Jeżeli podoba Ci się rozdział - DAJ GWIAZDKĘ
Nie spodobało mi się to, że od razu musieliśmy wjechać w korek. Oparłem głowę o zagłówek i na moment zamknąłem oczy. Szybko je otworzyłem, słysząc głos chłopaka. Byłem zadowolony z tego faktu, że odzywa się do mnie. Gorzej już było z tym co mówił. I byłem naprawdę pod wrażeniem, że tak szybko postanowił mówić o takich rzeczach. Słuchałem go, coraz bardziej czując się jak bym oglądał bardzo dobry film. Umiał opowiadać i od razu wyłapałem, że naprawdę musiał wiele czytać. Czułem te wszystkie emocje. Może zacinał się w pewnych momentach, ale cały czas kontynuował, chyba naprawdę pragnąc bym wiedział jak to wyglądało. Nie poruszaliśmy się po drodze prawie w ogóle. Niecały metr dalej był taki sam jak stanie w miejscu. Spojrzałem na niego, gdy skończył mówić. Widziałem łzy na jego policzkach. Chyba byłem pierwszą osobą, którą to wszystko powiedział. -Moim zdaniem. - Odchrząknąłem, czując gulę w gardle. - Moim zdaniem, dostałeś kolejną szansę. Możesz zacząć wszystko od nowa. W nowym miejscu z nowymi ludźmi i w nowych otoczeniach. To co było...nigdy już nie wróci. Nie uda się cofnąć czasu. Musisz, musisz chcieć potraktować to wszystko jako lekcje. Wyciągnąć pewne wnioski i rozpocząć wszystko od nowa. Straciłeś wiele..Mam na myśli rodzinę, ale nie damy rady przywrócić pewnych rzeczy i ludzi. Postaram się jak najbardziej pomóc ci. Dziękuję, że tak otworzyłeś się przede mną. Pomogę ci YoungJae. Dziękuję, że już choć trochę zaufałeś mi. - Ruszyłem kawałek dalej, przenosząc z niego wzrok na drogę. Zastanawiałem się co musiał on przechodzić. Czy to wyglądało podobnie jak życie Jae. Czy też dostał drugą szansę i mógł rozpocząć nowe życie.
- Posmutniałeś. - stwierdziłem, jednak wyczułem, że nie powinienem dociekać dlaczego. Byłem niemal przekonany, że kryje się za tym coś innego, bowiem z miejsca stał się nieobecny. Umilkłem, przyglądając się drodze, na której naprawdę nic się nie działo. Trwaliśmy tak aż do samego końca korku, na który trafiliśmy może pół godziny przed moim monologiem. Do domu wróciliśmy pod sam wieczór. W drzwiach przywitałem się z Boo, po czym ruszyłem do Sevena, aby i jego nie pominąć. Tego wieczoru nie odzywałem się już więcej. Miałem wrażenie, że wyczerpałem temat, dlatego też zanim poszedłem spać, ruszyłem do gabinetu, aby dokończyć zaległą lekturę. Nawet nie pamiętam, kiedy odpłynąłem nad książką, nie kontrolując tego, kiedy głowa sama opadała mi w dół. Rano obudziłem się w swoim łóżku, z psem, który właśnie lizał mi twarz. Odsunąłem go lekko, rękawem wycierając policzek, gdyż jego pocałunki były naprawdę mokre. Dopiero gdy podniosłem oczy, zauważyłem śniadanie na swoim biurku i niewielką karteczkę. Sięgnąłem po nią. Daehyun przepraszał mnie, ale musiał załatwić coś mimo wszystko na komisariacie. Poza tym pojawił się jakiś problem z przejęciem praw rodzicielskich. Obiecał też, że wróci do domu jak najszybciej. Westchnąłem cicho, po czym zjadłem przygotowany posiłek i zażyłem przepisane leki. Niemal od razu poczułem się po nich sennie, ale uznałem, że powinienem iść z psem na spacer, ponieważ wybiła już w sumie jego godzina a i domagał się tego w całkiem jasny sposób. - Już, już... - zamruczałem, po czym poszedłem się umyć i przebrać. Zdążyłem też zauważyć, że tego dnia była paskudna pogoda. Skrzywiłem się. Nie pomyśleliśmy o żadnej bluzie na zakupach, zresztą sam nawet nie wiedziałem czego wtedy szukać. Po lekkim zawahaniu sięgnąłem po jedną z tych, która wisiała na wieszaku tuż obok drzwi. Chyba nie będzie się gniewał, prawda..? - pomyślałem, wahając się chwilę. Gdy jednak Boo zaszczekał na mnie, robiąc małe kółko i dopominając się jeszcze bardziej o spacer, postanowiłem zaryzykować. Wsunąłem chude ręce w rękawy, po czym zapiąłem się i założyłem kaptur. Wciąż można było czuć zapach perfum Daehyuna, przez co nieświadomie, choć może i świadomie, przybliżyłem materiał jak najbliżej swojej twarzy, aby czuć przyjemny zapach mojego opiekuna. To dość dziwne, ale w jakiś sposób mnie to uspokajało. Sięgnąłem po smycz i obrożę Boo, po czym mu ją założyłem, aby chwilę później wyjść na zewnątrz. Piesek skakał zadowolony, zajmując się sobą. W międzyczasie minąłem kilka osób, z którymi ostatnim razem widzał się Dae. Pomyślałem, że byłoby to uprzejme, gdybym się przywitał, dlatego nie ośmielając się na otwarcie ust, z delikatnym uśmiechem poprzestałem na lekkich skinieniach głowy. Jedna pani nawet posłała mi tak ciepły uśmiech, że poczułem ciepło w policzkach. Coraz częściej się przekonywałem, że nie wszyscy ludzie są wstrętni.
Cały nasz powrót do domu minął nam na słuchaniu radia. Nie wiedziałem co mogę więcej powiedzieć i szkoda, że jakoś nie skomentował moich słów. W mieszkaniu widziałem tylko jak chłopak ruszył do królika razem z psem, by potem udać się do mojego gabinetu, zapewne do książek. Wyszedłem z psem i przygotowałem kolację. Postanowiłem udać się po chłopaka i gdy tylko wszedłem do gabinetu, pies wyprzedził mnie. Od razu mówiłem do psa, by zostawił YoungJae. Zabrałem mu książkę z dłoni i ułożyłem ją na biurku tak, by było wiadomo gdzie skończył czytać. Postanowiłem wziąć go na ręce i zanieść do jego łóżka. Jae był niezwykle lekki. Mówiono mi, że miał dużą niedowagę. Zostawiłem drzwi trochę uchylone, by pies mógł pójść do niego w razie czego. Sam zjadłem kolację i resztę włożyłem do lodówki. Napiłem się soku i postanowiłem trochę poćwiczyć. Miałem wystarczająco miejsca w salonie, by to zrobić. Po wszystkim wziąłem prysznic i umyłem zęby. Zobaczyłem jeszcze, że Boo spał z chłopcem w łóżku. Położyłem się, przewidując, że ta noc również nie będzie zbyt ciekawa. Rano obudził mnie telefon. Jednak za szybko pochwaliłem ich. Zostało mi również przekazane, że muszę coś jeszcze zrobić w sprawie przejęcia nad chłopakiem praw rodzicielskich. Poddenerwowany szybko ubrałem się, zrobiłem kanapki. Głównie zrobiłem je dla Jae. Z gabinetu wziąłem kartkę i przelałem na nią wszystkie istotne informacje. Zostawiłem wszystko na biurku, odnosząc jeszcze szklankę z sokiem. Wyszedłem na krótki spacer z psem i zabrałem portfel oraz telefon, by wybrać się do miejsca mojej pracy. Tam powiedziano mi, że muszę dostarczyć dokumenty dotyczące mojej osoby, bo nie zauważyłem, że jest drugą część. Również powiedziano mi, że znaleziono naprawdę nieciekawe rzeczy w samej piwnicy jak i domu tego mężczyzny. Wiedziałem, że YoungJae dostanie wezwanie do sądu. Obawiałem się tylko czy będzie tak samo współpracował. Będę musiał go o tym wkrótce poinformować. Dostałem sms z informacją, że moje reklamowane buty są już do odbioru. Wtedy dotarło do mnie, że muszę kupić jakieś dla Jae. Dlatego wróciłem do domu. Tam zostałem przywitamy przez psa i YoungJae. -Cześć. - Uśmiechnąłem się do niego, widząc, że już przebrał się w ciuchy. -Napijemy się herbaty? Czy może masz ochotę na kawę? - Zdjąłem buty i poszedłem do kuchni. Chłopak po chwili również się w niej znajdował. - Pojedziemy dzisiaj do galerii. Mam do odebrania buty i trzeba też jakieś dla ciebie kupić. - Odparłem, wlewając wodę do czajnika. -Chcesz dać jedzenie dla królika? Właśnie. Muszę z Boo wyjść. - Usiadłem na chwilę przy stole, wcześniej wyjmując swój telefon z kieszeni.
CZYTASZ
Master DaeHyun /DaeJae
FanfictionYoungJae zostaje po dwóch latach uratowany i rozpoczyna wspólne życie z o dziesięć lat starszym DaeHyunem. NIE JEST WYMAGANA ZNAJOMOŚĆ POSTACI Z ŻYCIA REALNEGO Kursywa - YoungJae Zwykła czcionka - DaeHyun Role play pisany przeze mnie i koleżankę Ann...