzywdę, Daehyun. Nie byłbyś na tyle głupi. - wyrzuciłem na zewnątrz swoje wewnętrzne rozterki, jak gdyby podkreślając swoje obrane stanowisko i próbując siebie do niego w stu procentach przekonać. Cóż, dobrze szło.
Może to niedobrze, że staram się mu aż tak zaufać? A może to tylko oznaka tego, że rozpaczliwie szukam takiej osoby, której mógłbym ufać w zupełności? Nie chciałem już być sam. Teraz chciałem mieć kogoś obok. Kogoś, kto mógłby być dla mnie przyjacielem. A miałem wrażenie, że starego, dobrego przyjaciela widziałem właśnie w młodym policjancie.
Kto wie. Może już od dawna nasze drogi miały się skrzyżować? Szkoda tylko, że w tak brutalny sposób.

  Westchnąłem tylko, głaszcząc psa pod pyszczkiem. -Bardziej wolę mężczyzn. - Powiedziałem i podniosłem wzrok na jego osobę. Nie patrzył się na mnie. -Jednak to nie ma żadnego znaczenia. Nie zrobię ci krzywdy. Nigdy. - Powiedziałem, jakbym sam sobie to obiecał. Nie wiedziałem co mogłem dodać. Że nigdy go nie skrzywdzę, że nie przeżyje czegoś takiego jak jeszcze niedawno. Sam nie wiedziałem co mówić. -Proszę nie myśl o mnie przez pryzmat tego. Takie rzeczy są normalne. Jedni wolę dziewczyny, drudzy chłopców. - Wzruszyłem ramionami i uśmiechnąłem się, gdy pies położył swoją głowę na mojej dłoni. - Spytałeś się tak po prostu czy ciekawiło cię to? - Musiałem znać na to pytanie odpowiedź. To że nie mam dziewczyny o niczym nie świadczy. Nie trzeba mieć od razu partnera. Ludzie. Jestem młody, okej? To że pracuje w policji, nie oznacza, że nie mogę mieć innych preferencji seksualnych i jeszcze zaszaleć. -Dobra. Gramy na Play Station. - Zarządziłem i wstałem, by włączyć urządzenie. Włożyłem płytę z grą i wszystko uruchomiłem. -Trzymaj. - Wystawiłem w jego stronę pada. - Pooperuj najpierw sam, a jak coś to się pytaj. - Uśmiechnąłem się do niego i wstałem. - Chcesz coś do picia? - Spytałem się i wyszedłem do kuchni, by nalać sobie wody.

  Zaśmiałem się cicho. - Chyba najlepiej wiem, że są i tacy i tacy. Są nawet tacy, którym podobają się krzesła. Nic mi do tego. - wzruszyłem lekko ramionami. To prawda. Jakaś część mnie mocno się wystraszyła. Niemal błagała o to, aby uczucie strachu i beznadziei zawładnęło całym mną. Problem w tym, że leki mocno uspokajały moje wnętrze, przez co mogłem znacznie bardziej racjonalnie spojrzeć na niektóre sprawy. Tak też było teraz. Jest gejem? Nie ma problemu. Póki nie jest gejem-pedofilem, czy też gwałcicielem, zupełnie nic mi do tego.
- Nie ukrywam, że zastanawiałem się nad tym. - przyznałem z lekkim westchnieniem, po czym uśmiechnąłem się krzywo. - Nie mam w tym żadnego interesu. To tylko ciekawość. - usprawiedliwiłem się nieco nieporadnie, co na pewno nie umknęło uwadze mojego opiekuna. Modliłem się tylko, żeby nie zrozumiał mnie źle, ale widząc jego łagodne oczy nie wątpiłem w to, że uzyskałem zrozumienie.
Kolejna propozycja w jakiś sposób mnie podekscytowała. Dzieciaki z bloku zawsze chwaliły się nowymi grami, choć nigdy nie miałem możliwości w cokolwiek zagrać. Teraz, gdy nastała taka możliwość poczułem w sobie małego Jae, który poniekąd tlił się we mnie pomimo tego, że jego żar został brutalnie zdeptany przez rzeczywistość.
- Dobra, dam sobie jakoś radę, tak sądzę. - parsknąłem śmiechem, przyglądając się padowi. - A i nie dzięki. Tamta kawa już zbyt mocno postawiła mnie na nogi. - uśmiechnąłem się, przyglądając się jak Daehyun wychodzi z pokoju. Wówczas zacząłem bawić się padem, a po niedługim czasie przyswoiłem główne ruchy. Z początku poprosiłem o fory, choć Dae nie miał zamiaru mi ich dawać, przez co robił sobie ze mnie czasami podśmiechujki. To nie tak, że się denerwowałem. Śmiałem się z tego. Ale jakby na siłę chciałem mu dokopać. Po godzinie gry przeciągnąłem się z cichym jękiem.
- Dobra, wygrałeś. Chyba tak... Siedem raz z rzędu? - spytałem, spoglądając na niego i unosząc lekko brew. Widziałem, że ta sytuacja go bawi. Zresztą chyba mu się nie dziwię.

  Śmiałem się z chłopaka, a widząc, że mu to nie przeszkadza, pozwalałem sobie na rozpustę. Byłem zadowolony, że choć trochę atmosfera się polepszyła. Boo najpierw spał, a gdy tylko się ruszyliśmy, wskoczył na kanapę i zaczepiał YoungJae. Uśmiechnąłem się, widząc jak chłopak bawi się z psem. -Naprawdę cię polubił. - Odparłem i wyłączyłem konsolę, przełączając telewizor na kanały. Wróciłem na kanapę i założyłem nogę na nogę. -Jeżeli będziesz głodny to śmiało mów. I jak chcesz będziemy mogli poczytać dzisiaj książki. - Zaproponowałem, skacząc po kanałach i zostawiłem na starych, dobrych Pingwinach z Madagaskaru. - Nie śmiej się ze mnie. Uwielbiam je. - Wzruszyłem ramionami. Uśmiech sam cisnął mi się na usta. Od razu było inaczej mieć kogoś w mieszkaniu. Wziąłem psa na swoje kolana, dotykając jego łapek.

  Pingwiny? Naprawdę? Oj Dae. Czasami aż wątpię kto tu jest młodszy, a przynajmniej o ile. Zacząłem chichotać, ukrywając usta, oczywiście jedynie dla żartu starając się ukryć rozbawienie. Och jaki to wielki pech, że mój rozmówca go zauważył.
- Nic nie mówię. - zaśmiałem się, przyglądając, jak czwórka pingwinów gania z lemurem i... łasicą? Wydrą? Fretką? Mi to tam wyglądało na wiewiórkę. W każdym razie dziwnym trafem uznałem, że jest to całkiem wesoła kreskówka, tym bardziej, że Daehyun ciągle sobie rechotał koło mojego ucha. Nie przeszkadzało mi to zupełnie. Wręcz w jakiś sposób odprężało i działało zupełnie kojąco. Jakbym znalazł swoje miejsce na ziemi. Oczywiście wiedziałem, że nie będzie to trwać wiecznie. W końcu niedługo kończę 18 lat a co za tym idzie - bliżej 19, czyli pełnoletniości w Korei. Obawiałem się momentu, w którym będę musiał uciec spod skrzydeł Deahyuna i starać się żyć normalnie, jak każdy Koreańczyk. Ale... w tym momencie nie chciałem się tym przejmować. A w zasadzie nie mogłem, bowiem leki mocno wpływały na moje poczucie zdenerwowania wszelakimi sytuacjami. Zawładnęły moim umysłem w sposób dla mnie niezrozumiały, choć tak szybki i teoretycznie prosty.
Daehyun ciągle do mnie coś mówił na co odpowiadałem mniej lub bardziej rozwinięcie. Pytał mnie o błahostki. O to co najbardziej lubię jeść, jaki jest mój ulubiony kolor, czy lubię kwiaty w pokoju, czy nie, czy czegoś się boję. Przy ostatnim pytaniu lekko się zawahałem.
- Bardzo boję cię ciem. - uśmiechnąłem się nieporadnie. - Są... straszne. - zaśmiałem się niezręcznie. Każdy na moim miejscu miałby tysiąc pięćset innych możliwości na odpowiedź na to pytanie a tymczasem ja, mądry Jae, opowiadam o nocnych motylach. - No może poza wenezuelską ćmą pudlową. Jest... urocza. - uśmiechnąłem się, opierając o kanapę i podciągając kolana pod podbródek. Gdy zauważyłem dziwne spojrzenie Daehyuna, na wpół rozbawione na wpół zaskoczone, zacząłem się nerwowo śmiać. - Może oglądniemy jakiś film? Co byś powiedział na jakiś sensowny horror, skoro już o tym rozmawiamy?

Master DaeHyun /DaeJaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz